Nie mam zwyczaju komentować plotek i o wszelkich ruchach transferowych Realu Madryt wolę pisać wtedy, gdy pojawia się oficjalna informacja. Ponieważ jednak sprawa ewentualnego odejścia Cristiano Ronaldo z Realu Madryt w ostatnich dniach jest opisywana przez wszystkie największe dzienniki i stacje telewizyjne (co nie dziwi, bo przecież ta sensacyjna wiadomość dotyczy najbardziej medialnego sportowca na świecie), wyrażę też krótko swoje zdanie na bazie tego, co teraz wiadomo. Wiadomo tyle, że piłkarz na zgrupowaniu reprezentacji Portugalii wyraził niezadowolenie z tego, jak jest traktowany w Hiszpanii (gdzie został oskarżony przez prokuraturę o nieprawidłowości przy rozliczaniu dochodów na kwotę ponad 14 mln €, a temat podchwyciły i rozdmuchały gazety nazywając go oszustem bez czekania na wyrok w sprawie, która nawet się jeszcze nie zaczęła) i uznał, że klub niewystarczająco go wspiera w walce z tą niesprawiedliwością (chociaż Real wydał oficjalne oświadczenie o wsparciu dla Portugalczyka i niewiele więcej może zrobić, bo sprawy jeszcze nie ma). W tej sytuacji Ronaldo oświadczył, że odchodzi z Realu Madryt, nie chce wracać do Hiszpanii, a jego decyzja jest ostateczna. Poprosił agenta Jorge Mendesa o wyszukanie najlepszych ofert klubów, które chciałyby zakontraktować 32-letniego piłkarza. Wśród głównych kandydatów wymienia się Paris Saint-Germain i Manchester United, ostatnio także Bayern Monachium. Tyle wiadomo. Ile w tym prawdy, przekonamy się w najbliższych tygodniach, gdy Cristiano wróci do Madrytu (o ile w ogóle wróci) po zakończeniu trwającego właśnie Pucharu Konfederacji, w którym gra Portugalia.
Przyznam, że jestem mocno rozczarowany całą tą sytuacją i postępowaniem Ronaldo. Normalnie skwitowałbym te rozważania stwierdzeniem: nie ma oficjalki – nie ma tematu. Jednak temat jest. Sprawy zaszły za daleko. Piłkarz dał sygnał, powiedział co powiedział, dziennikarz to podchwycił i rozpętała się burza, a zawodnik niczego nie zdementował, chociaż wystarczyłby krótki wpis w portalu internetowym i po sprawie. Cristiano milczy i pozwala na spekulacje, a jego milczenie jest bardzo wymowne. Nie pierwszy raz jest smutny i stroi fochy, jakie nie przystoją liderowi drużyny i piłkarzowi, który gra w białych barwach 8 lat, a o wielkim przywiązaniu do klubu i chęci zakończenia tu kariery mówił dwa tygodnie temu po wygraniu trzeciej Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Co się od wtedy zmieniło? Nic poza tym, że prokuratura wszczęła oficjalne śledztwo. Zapewnienia piłkarza o miłości do Realu Madryt można włożyć między bajki. Tak się nie pogrywa z klubem, który się nosi w sercu.
Nie wierzę i nie chcę, by w tak przykry sposób zakończyła się wielka i wspaniała przygoda CR7 w Madrycie. O jego znaczeniu nie pora teraz pisać. Dał Realowi wiele, lecz równie wiele (a uważam, że nawet dużo więcej) Real dał jemu. Najlepszy klub piłkarski świata stworzył warunki, by gwiazda Ronaldo rozbłysnęła największym blaskiem. Był traktowany wyjątkowo, jak nikt wcześniej, a cały zespół zbudowano wokół niego, by Portugalczyk miał na boisku pełną swobodę i mógł bić strzeleckie rekordy. Reszta to już praca i wyjątkowy talent samego Cristiano. Uważam, że zważywszy na to wszystko Ronaldo nie zachował się właściwie. Nie wykazał szacunku dla klubu Real Madryt. Ma prawo odejść, jeśli nie jest zadowolony, lecz nie powinno się to odbywać w takiej formie, w atmosferze skandalu i niepotrzebnych oskarżeń. Nie wiem, czy prawdą jest, że gwiazdor oczekuje lepszego kontraktu (przecież mimo zaawansowanego jak na piłkarza wieku niedawno podpisał nowy obowiązujący kolejne 5 lat) i zapłacenia przez klub wszelkich zobowiązań z tytułu zaniedbań podatkowych (bo przecież odprowadzanie podatków to prywatna sprawa zawodnika – pracownika, a nie klubu – pracodawcy), bo tu już wchodzimy w sferę domniemań i plotek. Fakty są takie, że Cristiano rozpętał burzę swoimi słowami i postawił swój klub w nieciekawej sytuacji. Po wspaniałym sezonie zamiast się cieszyć i planować odpowiednie wzmocnienia, wszyscy zajmują się tematem ewentualnego odejścia Ronaldo, bowiem jego decyzja może całkowicie zmienić plany na przyszłość, a na razie dezorganizuje plany transferowe i źle wpływa na morale całej ekipy. Na szczęście zarząd Realu nie wykonuje żadnych nerwowych ruchów i czeka na powrót piłkarza, by spokojnie porozmawiać. Jednak bez względu na finał negocjacji niesmak już jest i na długo pozostanie. Nie wyobrażam sobie jego powrotu do madryckiej szatni po takiej akcji, i to przeprowadzonej w momencie, gdy klub zanotował spektakularny sezon i zaczął budować potęgę na lata.
Przyznam, że irytuje mnie cała ta sytuacja i zachowanie zawodnika, który jest przecież liderem tej drużyny, wzorem dla innych i powinien dawać przykład, a nie stroić fochy niczym przedszkolak. Każdy kibic Realu doskonale zdaje sobie sprawę z zasług Portugalczyka, ale żaden piłkarz nie jest ponad klubem. Real Madryt jest zbyt poważną instytucją, by się uginać pod taką presją. Klub istniał i odnosił sukcesy przed erą Cristiano Ronaldo, będzie je też odnosił po jego odejściu, które i tak prędzej czy później jest nieuniknione. Może nawet odejście teraz, zanim Portugalczyk stanie się obciążeniem dla kadry, jest dobrym rozwiązaniem. Trudno powiedzieć, bo zawsze są plusy i minusy. To wyjątkowy gracz, jeden z dwóch piłkarskich „kosmitów”, a poza formą sportową, którą ostatnio błyszczy, liczy się jego medialność. Ronaldo to marketingowa bomba, strzał w dziesiątkę, piłkarz z tego tytułu generuje wielkie przychody dla klubu. Ale z niewolnika nie ma pracownika. Jeśli będzie chciał odejść – droga wolna. Trzeba mu podziękować za to, co zrobił, i życzyć szczęścia w dalszej karierze. A tylko od niego zależy, jak odejdzie z Realu Madryt – w glorii chwały przez główną bramę czy po cichutku tylnymi drzwiami, co absolutnie nie przystoi legendzie, jaką tutaj się bezapelacyjnie stał i już na zawsze pozostanie. Swoją grą zyskał szacunek fanów. Swoim zachowaniem może stracić ich sympatię.