Nostalgia…

Jose Mourinho Real Madryt wyniki rekordyNiedługo minie 6 lat, od kiedy na Bernabéu zawitał José Mourinho, który miał za zadanie przywrócić Real europejskiej elicie i postawić się wielkiej Barcelonie Guardioli. Królewscy, którzy przez 6 lat z rzędu regularnie zaliczali pucharową wpadkę nie potrafiąc przejść 1/8 finału Ligi Mistrzów, dawno przestali być postrachem Europy. Z kolei na krajowym podwórku zupełnie nie umieli powstrzymać Katalończyków, którzy właśnie zgarnęli 6 trofeów za jeden sezon. Co więc zrobił Portugalczyk? Stworzył drużynę! Nie kupował przepłacanych gwiazdeczek tylko młodych obiecujących piłkarzy, nauczył ich walczyć, zostawiać serce na boisku, i sprawił, że niemożliwe stało się realne. Jak za dotknięciem magicznej różdżki przełamał klątwę 1/8 i trzy razy doszedł do półfinału Ligi Mistrzów (dwukrotnie będąc o włos od awansu dalej) oraz znalazł sposób na największego rywala. Pozornie Mourinho wygrał niewiele – w sezonie 2010/2011 Puchar Króla (1-0 z Barceloną), rok później szturmem zdobył krajową ligę (100 punktów, 121 strzelonych bramek!), a kolejny sezon zaczął od ogrania Barcelony w Superpucharze. Potem zaczęły się konflikty i kłótnie w szatni, bo Mourinho był jedynym, u którego gwiazdy nie grały za zasługi – miał jaja by posadzić na ławce Ronaldo czy Casillasa, co nie mogło się podobać madryckim idolom. W efekcie Mourinho odszedł zostawiając świetnie zorganizowaną ekipę, a śmietankę za efekty jego pracy spijał następca. Carlo Ancelotti drużynę wzmocnioną transferami Bale’a, Isco i Carvajala poprowadził do wygrania Ligi Mistrzów, ale potem wprowadził swoje porządki i wszystko całkowicie popsuł, czego skutki odczuwamy do teraz. Po co to wszystko przypominam? Bo obserwując grę obecnej ekipy zaczynam tęsknić nie tylko za wynikami Portugalczyka, ale za jego umiejętnością zmiany nastawienia piłkarzy, wyciskania z nich wszystkiego, co mają najlepszego. Chcę jeszcze raz uświadomić, dlaczego obecny Real nie odnosi sukcesów sportowych. Bo nie ma tu kogoś takiego jak José – kogoś, kto ma wizję drużyny i panuje nad jej odpowiednim wyważeniem. Bo dla prezesa Péreza aspekt ekonomiczny jest ważniejszy – w Madrycie kupuje się drogich piłkarzy, by zarabiać na gadżetach, a zapomina się, że żadnej bitwy nie wygra armia złożona z samych oficerów. Bo przepłacani piłkarze są spełnieni i leniwi, nie cieszą się grą i nie walczą na maksa, skoro i tak mają zapewniony udział w podstawowej jedenastce. Zanikła rywalizacja i chęć poprawy, a w usprawiedliwienia kolejnych kompromitujących występów nikt już nie wierzy. Drużyna gra wolno i schematycznie prezentując archaiczny (anty)futbol i niewybaczalny brak zaangażowania. Taka postawa nie przystoi tak znanym piłkarzom, jednak ci zdają się tego nie zauważać. Czy więc ta ekipa jest w stanie coś osiągnąć? Moim zdaniem: nie.
Mourinho miał swoje wady – pewne jego zachowania nie pasowały do tego klubu, ale pod względem warsztatu trudno mu było coś zarzucić. Stworzył coś z niczego, co jego następcy zniszczyli, i to też jeden z powodów dominacji Barcelony nad Madrytem. Tam Jose Mourinho Real Barcelona Atleticojest konkretny projekt, niezmienny od lat i skuteczny, tymczasem Real wraz ze zmianą szkoleniowca zaczyna wszystko budować od nowa. Nie ma szans na stabilizację i regularne sukcesy. Świetnie widać to w meczach z silnymi rywalami – tutaj madrytczycy nie radzą sobie w ogóle. Biorąc pod uwagę tylko Top3 La Liga, czyli ligowe spotkania z Atlético i Barceloną, Real Mourinho wypadał znakomicie, o czym powinni pamiętać wszyscy krytycy Portugalczyka. Dopiero potem nastały czasy mroku i upokorzeń. Real Mourinho odniósł 8 wygranych w 12 ligowych meczach z Barçą i Atlético. Real po erze Mourinho na 11 prób wygrał tylko 1 raz. Czy trzeba pisać coś więcej? Nawet w ostatnim, tym najgorszym sezonie Portugalczyka Real potrafił w rezerwowym składzie ograć Barcelonę w Madrycie, z którą wtedy nie przegrał 5 kolejnych spotkań. Wyobrażacie sobie to dzisiaj? Gdzie jest teraz Real, a gdzie Barcelona? Blaugrana właśnie wyrównała historyczny rekord madrytczyków 34 kolejnych meczów bez porażki, zaś Królewscy w obecnej dyspozycji są zwykłym ligowym średniakiem i nie mają szans w starciach z mocnymi rywalami. Zamiast walczyć o tytuł, muszą uważnie pilnować najniższego miejsca na podium.
Czy w tym kontekście trzeba wierzyć w powrót Mourinho do Madrytu? W tej chwili na to nie ma najmniejszych szans. Po co miałby tu wracać do nienawistnej prasy i zblazowanych graczy, gdy na Old Trafford czeka na niego całkiem nowy projekt i znacznie większe pieniądze? Zresztą i tak uważam, że należy dać szansę Zidane’owi i nie szukać nowego szkoleniowca. Musi to być jednak połączone z całkowitą wymianą kadry. Nie tylko zmianami czysto kosmetycznymi czy kupnem kolejnego galáctico. Tak jak Guardiola zaczął swoje porządki od usunięcia Ronaldinho i Eto’o, tak samo Zizou musi przebudować tę ekipę i uzdrowić stosunki w niej panujące. Do tego trzeba jednak wizji i odwagi oraz… pełnego wsparcia prezesa. Bez tych elementów czeka Real kolejny rok bez pucharów, gdy tymczasem gablota Barcelony stale pęcznieje. Oby zarząd przy Concha Espina doszedł do podobnych wniosków i swoimi decyzjami zaczął pracować na nowe trofea, a nie tylko wspominać te z zamierzchłych czasów.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: