REAL-TOTTENHAM 1-1 Remis i rozczarowanie w Madrycie

Real-Tottenham 1-1 Liga Mistrzów 2017/2018Real Madryt to prawdziwy kameleon. Leniwy, nudny i statyczny w hiszpańskiej La Liga zmienia się nie do poznania, gdy tylko z głośników wybrzmi hymn Ligi Mistrzów (ktoś nawet zażartował, że powinno się go puszczać madrytczykom przed spotkaniami Primera División). To trochę irytujące, bo klasowy zespół zawsze powinien być jednakowo zmotywowany, ale pozostaje faktem, że w tych najważniejszych rozgrywkach Królewscy starają się bardziej i grają wyraźnie lepiej. Ale od każdej reguły są wyjątki i właśnie dzisiaj był taki przypadek. Oglądaliśmy raczej bezradną drużynę z meczu z Getafe, a nie tę ze spotkania z Borussią. Hymn nie zadziałał. Na mecz z Tottenhamem Los Blancos wyszli jakby spętani i nie grali dobrego futbolu. Zaczęli nieźle i po kapitalnym dograniu Hakimiego (zastępujący Carvajala 19-latek zadebiutował w Lidze Mistrzów) Ronaldo trafił w słupek, a odbitej piłki do pustej bramki nie umiał skierować Benzema. Potem jednak wyszły stare błędy – Real grał wolno, statycznie, bez pomysłu, głównie w poprzek zamiast do przodu. Tymczasem wicemistrzowie Anglii byli skoncentrowani w obronie i szybcy w kontrach. Biegali więcej, grali dokładniej, piłkę mieli dwa razy mniej niż Real, ale w przeciwieństwie do gospodarzy wiedzieli, co z nią robić. To przyniosło efekt w 28 minucie, gdy naciskany przez Harry’ego Kane’a Varane strzelił samobója. Tottenham w dotychczasowych 4 meczach przeciwko Realowi nigdy nie zdobył gola? No to zrobił to dzisiaj. Podopieczni Zidane’a dalej grali swoje – klepanie i wrzutka, klepanie i wrzutka. Gdy raz ruszyli ostro do przodu i zagrali na jeden kontakt, od razu przyniosło to efekt. W idealnej sytuacji znalazł się Kroos, został sfaulowany i z karnego wyrównał Cristiano. Tyle do przerwy.

Po zmianie stron mecz nabrał rumieńców. Królewscy przycisnęli lecz nadal ich ofensywne pomysły są dość ubogie. Klepanie i wrzutka, klepanie i wrzutka. Czasem to działa i w 54 minucie Benzema znalazł się w idealnej sytuacji, ale mając przed sobą 7-metrową bramkę głową z 2 metrów trafił prosto w Lorisa. Okazji było za mało. Real niby robi dużo szumu, ale czysto piłkarskiej jakości w tym niewiele. Brakuje tu szybkich piłkarzy i odrobiny inteligencji w akcjach. Przykład? 61 minuta, Navas wyłapuje dośrodkowanie, uruchamia Kroosa, czekamy na błyskawiczną kontrę, z jakich niegdyś słynął Real, lecz Niemiec rozkłada ręce, że nie ma komu zagrać, odwraca się do tyłu i wycofuje piłkę marnując szansę na zaskoczenie rywala. Może niewiele z tego wynikało, trzeba jednak przyznać, że Real zdominował Anglików w tej fazie meczu. Dwa razy dobrze uderzał Ronaldo testując umiejętności Lorisa, bez efektu. Wiemy, co się dzieje, gdy drużyna nie wykorzystuje swoich okazji… Po 20 minutach do głosu doszli goście. W 71 minucie powinni prowadzić, lecz strzał Kane’a cudem obronił Navas. Chwilę później londyńczycy znów rozklepali obronę Realu i tym razem Navas interweniował po uderzeniu Eriksena. Było gorąco, bo Madryt znów grał źle i bardzo wolno, a goście mają dopracowane kontry jak Real za Mourinho. Aż strach myśleć, co będzie na Wembley za dwa tygodnie.

Piłkarskie szachy trwały do końca, nic się jednak nie zmieniło. Tottenham był zadowolony z remisu, a Real nie miał pomysłu na żadną sensowną akcję. Podział punktów nikogo nie krzywdzi, lecz z pewnością postawa madrytczyków była sporym rozczarowaniem. Nie potrafili stworzyć nic ciekawego poza bezproduktywnymi dośrodkowaniami, grali schematycznie i nudno, kompletnie bez błysku, bez wychodzenia na pozycje i ruchu bez piłki. Zupełnie jak w lidze hiszpańskiej. W Realu nie było dziś zawodnika, który złamie schemat, zrobi coś z niczego. A pytanie do Zidane’a brzmi: po co oszczędzać kluczowych piłkarzy w meczu ligowym, gdy potem i tak nie mają siły biegać? Jeśli nawet już nawet Liga Mistrzów nie motywuje wypalonych gwiazdorów do ciężkiej pracy, to co ich obudzi? I pytanie numer dwa – czy naprawdę mając takich graczy do dyspozycji nie można ich nauczyć czegoś więcej niż klepania i wrzucania? Czy nie można im powiedzieć (bo chyba tego nie wiedzą), że zamiast wrzucać „na pałę” piłkę z boku można też zagrać po ziemi i zaadresować ją w konkretne miejsce, do konkretnego gracza? Tak Tottenham strzelił gola. Tak strzela wiele topowych klubów. Ale nie Real…


Plus meczu: Navas
Minus meczu: Benzema

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: