Lubię czasem używać terminu „niewygodny mecz„. Takie właśnie spotkanie czekało Real na przedmieściach Madrytu, w Getafe. Może takie określenie w stosunku do 170-tysięcznego miasteczka jest pewnym nadużyciem, ale tak się przyjęło mówić. Lokalna ekipa znjduje się w strefie spadkowej La Liga i w każdym spotkaniu walczy o życie. Dlatego właśnie na Coliseum Alfonso Pérez Królewskich czekał „niewygodny mecz” – mecz ze zdeterminowanym rywalem, który z racji porównania potencjału i aspiracji obu drużyn wypada wygrać, ale to wcale nie musi być tak łatwe, jak wszyscy oczekują i jak wynika z ligowej tabeli. Los Blancos w Getafe stanęli na wysokości zadania – nie lekceważyli gospodarzy, od początku narzucili im własne warunki wygrywając wysoko i pewnie. Dominowali od pierwszej do ostatniej minuty, chociaż z początku ich starania były dość niezdarne. W tej fazie meczu najgroźniejszy strzał oddał w 16 minucie bardzo aktywny dziś Cristiano Ronaldo, jednak piłka wylądowała na słupku. Dobre zawody rozgrywał James, który wraz z Isco znalazł się wreszie w podstawowej jedenastce. To Kolumbijczyk w 29 minucie perfekcyjnie obsłużył Benzemę, a Francuz otworzył wynik spotkania. W 40 minucie na listę strzelców wpisał się drugi z wymienionych, Isco po dwójkowej akcji z Karimem. Po zmianie stron swoje trafienie, również po zagraniu Benzemy, dołożył Bale, i było po zawodach. Kilka minut przed końcem honor gospodarzy uratował kapitalnym uderzeniem wychowanek Królewskich Pablo Sarabia, lecz odpowiedź madrytczyków była natychmiastowa: najpierw swojego gola dołożył James, zaś w ostatniej minucie nareszcie trafił Ronaldo. Warto jednak podkreślić altruistyczne zachowanie Jesé, który mógł sam strzelać, a jednak oddał gola walczącemu o Pichichi koledze.
Pięć bramek pięciu graczy w spokojnym meczu, który rozpoczyna bardzo intensywny okres dla podopiecznych Zidane’a. Niedługo starcia z rozpędzonym Villarrealem (4 miejsce w La Liga i półfinał Ligi Europy) i zawsze groźną Valencią przedzielone wizytą na Anoeta (gdzie tydzień temu polegla Barcelona) i spotkaniami z Manchesterem City. Będzie się działo, bowiem teraz każdy mecz jest jak finał, a jedna porażka może zniweczyć wysiłek całego sezonu. Jak na razie zwycięstwo z Getafe pozwoliło Realowi zbliżyć się do prowadzącej Barcelony na 1 punkt. Katalończycy mają jedno zaległe spotkanie, lecz przecież niedawno wyprzedzali Królewskich aż o 12 oczek. Futbol jest nieprzewidywalny i za to go kochamy.