ACCEPT Rise Of Chaos

Accept Rise Of Chaos recenzjaACCEPT
Rise Of Chaos
2017

Znowu to samo? Tak, ale za każdym razem chce się jeszcze więcej. Pisanie o wielkim powrocie z niebytu niemieckich klasyków heavy metalu z Accept mija się z celem, bo minęło 7 lat, a Rise Of Chaos to już czwarty album z wokalistą Markiem Tornillo, który zastąpił niezapomnianego Udo Dirkschneidera. A może „zapomnianego”, bo Mark radzi sobie znakomicie i dzisiaj nikt już nie tęskni za weteranem, który wcześniej śpiewał w zespole przez trzy dekady. Zespół nagrywa od niemal 40 lat, ale właśnie teraz przeżywa drugą młodość. Prochu nie wymyśla, gra mniej więcej tak samo i to samo, ale na takim poziomie i z taką werwą, że swym entuzjazmem mógłby zarazić wiele młodszych kapel. Zwykle ocena zawartości nowej płyty sprowadza się do pytania, czy jest równie dobrze jak poprzednio i spieszę donieść, że tak. Mniej więcej, bo reszta to drobiazgi, która melodia akurat komuś przypadnie do gustu. Panowie nie biorą jeńców – łoją równo i głośno, ostre jak brzytwa riffy wwiercają się w mózg (nowy na pokładzie Uwe Lulis), podobnie jak galopująca na oślep perkusja (nowy na pokładzie Christopher Williams), wokale Marka są jeszcze bardziej wściekłe, ale przy tym ciągle jest melodyjnie i przebojowo, każdy z utworów mógłby zaistnieć w dowolnej rockowej radiostacji.

Jak więc ma się całościowo Rise Of Chaos do poprzedniego, bardzo udanego albumu Blind Rage? Jest na pewno bardziej zwarty i spójny, co ma dobre i złe strony. Słucha się go dobrze, nic człowieka nie wytrąca z równowagi (żadne ballady czy inne spowalniacze), ale sporym minusem jest monotonia. Trudno wybrać jakiś konkret, wszystko brzmi identycznie. Grupa na singlach wydała tytułowy Rise Of Chaos oraz Koolaid. Dlaczego akurat te utwory? Nie mam pojęcia. Dlaczego więc daję 3 gwiazdki, skoro jest trochę nudnawo? Bo lubię takie granie. Bo sporo tu dobrych rockowych melodii, nawet jeśli zrobionych na jedno kopyto. No może na dwa kopyta, bo przecież są tu zarówno szybkie heavymetalowe nagrania (Rise Of Chaos, No Regrets czy otwierający imprezę Die By The Sword – numer nie do zdarcia, z obowiązkowymi chórkami w refrenie), jak i klasyczne hardrockowe kompozycje w stylu AC/DC (Koolaid, Analog Man, Worlds Colliding). Po kilku podejściach da się je odróżnić. Ja w każdym razie bawiłem się świetnie i za każdym razem wracam do nagrań z Rise Of Chaos z dużą przyjemnością. Tylko nie umiem wybrać tych najlepszych. A może to i dobrze…

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: