Nadeszła wielkopomna chwila, gdy po dwóch dekadach daremnych trudów i niepowodzeń wreszcie polska drużyna gra w piłkarskiej elicie. Mistrz Polski Legia przybył dziś do Madrytu, by w obecności ponad 80.000 widzów na Estadio Santiago Bernabéu stawić czoła aktualnemu mistrzowi Europy. W końcu jak spadać, to z wysokiego konia. Po to się gra w Lidze Mistrzów, by móc przeżywać takie właśnie starcia. Legia zaczęła rozgrywki od bolesnej porażki 0-6 z Borussią, lecz od wtedy wiele się zmieniło – warszawianie przestali być chłopcami do bicia, mają nowego trenera i w drużynie panuje nowy duch. Oczywiście nadal wielkim faworytem spotkania był Real, Królewscy nie mieli prawa stracić tu punktów, ale nikt już nie mówił o dwucyfrówce. Rzeczywistość okazała się jednak bardziej brutalna. Madrytczycy od pierwszego gwizdka grali wolno i niedbale, czyli dokładnie tak, jak nas do tego przyzwyczaili leniwi i mało kreatywni gwiazdorzy. To nie był agresywny, intensywny i szybki Real z meczu z Betisem. To był niemrawy i chaotyczny Real ze spotkań, w których tracił punkty. Dziś ich nie stracił, ale nie zagrał dobrego spotkania.
Legioniści zaskoczyli Królewskich swoją grą pressingiem i kontrami przeprowadzanymi dużą liczbą zawodników. Nie wystraszyli się Bernabéu, mieli swoje szanse, a jedną z nich nawet wykorzystali, gdy Radović zamienił na bramkę rzut karny po głupim faulu Danilo. Wtedy jednak było już 2-0 po mocnym uderzeniu Bale’a w 16 minucie oraz strzale Marcelo i rykoszecie Jodłowca. W 37 minucie gola dołożył Asensio po świetnym dograniu Ronaldo, ale to było minimum, jakiego można wymagać od takiego klubu jak Real. Zwalnianie akcji, niedokładność, atakowanie małą ilością graczy, karygodna nonszalancja w obronie (gwiazdorzy nawet się nie fatygowali, by wracać) – to wszystko błędy niegodne Realu na własnym z boisku w meczu z outsiderem grupy. Stracona bramka i zaledwie 5 celnych strzałów do przerwy nie przynosi chluby madrytczykom. A do licha z poprawnością polityczną – to była żenada po prostu i tyle, Real grał z Legią na własnym stadionie jak równy z równym, bo paniczom się nie chciało biegać, a technikę mają na poziomie trzeciej ligi. Wstyd.
Po zmianie stron wcale nie było lepiej. Legia na początku miała więcej akcji i tworzyła zagrożenie pod bramką Navasa. Brakowało wykończenia, ale można było odnieść wrażenie, że zawodnicy zamienili się koszulkami. Polacy walczyli na sto procent, dawali z siebie wszystko, a po drugiej stronie były wakacje i bezradność w schematycznych próbach. Nikt dzisiaj nie był godny noszenia królewskiego herbu, a fani musieli się wstydzić za ten występ i za podejście piłkarzy. Miała być goleada, liczono, ile bramek strzeli Real, czy padnie rekord rozgrywek, czy Ronaldo zaliczy kolejny hat-trick, a okazało się, że chłopakom się po prostu nie chce. Pomijając nawet brak zaangażowania po raz kolejny widzieliśmy, jak są słabi technicznie. Uważani za najlepszych graczy Realu piłkarze kompletnie nie potrafią grać w ataku pozycyjnym, nawet z Legią, i to musi niepokoić. Na szczęście w 60 minucie weszli na boisko Morata i Vázquez (panie Zidane, dlaczego nie wcześniej? dlaczego nie od początku?) i trochę rozruszali niemrawe ataki Los Blancos. Pierwsze przyspieszenie tej dwójki i od razu gol Lucasa Vázqueza po dograniu Álvaro Moraty, zaś sam Morata ustalił wynik w 84 minucie po zagraniu Ronaldo. Portugalczyk dzisiaj bez gola, za to z dwiema asystami. Ostatecznie wynik nie jest zły, ale postawa madryckich gwiazdorów już tak. Nie forsowali tempa, oszczędzali się zapominając, że ludzie u oczekują widowiska, oczekują show, oczekują walki i zaangażowania. Tego wszystkiego zabrakło i mam tylko nadzieję, że te oszczędzone dzisiaj siły zaowocują w najbliższym meczu ligowym. Inaczej takie podejście na pół gwizdka trudno będzie wytłumaczyć. Pozostaje pytanie, ile bramek by padło, gdyby Real zagrał na serio?
Plus meczu: Morata
Minus meczu: Danilo
Wybrane komentarze z sieci:
Chyba pierwszy raz w życiu, mimo iż Real wygrał dosyć wysoko, to czuję się jak po porażce. Nie oczekiwałem jak wielu wyniku 10:0, ale bardziej chodzi mi o styl, o to, jak ten mecz wyglądał. Rozumiem, że Królewscy chcieli ten mecz wygrać zużywając jak najmniej siły z myślą o niedzielnym ciężkim starciu. Zrozumiałbym, gdybyśmy strzelili szybkie 3 bramki w pierwszej połowie i w drugiej całkowicie kontrolowali mecz, nie pozwalając Legii na zbyt wiele. A tutaj początek meczu chaotyczny, gdzie Legia spokojnie mogła wyjść na prowadzenie. Potem bramki padły, ale legioniści i tak stwarzali sobie dużo, o wiele za dużo sytuacji. Tutaj nie było kontroli. To był chaos totalny na swoim stadionie z 13 drużyną polskiej żałosnej ligi, która jest 2 punkty od strefy spadkowej…
Nawet ślepy by zauważył, że zawodnicy kompletnie zlekceważyli wczoraj polski klub. Bo jak wytłumaczyć to co się działo – zabawy Bale’a pod własną bramką, żółwie powroty Marcelo, czy straty Kroosa takie jakie prawie nigdy mu się nie zdarzają. Fajnie, że się prawie nie zmęczyli, ale takiemu klubowi jak Real nie wypada tak podchodzić do meczu Ligi Mistrzów z jakimkolwiek rywalem. Nie może być tak, że Legia sobie pyka atakiem pozycyjnym na Santiago i stwarza tak dużo okazji.
Druga sprawa to ciągły brak kreatywności naszych zawodników. Sorry, ale jeśli Zizou wystawia w pomocy 3 zawodników, którzy są usposobieni ofensywnie, to można liczyć na więcej gry kombinacyjnej, więcej gry z klepki, jakichś schematów, a zwłaszcza jak się gra z taką słabą Legią. Przecież jak zobaczyłem, że nasi znowu zaczęli grać wrzutkami jak nienormalni, to ręce mi opadły. Z Legią? Serio? Jak bardzo musi ta drużyna leżeć taktycznie, że nie potrafimy klepać przy takiej Legii. Barcelona to by praktycznie przy każdym golu wchodziła z piłką do bramki, strach pomyśleć, co by z nimi zrobili.
Trzeci aspekt to kretyńskie decyzje i rotacje Zizou. Współczuję Moracie, bo chyba lepiej byłoby dla niego gdyby został w tym Juve, albo poszedł do klubu, gdzie ktoś by mu zaufał. Tutaj nieważne, jak będzie grał Hiszpan, a jak Benzema – wyjdzie ten drugi… Tak samo nie rozumiem decyzji z Isco. Facet rozegrał w sobotę najlepsze zawody od dawien dawna i logicznie myśląc dobrze by było, gdyby tę formę podtrzymał grając w następnym meczu. Co robi Zidane? Nie daje mu dzisiaj nawet minuty… Jak on ma złapać jakąś ciągłość, jak nie może zagrać nawet dwóch spotkań pod rząd? To są te rotacje?
Ogólnie to zmiennicy na czele z Lucasem i Moratą wnoszą więcej niż BBC. To po ich wejściu ten mecz dało się na nowo oglądać. Oczywiście jak grają normalnie, bo dłuższa część drugiej połowy to była walka, żeby tylko Cristiano zdobył bramkę, nienawidzę tych momentów w meczach, bo to nie wyjątek. Jestem za tym, żeby Morata grał aktualnie w pierwszym składzie, a Bale z Ronaldo częściej zaczynali na ławce. Tak, wiem, marzenia ściętej głowy, bo Bale’a to posadzić jest łatwo, a Ronaldo nie ma szans. Wiadomo dlaczego.
Wynik lepszy niż gra, cieszą 3 punkty i zaoszczędzenie sił, ale nawet oszczędzając siły Real powinien wczorajszy mecz zagrać kompletnie inaczej, pozostawić po sobie dużo lepsze wrażenie. Tak czy siak brawa dla Legii. Nie wyszli z brązowymi gaciami, chcieli grać piłką i wielokrotnie byłem w szoku, jak swobodnie grają na Bernabéu.
Borussia też grając w zasadzie może 30 minut na swoim poziomie potrafiła wbić Legii 6 bramek, też się nie zmęczyli i grali na wyjeździe. Tłumaczenie tej wczorajszej tragedii tym, że to była Legia i olali sprawę to… no nie wiem, czy się śmiać czy płakać. Olać to sobie mogli ewentualnie jakby było z 5:0 po 30 minutach. Prawda taka, że wyszli i grali na poziomie Ekstraklasy, gdzie momentami Legia Warszawa ich klepała (normalnie brzmi jak jakiś żart). To był zresztą nie pierwszy taki mecz w sezonie, a to pokazuje, że ten Real Madryt raz na jakiś czas gra na poziomie Polskiej Ekstraklasy i nie ma w tym żadnej przesady.
Poza tym jak goście odpuszczają mecz mając bilans bramkowy 4:3 to już w ogóle są jakieś jaja. Skoro Legia nie była dla nich motywacją (każdy powinien być) i nie chciało im się więcej zaangażować, to po jakiego ..ja w ogóle wychodziła taka 11-stka? Było zagrać od razu Moratą, Lucasem, Kovą, itp. No bo, albo wystawiamy najlepszych, bo gramy o wszystko, albo mamy mecz w czterech literach, byle odbębnić, więc wystawiamy chłopaków z rezerw, żeby pograli. A my nie, wystawiamy najlepszy skład i gramy na 30%, totalny bezsens.
Skoro tak wyglądał mecz, gdzie konieczne były 3 pkt, w dodatku na Bernabéu przy pełnym stadionie, to aż się boję rewanżu. Zero kibiców, cisza, zaangażowanie jeszcze mniejsze niż wczoraj… zapewne będzie to katorga dla oczu.