LEVANTE-REAL 1-3 Wymęczona wygrana osłabionego Realu z outsiderem

Levate Real 1-3 liga hiszpańska 2015/2016   Bale, Benzema, Modrić, Marcelo, Ramos i Carvajal – to nazwiska 6 piłkarzy podstawowej jedenastki, którzy nie mogli wystąpić w dzisiejszym meczu z Levante na Estadio Ciudad de Valencia (czterej pierwsi z powodu kontuzji, dwaj pozostali w wyniku zawieszenia za kartki). Pierwszy z 12 ligowych sparingów Los Blancos musieli więc rozegrać w mocno rezerwowym składzie, co w tym sezonie staje się normą. I chyba nawet lepiej, bo wiadomo, na co stać pierwszą drużynę – niestety na niewiele, najwyższa pora dać szansę zmiennikom. Może piłkarsko nie będą lepsi, lecz przynajmniej wykażą większe chęci i zaangażowanie godne królewskiego herbu. Akurat spotkanie z czerwoną latarnią La Liga nie jest wielkim wyzwaniem, lecz ile już razy ostatnio Real męczył się i ostatecznie gubił punkty w starciach z niżej notowanymi rywalami? Dzisiaj na szczęście do takiej kompromitacji nie doszło, Real wygrał 3-1, lecz wcale nie panował nad meczem tak, jak należałoby tego oczekiwać od ekipy mającej mistrzowskie aspiracje. Nie wiem, kto się bardziej męczył – piłkarze na boisku czy widzowie przed telewizorem?
Toporna i niezdarna gra madrytczyków nie mogła się podobać, a fakt, że znów – niczym na starcie sezonu, jednym z najlepszych na boisku okazał się Keylor Navas, nie świadczy dobrze ani o defensywie Królewskich, ani o grze przedniej formacji. Znów było bez jaj, bez pomysłu, bez kreatywności, tam jednak też dało się znaleźć pewne pozytywy. Na pewno po stronie plusów należy zapisać występ Lucasa Vázqueza, który grał głęboko, atakował rywali nie unikając pojedynków, był szybki i przebojowy, a w 33 minucie wywalczył rzut karny, po którym Cristiano otworzył wynik. Facet kupiony za milion euro okazał się lepszy od tego za 80. Chwilę potem z dobrej strony pokazał się debiutujący od pierwszej minuty Borja Mayoral (wcześniej dwukrotnie wchodził z ławki) strzelając na 2-0. Wprawdzie jego uderzenie odbiło się od słupka i wpadło do bramki dopiero po niefortunnej interwencji bramkarza Mari?o, któremu ostatecznie przypisano trafienie samobójcze, lecz zasługa młodego napastnika Castilli nie podlega dyskusji. Potem trochę zniknął, ale w sumie zaliczył niezłe zawody. Podobnie jak Casemiro i Nacho.
Przy wyniku 2-0 gdy wydawało się, że Real opanował sytuację, minutę po uderzeniu Mayorala gola zdobył Deyverson wykorzystujac niefrasobliwość obrony gości. Warto dodać, że była to jedna z wielu sytuacji stworzonych przez gospodarzy. Po przerwie oglądaliśmy mecz niewykorzystanych szans z obu stron (głównie Realu), a na sposób rozegrania wielu akcji madrytczyków spuszczę zasłonę milczenia, bo leżącego się nie kopie. Niezdarność i nic więcej. James zaliczył kolejny fatalny występ, aczkolwiek raz cudownie uderzył chybiając o centymetry, raz też idealnie zagrał do CR7. Nie błysnął też Ronaldo, który w wielu akcjach strzelał niecelnie (raz w słupek) lub zbyt słabo. Portugalczyk był jednak dość aktywny i to on w 92 minucie wystawił patelnię Isco, który ustalił wynik na 3-1. Mecz do zapomnienia, podobnie jak gra Blancos w tym sezonie.


Plus meczu: Lucas Vázquez
Minus meczu: James

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: