REAL-KASHIMA ANTLERS 4-2 Real Madryt klubowym mistrzem świata na rok 2017

Real Madryt Kashima Antlers 4-2Japońska kompromitacja – tak powinienem był zatytułować relację z finałowego meczu Klubowych Mistrzostw Świata Realu z Kashimą Antlers gdyby nie fakt, że madrytczycy ostatecznie wygrali i zgodnie z oczekiwaniami sięgnęli po drugi taki tytuł na przestrzeni ostatnich trzech lat. Leniwy występ i konieczność rozegrania dogrywki z mistrzem Japonii chluby nie przynoszą, a dzisiaj jedyną dobrą wiadomością jest to, że cel został zrealizowany. Real zakończył udany 2016 rok z kolejnym, trzecim już pucharem, teraz może odpocząć i spokojnie przygotowywać formę na styczniowe spotkania.

Zwycięzców się nie sądzi? Przeciwnie, sądzi się i nie można przemilczeć tego, jak zawodnicy z Madrytu podchodzą do swoich obowiązków. Całkowite zlekceważenie rywala, gra nonszalancka, bez pressingu i na stojąco w finale turnieju przynosi wstyd jego uczestnikowi. Przy całym szacunku do Kashimy, która dużo biegała, atakowała i broniła całą drużyną, była agresywna i poukładana, nie jest to rywal mogący sprawić problemy topowej europejskiej drużynie. Królewscy znów wyszli z nastawieniem, że jakoś to będzie, po co się wysilać, grali chaotycznie i niechlujnie. Ich wiarę umocniła bramka strzelona już w 9 minucie przez Benzemę, który na pustaka dobił piłkę odbitą po uderzeniu Modricia. Potem, zamiast intensywności i zamknięcia meczu, o co tak prosił Zidane, widzieliśmy pokaz nieporadności niegodny klubu na poziomie. Na dodatek najgorszy na boisku był… Cristiano Ronaldo, który marnował okazje, potykał się o własne nogi (dosłownie), a każda piłka do niego zagrana była stracona. Gdy Japończycy zobaczyli, że rywal nie taki straszny, ruszyli do ataku i tuż przed przerwą wyrównali, a zaraz po zmianie stron wyszli na prowadzenie.

Cristiano Ronaldo klubowe mistrzostwa świata Japonia 2016

Wydawało się, że Zidane coś zrobi, że zainterweniuje, że podczas przerwy przywoła do porządku swoich zawodników, uświadomi im, że trzeba włożyć chociaż odrobinę wysiłku, by nie powtórzyć scenariusza z meczu w Warszawie. Nic z tego. Real dalej był ospały i niezdarny, a obudził się dopiero, gdy w 52 minucie przy biernej postawie Navasa Shibasaki trafił po raz drugi. Żarty się skończyły. Trzeba dodać, że Japończycy wcale nie grali niczego wielkiego – ot po prostu solidna, wybiegana, dobrze zorganizowana drużyna, jakich wiele w La Liga. To Real grał kiepsko i pozwalał na zbyt wiele. Trudno uwierzyć, że środek pola uznawany za najlepszy na świecie, nie potrafi dominować w meczu z mało znanym rywalem. Niestety, główną cechą Realu Zidane’a nie jest efektowny futbol i przekonujące wygrane, tylko nieustanne cierpienie – piłkarzy na boisku i widzów przed telewizorem. Madrytczycy zapewne cierpieliby nawet grając z mistrzem Burkina Faso…

Real wyrównał z rzutu karnego (Cristiano w 60 minucie) po faulu na Lucasie – jednym z niewielu graczy, którym się dzisiaj chciało. Młody Hiszpan biegał i walczył za dwóch, lecz wykończenie jego akcji było dalekie od perfekcji. Pod koniec spotkania Ramos powinien był wylecieć za drugą żółtą kartkę, jednak sędzia się rozmyślił i tylko upomniał zawodnika. Realu nie było stać na decydujące trafienie i w regulaminowym czasie pozostało 2-2. Do tego Zidane zdjął Lucasa wpuszczając niemrawego Isco i akcje madrytczyków zupełnie straciły tempo. W dogrywce Real się obudził, a właściwie obudził się ten, który powinien rozstrzygać mecze. Cristiano Ronaldo wykorzystał prostopadłe podania Benzemy i Kroosa, strzelił szybko dwa gole i zamknął spotkanie. Zrobił to, czego zabrakło przed przerwą. Jego winy zostały zapomniane, a dzięki temu hat-trickowi Portugalczyk został wybrany MVP nie tylko meczu, ale całego turnieju. Tytuł relacji mógłby więc brzmieć: od zera do bohatera.

Club World Cup 2016 Real Madrid

Odstawiając na bok emocje i irytację za sposób gry trzeba pogratulować Zidane’owi i jego drużynie zdobycia kolejnego pucharu. Jeśli Real ma nie zachwycać lecz równocześnie zwyciężać i gromadzić trofea, ja nie mam nic przeciwko. Myślę jednak, że taka gra nie wystarczy, i trener powinien o tym wiedzieć. Czy Francuz nie powtórzy błędów swojego mentora Ancelottiego, którego drużyna rozleciała się po wygraniu klubowego mundialu, przekonamy się już niedługo. Na razie odnotujmy mecz nr 37 bez porażki i ze spokojem czekajmy na 2017 rok. Ten mijający Real zakończył najlepiej jak mógł – wywalczył sobie oficjalne prawo do noszenia przez 12 miesięcy tytułu najlepszej drużyny świata.


Plus meczu: Lucas Vázquez, Benzema, Modrić
Minus meczu: Casemiro, Cristiano Ronaldo
Plus dogrywki: Cristiano Ronaldo

Real Madryt najlepszy Japonia KMŚ 2016

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: