Los kibica drużyny bez lica

Real Madryt 2016 Zidane remisy kryzysKorzystając z przerwy reprezentacyjnej pozwolę sobie na kilka refleksji z pozycji kibica wielkiego klubu, który nie prezentuje wielkiej gry. Wypisz wymaluj Real Madryt ostatnich dni, tygodni, miesięcy… Lat? Poniekąd tak, bo przecież nawet tytuły zdobywane w ostatniej dekadzie przychodziły po bólach i meczach bez wyrazu. Mourinho błyskawicznymi kontrami i rekordową Ligą 100 punktów rozbudził nadzieje nie tylko na wielkie wyniki, ale i wielką grę, lecz ta iskierka równie szybko zgasła, jak się pojawiła. Następcy Portugalczyka zmienili styl (o ile te kontry to był styl – raczej tylko jego zarys) i do dzisiaj drużyna gra nieprzekonująco, wolno, schematycznie, i zbyt często mecze przyzwoite przeplata występami niegodnymi białej koszulki. Jak ostatnio z Eibarem. Jak niedawno z Barceloną (0-4). Jak wcześniej z Atlético (0-4), z którym w La Liga Real nie wygrał od 3 lat! Jak w wielu innych meczach, gdy wypalonym gwiazdom brakuje nie tylko zgrania i techniki, lecz co gorsza też ambicji i zaangażowania. Zawsze powtarzam, że każdy mecz można przegrać, ale po walce do upadłego. Jak piłkarzowi się nie chce biegać i naciskać, nie ma dla niego usprawiedliwienia. Także dla trenera, który po kompromitującym występie nadal wystawia takiego zawodnika. Przykład Benzemy z ostatniego meczu, gdy w 45 minut zaliczył zaledwie 5 kontaktów z piłką, jest aż nadto wymowny.
Real Madryt 2016 Zidane remisy kryzysReal Madryt 2016 Zidane remisy kryzysReal Madryt 2016 Zidane remisy kryzysReal Madryt 2016 Zidane remisy kryzys
Teraz do sedna, żeby nie ciągnąć długo tych wywodów, bo przecież piszę od dawna to samo niemal w każdym pomeczowym komentarzu. Po co piszę, skoro i tak mało kto przeczyta, a już na pewno nie ci, którzy powinni zmienić swoje podejście? Bo taka niewdzięczna rola prawdziwego kibica. Po rozczarowaniu trzeba rozładować emocje i wszelkie fora czy blogi są tu idealnym rozwiązaniem, żeby to z siebie wyrzucić. Kilka dni później kibic jak gdyby nigdy nic znów zasiada na stadionie/przed telewizorem i liczy, że tym razem będzie inaczej. Niestety znów jest tak samo. Taka sytuacja powtarza się w nieskończoność. Skąd więc u nas tyle energii i wiary, skoro nasi idole nas olewają i lekceważą? Nie wiem, ale tak mamy. Real ostatnio gra bardzo źle (tu nawet nie chodzi o te remisy, ale samą grę nudną jak flaki z olejem, jednowymiarową, bez pomysłu, bez polotu, jakby to nie byli najlepsi gracze tylko jakieś młodziki z okręgówki), ale w weekend znów zasiądę przed ekranem z wiarą, że tym razem będzie zupełnie inaczej. I tak w koło Macieju. Ale dlaczego miałoby być inaczej? Ano właśnie…
Real Madryt 2016 Zidane remisy kryzysReal Madryt 2016 Zidane remisy kryzysReal Madryt 2016 Zidane remisy kryzysReal Madryt 2016 Zidane remisy kryzys
Chciałbym się mylić i oby to się nie sprawdziło, ale postawię śmiałą tezę, że Zidane nic nie zmieni, La Ligę Real zawali już w grudniu przed świętami i zakończy sezon bez niczego. Nie życzę tego klubowi mojego serca, ale może wtedy ktoś wreszcie oprzytomnieje i coś zmieni w tym emeryckim składzie. Bez takiej terapii szokowej działacze i decydenci dalej będą żyć w matriksie, że jesteśmy najlepsi, bo czegoś tam mamy 11, a Barça 5. Może po kolejnym zawalonym sezonie Real wreszcie kupi Hazarda, Aubameyanga czy kogokolwiek innego, kto potrafi minąć kilku zawodników i komu się chce grać w piłkę, a nie tylko stać i patrzeć, jak robią to rywale. Bo naszym gwiazdeczkom nie bardzo się chce, i to jest problem. Największym zmartwieniem tej drużyny jest Real Madryt 2016 Zidane remisy kryzyspierwsza linia, innymi słowy niemrawe BBC, stojące bez ruchu i ciągle czekające na wrzutkę – stąd zero prostopadłych podań z linii pomocy, bo nikt się nie pokazuje, nie wybiega na wolne pole, nie otwiera drogi do podania, nie stwarza wielu możliwości, wreszcie po co ryzykować nieszablonowe podanie, skoro nikt z przodu nie zawalczy o trudną piłkę. Lepiej nabijać statystyki bezpiecznym zagraniem w tył lub do kolegi obok. Jak bardzo skostniały i zbetoniały jest atak Królewskich najlepiej pokazał Morata, który nie będąc żadnym wybitnym graczem (po zakupie i pretemporadzie wszyscy fani Realu go wyrzucali i sprzedawali) wniósł świeżość i energię, jakiej w Madrycie dawno nie było. Niedawne kontuzje Benzemy czy Cristiano nie są tu żadnym usprawiedliwieniem. Jeśli nie są w stanie biegać, walczyć i prezentować poziomu godnego Realu Madryt, niech się dalej leczą. Skoro jednak są na boisku, to są gotowi do gry, i trzeba od nich tej gry wymagać. Ale huraganowe ataki i piorunujące kontry były kilka lat temu dziełem młodych i niespełnionych (takich kupował Mourinho), a nie sytych i leniwych, dzisiaj zaś nowa generacja siedzi na ławce lub na trybunach, bo w Madrycie grać muszą nazwiska. Tymczasem starsi piłkarze (czyli te nazwiska) nawet dla Zidane?a nie chcą zasuwać, podobnie jak im się nie chciało dla Ancelottiego, którego też przecież uwielbiali. Po co się mają wysilać? Oczywiście trafiają się (za rzadko) mecze z innym nastawieniem, natomiast ja celowo generalizuję, by wskazać problem. Bez prawdziwej zmiany generacyjnej nie będzie w Madrycie ani porywającej gry, ani wielkich wyników. To śmiała teza, ale tak uważam. A dlaczego Zidane nic nie zmieni? Bo jest dobrym tatusiem, bo kocha tych chłopaków, jest z nimi od lat i nie zrobi im krzywdy, nie krzyknie, nie wywali na trybuny; bo woli nazwiska bez formy zamiast młodzieży w formie; bo jest przywiązany do 4-3-3, które w Realu nie działa (zwłaszcza bez Casemiro); bo nie zrobi potrzebnych zakupów rezygnując ze swojego rodaka, który nie był, nie jest i nigdy nie będzie supernapastnikiem, itp. itd. Zizou różni się od swego mentora Carlo tylko rotacjami w składzie, a cała reszta leży tak samo ? nie ma taktyki, biegania, pressingu, nie ma POMYSŁU na grę. Facet jest tu pół roku i nic nie zmienił, bo on sam się wciąż uczy. Chcę wierzyć, że będzie inaczej, bo go szczerze lubię, ale tu naprawdę trzeba rewolucji, a nie głaskania ego leniwych gwiazdorów, którzy trenują razem od lat, a na boisku grają, jakby widzieli się po raz pierwszy. I kasują za to miliony. Jedyna nadzieja, że Zidane to wszystko wie… więc dlaczego nic nie robi? Wie też zapewne, że jeśli dalej będzie taki nijaki, to popracuje tylko do lata. I z tą nutką optymizmu i kibicowskiej wiary poczekam na kolejny mecz mojego Realu…
Real Madryt 2016 Zidane remisy kryzysReal Madryt 2016 Zidane remisy kryzysReal Madryt 2016 Zidane remisy kryzys
PS
We wczorajszym meczu Polski z osłabioną Armenią miałem przed oczami obraz gry Królewskich w ostatnim czasie. Czy to przypadek, że nasi zagrali w białych strojach? Brakowało tempa, biegania, pomysłu, rozrywających podań, gry na jeden kontakt, zaskoczenia rywala czymś ponad schemat, a gracze od początku wyglądali na zmęczonych, tak samo jak w drugiej połowie w Kazachstanie czy trzy dni wcześniej z Danią, gdy Polska zamiast atakować desperacko broniła jednobramkowej przewagi. Tym razem się udało, Realowi też nieraz się udało dowieźć takie prowadzenie lub wygrać w ostatniej minucie przegrany mecz (ze Sportingiem w LM), ale takiego farta można mieć raz czy dwa, a nie liczyć na niego zawsze. Wczoraj na boisko wyszła drużyna z nazwiskami, opromieniona sukcesem w ME, pewna swej wartości, i uznała, że to wystarczy, że nie trzeba biegać, walczyć, pokazać jakości na boisku, bo przeciwnik (który dopiero co dostał 5 bramek od Rumunów) wystraszy się na sam widok Polaków. Nie wystraszył się. Walczył, biegał dwa razy szybciej od naszych i stwarzał groźne sytuacje. Armenia w 10-tkę powinna była ten mecz wygrać, gdyby zachowała zimną krew. To kolejna nauczka, by nie lekceważyć maluczkich. Każdy mecz trzeba najpierw rozegrać i wygrać go na boisku, a nie tylko na papierze. Polska nie wyciągnęła wniosków po kompromitacji w Kazachstanie i męczarniach z Danią. Nie chcę być złym prorokiem, bo grupę mamy łatwą, ale ten brak refleksji, to samozadowolenie niektórych zawodników kadry i jej szkoleniowca po takim występie nie wróżą dobrze. Mając najlepszy skład od 40 lat, z gwiazdami europejskiej piłki, zawodnikami grającymi i cenionymi w dobrych, zachodnich klubach, my się bronimy przeciw Duńczykom i Kazachom, a Armenię ogrywamy na farcie? To gdzie ta wielka praca Nawałki, który zdejmuje napastnika i wprowadza gracza drugiej linii? Gdzie pewność tej ekipy? Boimy się słabeuszy? Co u licha? Nie umiemy przycisnąć, rozegrać jakiejś akcji na jeden kontakt (a Ormianie tak grali), tylko każda piłka musi być przyjęta, przełożona na drugą nóżkę, ułożona do podania, trwa to całe wieki. Aż żal patrzeć. Liczę na znaczną poprawę mentalności tej kadry, jej zaangażowania w walkę i stylu gry. Bo ćwierćfinaliście Euro nie wypada drżeć przed takimi „potęgami”. Ale też nie wolno ich niedoceniać.
Real Madryt 2016 Zidane remisy kryzys

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: