HOLLARS

Hollars recenzja Krasinki HOLLARS
Hollars
2016, USA
obyczajowy
reż. John Krasinski

John Hollar ma poukładane życie – mieszka w Nowym Jorku, ma stałą pracę, jego partnerka niedługo urodzi ich pierwsze dziecko. Tę rodzinną sielankę przerywa wiadomość, że jego matka trafiła do szpitala z podejrzeniem guza w mózgu. Chcąc nie chcąc pakuje manatki i wraca w rodzinne strony, do małego amerykańskiego miasteczka, gdzie czeka go nie tylko spotkanie z dysfunkcyjną rodzinką, lecz także z całą masą dawnych znajomych i wspomnień, od których starał się uciec. Wystarczy dodać, że lokalny rywal z czasów liceum nadal go nie lubi, a była dziewczyna wciąż coś do niego czuje. A to dopiero początek kłopotów.

Główną rolę męską gra John Krasinski (Pożyczony narzeczony, To skomplikowane, Licencja na miłość), prywatnie mąż Emily Blunt (aktorzy razem zrealizują thriller A Quiet Place), który tym razem także wziął się za reżyserię. Hollars to jego drugi film i zarazem drugi, w którym stoi po obu stronach kamery. Perypetie rodziny Hollarów potrafią rozbawić i wzruszyć, sporo tu ciekawych postaci i celnych obserwacji obyczajowych, przyjemnie oddano klimat małej mieściny, zaś aktorzy spisali się bez zarzutu. Jeśli lubicie słodko-gorzkie kino obyczajowe z niespieszną akcją, odrobiną humoru i pokręconymi relacjami rodzinno-towarzyskimi, gdzie smutek przeplata się z radością, to Hollars jest dla Was. Niby nic wielkiego, uczucie deja vu stale obecne, wszystko to już nieraz widzieliśmy i często w lepszej wersji, z ciekawszą fabułą, lecz to wciąż przyjemny w odbiorze film, który ogląda się z przyjemnością. Może tylko emocji nieco zabrakło, bo cała opowieść ma raczej letnią temperaturę, ale i tak obraz jest godny polecenia.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: