SOCIEDAD-REAL 0-3 Udana inauguracja sezonu ligowego na Anoeta

2016-sociedad-real-03Zdekompletowany Real Madryt rozpoczął sezon 2016/2017 meczem z Realem Sociedad. Na Anoeta w San Sebastián nie mogli zagrać Navas, Pepe, Modrić, Benzema i Cristiano Ronaldo, ale cel był jeden – wygrać i przywieźć z Kraju Basków trzy punkty. Zwłaszcza po wczorajszej demonstracji siły Barcelony, która grała koncertowo i rozbiła w puch Betis aplikując mu 6 goli (3 trafienia Suáreza i 2 Messiego). Eksperymentalnie zestawieni madrytczycy aż tak skuteczni nie byli, ale zadanie wykonali i pewnie wygrali 3-0 po golach Bale’a i Asensio. Wprawdzie wynik jest znacznie lepszy niż sama gra, jednak trzeba szukać pozytywów, a tych dzisiaj trochę było. Najważniejszym okazał się Álvaro Morata, który w niczym nie przypominał zagubionego i niezdarnego piłkarza, jakiego widzieliśmy w pretemporadzie. Świetnie uwalniał się spod opieki rywala, wypracowywał sytuacje z niczego i nawet jeśli zabrakło mu zimnej krwi, by je odpowiednio wykończyć, i tak należą mu się brawa za ten występ. Podobnie jak Asensio, naszej nowej perełce, która błyszczy w każdym kolejnym spotkaniu. Dzisiaj Marco piekną podcinką zdobył bramkę na 2-0 w 40 minucie meczu po 50-metrowym podaniu Varane’a. Wcześniej trafił Bale, i to już w 2 minucie precyzyjną główką po zagraniu Carvajala. Ostatni gol padł w 94 minucie, tutaj pochwały za dogranie zgarnie James. Kolumbijczyk wszedł na 15 minut i nie grał dobrze, ale swoje zrobił i zaliczył asystę przy drugiej bramce Bale’a. To ta jego magia, której brakuje Isco – Hiszpan grał dłużej lecz nie zrobił niczego pozytywnego.
Teraz pora na łyżkę dziegciu, bo choć z wyniku należy się cieszyć, to z samej gry znacznie mniej. Chciałbym zobaczyć mecz, w którym Real operuje piłką lepiej od rywala, nie oddaje mu jej za darmo, nie odpuszcza środka pola. Nie wiem, z kim musi zagrać. Z Legią? W każdym razie Baskowie mieli zbyt wiele swobody i nawet jeśli Królewscy kontrolowali spotkanie i nie dopuszczali do wielkiego zagrożenia, nie wyglądało to dobrze. Składnych akcji praktycznie nie było, tylko indywidualne popisy. Ja wiem, że to dopiero początek sezonu i nie wszystko wychodzi, ale bez przesady. Barcelona czy Sevilla też zaczynają sezon, a potrafią stłamsić rywala, nie dać mu odetchnąć. Nie chodzi o 6 goli, chodzi o ogólne wrażenie, o głód bramek, o tempo gry. Na Anoeta Real grał tak wolno, że aż przykro było patrzeć. Nawet kontry były zatrzymywanie i piłka wycofywana. Co to ma być? Jest nowy człowiek od przygotowania fizycznego, a piłkarze są zajechani na starcie Ligi? Nie chce im się biegać, nie ma gry bez piłki, jak jeden pociągnie do przodu to nie ma komu zagrać, bo reszta została. To jest niedopuszczalne. Podobnie jak forma obrońców, którzy swą nonszalancją stwarzali większe zagrożenie pod bramką niż napastnicy Sociedad. Dwukrotnie Ramos, raz Marcelo, który był cieniem samego siebie, podejmował złe decyzje i psuł proste podania. To dwaj najgorsi gracze meczu. Reszta się sprawdziła. Zapamiętamy rajd Kroosa i jego strzał w poprzeczkę, bombę Kovačicia cudem wybronioną przez Rulliego i niezłe uderzenie Jamesa.
Pierwsze koty za płoty – są 3 punkty, jest udany start i tylko to się liczy. Reszta zostanie poprawiona. Albo po prostu trzeba się będzie przyzwyczaić, że Real Zidane’a gra ospale i tylko momentami daje czadu. Jednak dopóki wygrywa, nie wypada za bardzo narzekać.


Plus meczu: Morata, Asensio, Bale
Minus meczu: Ramos, Marcelo

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: