MANCHESTER BY THE SEA
Manchester by the Sea
2016, USA
dramat, obyczajowy
reż. Kenneth Lonergan
Po obejrzeniu Manchester by the Sea naszła mnie taka refleksja, jak trudno ocenić pewne filmy. Wpływa na to tak wiele czynników, nawet odpowiednie nastawienie przed seansem, że czasem drobiazgi podbijają lub zaniżają ostateczny werdykt. Co najbardziej się liczy? Przede wszystkim emocje, po które idziemy do kina lub zasiadamy przed telewizorem. Komedia ma bawić, dramat wzruszać, a bajka fantasy oczarować. Przy tak prostym podejściu film Kennetha Lonergana wypada znakomicie. Nie chodzi nawet o dwa Oscary (za scenariusz i główną rolę męską), bo te są zwykle kontrowersyjne i niekoniecznie przyznawane najlepszym produkcjom – każdy ma tu prawo do swojego zdania. Chodzi o to, że w sposób wyważony i subtelny, a jednocześnie bardzo intensywny opowiada o trudnej sytuacji życiowej, jakiej doświadcza Lee Chandler (Casey Affleck), który po śmierci brata zostaje opiekunem prawnym jego nastoletniego syna. Wraca w rodzinne strony do nadmorskiego miasteczka o nazwie Manchester (w USA, nie w Anglii) i usiłuje poradzić sobie z sytuacją, która go nieco przerasta, nie potrafi bowiem odnaleźć się w roli rodzica nastolatka. Mieszka skromnie w Bostonie, pracuje jako dozorca, stroni od ludzi, jest typem introwertyka, tym bardziej niechętnie spotyka się z byłą żoną oraz lokalną społecznością znającą powody jego wyjazdu i przypominającą mu koszmary z przeszłości.
Realizm zdarzeń robi ogromne wrażenie. Pozornie niewiele się dzieje (w końcu to nie film akcji), ale ładunek emocjonalny tej tragicznej opowieści bije na głowę dziesiątki innych produkcji. Nie myślę tu o samej śmierci brata, bo to tylko epizod uruchamiający lawinę wydarzeń i bolesne wspomnienia, które automatycznie wracają po dotarciu Chandlera na miejsce i niszczą jego psychikę. Wiarygodnie narysowane wielowymiarowe postacie, stopniowanie napięcia poprzez umiejętnie odkrywane kolejne reminiscencje z gorzkiej przeszłości Chandlera, świetnie oddane relacje między bohaterami i klimat postkolonialnej mieściny, gdzie wszyscy się dobrze znają, a po pracy spędzają czas w barach, wreszcie kapitalny Casey Affleck w roli idealnie dopasowanej do jego charakteru. I to chyba tyle. Nie trzeba nic więcej. Manchester by the Sea to poruszająca, zgrabnie opowiedziana historia ukazująca intymny dramat człowieka, który przeżył wielką tragedię i nie bardzo potrafi sobie z tym poradzić. Życie daje mu jeszcze jedną szansę.