Bez podstawowych zawodników pojechał Real Madryt do Gijón na ligowy mecz ze Sportingiem. Pod nieobecność Casemiro, Kroosa, Modricia, Bale’a, Cristiano i Benzemy szansę dostały młode wilki, czyli Kovačić, James, Isco, Lucas, Morata i Asensio. Na El Molinón miało być efektownie, szybko i przebojowo. Było zupełnie inaczej. Walczący o życie gospodarze, dla których każdy punkt jest na wagę złota w walce o pozostanie w La Lidze, wykorzystali niemrawość Królewskich i pod bramką Casilli byli niezwykle skuteczni. 2 celne strzały i 2 bramki. Na szczęście Real miał w swoim składzie Isco, który rozegrał najlepszy mecz w sezonie i w ostatniej minucie uratował zwycięstwo.
Zaczęło się od niespodzianki, bo w 14 minucie Duje Čop zdobył prowadzenie dla gospodarzy po pięknym podaniu ponad defensywą Blancos. Odpowiedź była natychmiastowa – Isco zabawił się w polu karnym Sportingu, a minąwszy kilku rywali trafił w samo okienko bramki Cuéllara. Potem były nieudane próby rozegrania jakiejś sensownej akcji przez podopiecznych Zizou. Chęci były, ale pomysłu już brakowało. Po przerwie mieliśmy powtórkę z rozrywki – w 50 minucie Vesga precyzyjną główką znów dał gospodarzom przewagę, lecz kilka minut później wyrównał Morata po dograniu Danilo. I znów to Real atakował, miał miażdżącą przewagę, ale nie przekładał tego na klarowne sytuacje bramkowe. Gdy wszyscy byli niemal pogodzeni z remisem (który, co tu dużo ukrywać, smakowałby w Madrycie jak porażka), sprawy w swoje ręce (czytaj: nogi) znów wziął Isco. Precyzyjnie uderzył z 20 metrów i zapewnił Królewskim jakże ważne 3 punkty. Zaliczył kompletny występ, w przeciwieństwie do całej reszty drużyny.
Zidane znów się wybronił. Zaryzykował wystawiając drugi garnitur i znów uratowała go bramka w samej końcówce niezbyt udanego meczu z rywalem, z którym powinien sobie bez problemu poradzić. Ale taki już urok Realu w tym sezonie. Piłkarze cierpią na boisku, męczą kibiców na stadionie i tych przed telewizorami, fundują emocjonalny rollercoaster, lecz dopóki wygrywają, trzeba się tylko cieszyć i nie narzekać. Do El Clásico z Barceloną przystępują w całkiem komfortowej sytuacji. Należy tylko liczyć, że w nagrodę za świetny występ Francisco Román Alarcón Suárez nie powędruje na ławkę. Nie ma disco bez Isco.
Plus meczu: Isco