ARMY OF ONE
Misja niewykonalna
2016, USA
komedia
reż. Larry Charles
Larry Charles dekadę temu nakręcił Borata, a potem kolejne filmy z Sachą Baronem Cohenem (Brüno, Dyktator). Więcej pisać nie trzeba, od razu jesteśmy w domu i wiemy, czego się spodziewać po jego nowym filmie. Jednoosobowa armia, którą jakiś idiota przetłumaczył jako Misja niewykonalna, to jednak nieco inne kino. Przede wszystkim tym razem nowojorski reżyser sięgnął po opartą na faktach historię 50-letniego budowlańca z Kolorado Gary’ego Faulknera, który próbował sam odszukać i zabić Osamę bin Ladena, słynnego szefa Al Kaidy. „Amerykański ninja” uznał, że wojskowi nie robią w tej sprawie wystarczająco dużo i wyposażony w sprzęt noktowizyjny, pistolet, sztylet i ponad metrowej długości miecz pojechał do Pakistanu, by wypełnić swoją życiową misję. Twierdził, że Bóg mu sprzyja i dlatego jest przekonany o sukcesie przedsięwzięcia. O sprawie było głośno w 2010 roku.
Nie jest żadną tajemnicą, że fortuna nie była tak łaskawa, jak myślał Fulkner, lecz nawet znając finał ciekawie się ogląda, jak wyglądały przygotowania do tej absurdalnej wyprawy, co czuł i jak rozumował niedoszły bohater. Wbrew pozorom Faulkner nie jest chory umysłowo, można go nazwać żyjącym na pograniczu świata realnego i fantazji ekscentrykiem, pozostaje jednak dobrym i na swój sposób wrażliwym człowiekiem. Święcie wierzy w misję od Boga, a sceny z objawieniem (w roli Boga Russell Brand) należą do najlepszych w filmie. Obraz Larry’ego Charlesa sam w sobie już nie jest tak dobry, za mało tu scen wywołujących szczery uśmiech na twarzy i właściwie pozostałby niezauważony gdyby nie… Nicolas Cage. Już dawno skreślony przez wielu kinomanów aktor jednej miny, grający ostatnimi czasy wyłącznie w niskobudżetówkach klasy B, przeżył tu wielką metamorfozę. I nie chodzi o długie włosy i bujną brodę, jaką zapuścił Faulkner, żeby za bardzo się nie wyróżniać w Pakistanie. Cage po prostu robi ten film. Całość jest oparta na fenomenalnej grze aktora, który celowo przeszarżowuje (mimika, gestykulacja, zmiana modulacji głosu), ale wychodzi z tej próby zwycięsko. Nie podnosi to znacząco oceny obrazu, lecz dla fanów Cage’a będzie to miłe zaskoczenie.