REAL-STADE REIMS 5-3 Mecz o Trofeo Bernabéu pozostawia wątpliwości

Trofeo Santiago Bernabeu 2016 Real Stade Reims 5-3Turniej Trofeo Santiago Bernabéu poświęcony pamięci długoletniego prezydenta Realu Madryt jest organizowany każdego roku przez Real Madryt na początku sezonu. Od wielu lat rozgrywany jest tylko jeden mecz pomiędzy Królewskimi i zaproszonym zespołem. W tym roku postanowiono uczcić jubileusz 60-lecia zdobycia pierwszego Pucharu Mistrzów, gdy Real wygrał ze Stade Reims 4-3, dlatego zaproszono właśnie francuską ekipę, obecnie grającą w drugiej lidze. To zarazem ostatni sprawdzian madrytczyków przed startem Ligi w najbliższy weekend. Od razu napiszę, że Real wygrał i zdobył trofeum po raz 26-ty (na 37 prób), ale wynik 5-3 pozostawił więcej pytań niż odpowiedzi. W Madrycie było dużo entuzjazmu i chęci, natomiast mało dobrego futbolu. Strata trzech bramek z drugoligowcem to powód do wstydu większy niż duma z wygranej. W pewnym momencie odniosłem wrażenie, że może drużyny umówiły się na powtórzenie wyniku z 1956 roku, ale ostatni gol rozwiał wątpliwości. Umowy nie było, była natomiast mizeria i bezradność w starciu ze słabym rywalem. Brak Cristiano i Benzemy nie jest tu żadnym usprawiedliwieniem. Od Realu Madryt należy wymagać więcej.
W pierwszej połowie skład madrytczyków był bliski tego, co będziemy oglądać w meczach ligowych. Co z tego, skoro z ich gry nie wynikało absolutnie nic? Real niby naciskał, prowadził grę, ale sytuacji nie kreował, gdy tymczasem pierwszy atak gości zakończył się golem. Nie da się ukryć, że choć Francuzi rzadko byli przy piłce, operowali nią zacznie lepiej i efektywniej, a przypomnę, że mówimy o drugoligowcu ze słabej ligi. Wprawdzie Real do przerwy strzelił 3 bramki, ale wszystkie po stałych fragmentach gry. Mistrzowie Europy byli bezradni, nie potrafili przeprowadzić żadnej składnej akcji. Przepraszam, jedna była, gdy James idealnie obsłużył Moratę, ale ten potyka się o własne nogi i będąc sam na sam z bramkarzem nawet nie oddał strzału. Bale nie miał czucia piłki, Modrić był cieniem samego siebie, jedynie Kroos grał na swoim poziomie. Obrońcy kiepsko z tyłu, ale nadrabiali z przodu – gola na 1-1 strzelił Nacho, na 2-1 Ramos, a na skrzydle dobrze się prezentował Danilo. Ale u licha nie o to chodzi. Gdzie są napastnicy i ofensywni pomocnicy? Gol Moraty na 3-1 niczego nie zmienia – i tak Hiszpan znów był najsłabszy na boisku.
Po zmianie stron zamiast totalnej dominacji trwała wymiana ciosów. Znowu na początku gola strzelili goście, na co odpowiedział dobrze grający dziś James. Gdy na boisko weszli młodzi gniewni, wreszcie zaczęło się coś dziać. Może czasem brakowało umiejętności i zgrania, ale chłopcy nadrabiali ambicją i poświęceniem. Gdy Kiey strzelił na 4-3, odpowiedź była natychmiastowa – na 5-3 trafił Mariano, znów o niebo lepszy od bezbarwnego Moraty. Niestety Mariano odejdzie, a Morata zostanie – takie jest realne życie w Madrycie. Warto dodać, że najlepszą akcję meczu rozprowadził Enzo (syn Zidane’a), wypuszczając Mariano na pozycję sam na sam z bramkarzem, i tę Dominikańczyk pięknie wykończył (nie potknął się o własne nogi…). Arbiter odgwizdał milimetrowego spalonego, lecz Mariano się nie załamał – swojego gola strzelił w kolejnej akcji. Tym razem idealnie obsłużył go rozgrywający świetne zawody Kovačić.
Jakie wnioski po tym spotkaniu? Przede wszystkim takie, że podstawowi gracze są dalecy od optymalnej formy. Obrońcy wciąż na wakacjach, Bale i Modrić nie czują piłki i zagrywają niedokładnie, Isco kompletnie nic nie wnosi do gry Realu, a Morata to parodia napastnika. Lepiej grają młodziki, lecz ich za moment nie będzie w tej drużynie, a ci mniej medialni usiądą na ławce lub trybunach. Taka jest madrycka rzeczywistość. Widać jak na dłoni, że brak wzmocnień pierwszego składu był błędem. Trudno o optymizm, skoro nawet francuski drugoligowiec gra z Realem jak równy z równym. Pozostaje tylko liczenie na cud i bezpodstawna nadzieja, że tym razem nie pogubimy głupio punktów i nie przegramy Ligi już na stracie rozgrywek.


Plus meczu: Kroos, Kovačić, Mariano
Mius meczu: Morata

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: