CHEAP TRICK We’re All Alright

Cheap Trick We're All Alright recenzjaCHEAP TRICK
We’re All Alright!
2017

Niedawno, chociaż z rocznym opóźnieniem, opisywałem płytę o dziwacznym tytule Bang, Zoom, Crazy… Hello, którą amerykańscy weterani z Cheap Trick powrócili na rynek po 7 latach przerwy. Chyba panowie chcą szybko nadrobić ten stracony czas, bo latem zaserwowali kolejny krążek We’re All Alright!, a jesienią świąteczny album z kolędami. Teraz krótko o tym pierwszym wydawnictwie. Krótko, bo nie bardzo jest o czym pisać, a nie chcę powtarzać wstępu sprzed kilku miesięcy. Ważne, że panowie poszli za ciosem, wszyscy czują się dobrze (jak widać po tytule) i grają też całkiem przyzwoicie, choć oczywiście list przebojów tym materiałem nie zawojują. Zresztą, kiedy zawojowali?

Krótko, bo płyta jest krótka – 10 piosenek i 34 minuty muzyki to trochę mało jak na dzisiejsze standardy, a dopłacanie za kolejne 3 w wersji deluxe jest nie na miejscu, zwłaszcza że jedyny godny uwagi utwór to cover słynnego Blackberry Way, który jest niemal identyczny z oryginałem The Move. Po co go więc nagrywać? Tylko dla wyciągnięcia kilku dolarów więcej z kieszeni fanów? Skupmy się więc na podstawowej wersji płyty. Promował ją utwór Long Time Coming, rasowy rockowy hicior w stylu The Cult czy wczesnego AC/DC z mocnym riffem, wyrazistym rytmem i przyswajalnym refrenem (są nawet chórki!). Świetna piosenka, jedna z lepszych w repertuarze Cheap Trick i znakomita zapowiedź zawartości albumu. Oczywiście reszta nagrań już nie jest aż tak udana, ale te mocne numery robią wrażenie, a jest nich więcej niż połowa. Od kopiącego tyłki You Got It Going On, przez punkujący Nowhere, rozpędzony Radio Lover, aż po przebojowy, kapitalny Brand New Name On An Old Tattoo. Gorzej się dzieje, gdy Amerykanie wracają do grania mdławgo pop-rocka – Floating Down, The Rest Of My Life czy If You Still Want My Love z wersji rozszerzonej to nagrania kompletnie nijakie, bez wyrazu. Nieco lepiej prezentuje się Lolita, lecz i tu brak nośnego refrenu, podobnie jak w snującym się She’s Alright, który leci, leci i nie wiadomo kiedy się wycisza. Tylko tę melodię gdzieś już słyszałem… Sweet Home Alabama? Trochę tak, ale klasyk Lynyrd Skynyrd to jednak dwie półki wyżej.

Miało być krótko więc podsumuję tak, jak poprzedni krążek: należy odnotować, że Cheap Trick wciąż istnieje i ma się całkiem nieźle, ma wenę i chęć tworzenia nowych utworów. Zespół nagrał typowy dla siebie, przyjemny album z pogranicza pop i heavy, z naciskiem na ten drugi człon. Jest tu sporo ostrego, ale i melodyjnego hard rocka – biję brawo za werwę, za powrót mocy; jednak są też piosenki lżejsze, bezbarwne, niewarte wspomnienia, jakich codziennie setki słyszymy w radio. Ot po prostu kolejna płyta do wysłuchania i zapomnienia. Jak to u Cheap Trick. Może teraz przydałaby się dłuższa przerwa, by panowie stworzyli lepsze kompozycje. Myślę, że stać ich na to.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: