CULTURAL-REAL 1-7 Demolka w León na inaugurację Pucharu Króla

Cultural Leonesa Real 1-7 Puchar Króla 2016/2017Od spotkania z trzecioligowym Cultural y Deportiva Leonesa rozpoczął dzisiaj Real Madryt zmagania w Pucharze Króla. To zawsze dobry moment, by wystawić eksperymentalny skład, dać pograć tym, którzy zwykle siedzą na ławce bądź na trybunach. Nie z powodu lekceważenia rywala (dla którego to mecz sezonu), bo przecież rezerwowi Realu również prezentują odpowiedni dla tego klubu poziom i kiedyś muszą dostać swoje minuty. Oczywiście o Alcorconazo nikt nie zapomina (słynny mecz w 2009 roku, gdy trzecioligowy Alcorcón wygrał 4-0 i wyeliminował madrytczyków z Pucharu Króla) – to była sroga nauczka, więc o odpowiednie podejście do gry można było być spokojnym. Tym bardziej, że do León w północnej Hiszpanii Zidane nie zabrał nikogo z BBC, była więc szansa na kawałek dobrej piłki, ciekawe rozegrania, bieganie i pełne zaangażowanie, czyli to wszystko, czego obecnie leniwi i przereklamowani gwiazdorzy nie oferują. Było to też spotkanie dwóch niepokonanych liderów – Królewscy jakimś cudem przewodzą La Liga i w tym sezonie mają na koncie 9 zwycięstw i 4 remisy, natomiast Cultural 2 mecze zremisował, a wygrał aż 11 razy i przewodzi w Segunda División B. To dodawało smaczku rywalizacji, bo chociaż to inne rozgrywki i inny potencjał, wiadomo, iż w takich meczach nieznani piłkarze nieraz potrafią wznieść się na absolutne wyżyny i napsuć krwi utytułowanemu rywalowi. Jednak nie tym razem…

Real podszedł bardzo poważnie do meczu i zdemolował rywala wygrywając 7-1, chociaż do przerwy nic nie zapowiadało takiego pogromu. Madrytczycy już w 7 minucie szczęśliwie objęli prowadzenie po samobójczym trafieniu Zuiverloona, a potem grali bezpiecznie i bez błysku. Sytuacji bramkowych z obu stron było niewiele, lecz swoboda kontrataków gospodarzy mogła się podobać, bo tempo ich akcji było lepsze niż to Królewskich. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, by w 32 minucie Asensio strzelił na 2-0 i wybił im z głowy marzenia o wygraniu meczu. Real kontrolował wydarzenia, aczkolwiek nie wyglądało dobrze, gdy trzecioligowcy chwilami klepali madrytczyków. Prawdziwy koncert zaczął się po przerwie. 3 bramki w 10 minut i po sprawie. 2 razy Morata i znów Asensio, który trafia w debiucie każdych rozgrywek (wcześniej w Superpucharze Europy, La Lidze i Lidze Mistrzów). W tym okresie meczu gospodarze kompletnie się pogubili, a ostre strzelanie było bardziej zasługą ich niefrasobliwości niż wirtuozerskich akcji gości. Real wcale nie grał wielkiego meczu, ale był pressing oraz dużo biegania i to wystarczyło. Wielki moment nadszedł w 68 minucie, gdy Nacho zawstydził napastników (także tych, co zostali w Madrycie) i strzelił Mariano Real Madrytprawdziwe golazo. Rezerwowy obrońca z kilkunastu metrów uderzył nożycami niemal w okienko bramki i Palatsí musiał wyciągać piłkę po raz szósty. Potem nastąpiło rozluźnienie i oddanie inicjatywy. Real nie byłby Realem, gdyby do końca zachował koncentrację i czyste konto. Przez kilka minut pod koniec spotkania madrytczycy nie byli w stanie wyjść z własnej połowy, a efektem naporu gospodarzy był honorowy gol z 84 minuty. Co tu dużo mówić – należało im się za postawę, za chęci, za podjęcie walki z utytułowanym rywalem. Wynik ustalił w ostatniej akcji meczu piękną główką Mariano, który wszedł na boisko pół godziny wcześniej – czyli wtedy, gdy Madryt już odpuścił inwazję na bramkę rywala. Jemu też się należało za cierpliwość, bo przecież Zidane regularnie pomija go w kadrach meczowych. Dziś też postawił na innych, ale Dominikańczyk udowodnił swą wartość. Podobnie jak cała ekipa. Nawet ci, którzy nie trafili, zaliczyli asysty (James 3, Lucas 2, Isco 1).

Zabrakło BBC – wróciła skuteczność. 14 celnych strzałów i z tego 7 bramek. Duże brawa dla drużyny za ten mecz. Może nie wszystko było idealnie, może rywal nie z najwyższej półki, ale co z tego? Postawa madrytczyków wreszcie była właściwa, a takiej kanonady nie przypominam sobie w ostatniej dekadzie na tym etapie rozgrywek. Podobny skład powinien zagrać w Warszawie z Legią. Szkoda, że to niemożliwe.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: