REAL-RAYO 10-2 Dwucyfrowy wynik w zwariowanym meczu na Bernabeu

Real Rayo 10-2 liga hiszpańska 2015/2016   Gra Realu Madryt w tym sezonie nie wygląda dobrze i nie ma sensu tego wciąż powtarzać. Stąd może mniejsze emocje na meczach i mniejsze oczekiwania wobec piłkarzy, którzy pod wodzą Beníteza nie rozegrali jeszcze kompletnego spotkania, nawet jeśli w niektórych porafili wbić rywalowi kilka bramek. Dzisiaj wynik był znakomity – madrytczycy podejmowali Rayo Vallecano i strzelili aż 10 bramek, co nie zdarzyło się od ponad 55 lat (od zwycięstwa 11-2 z Elche w 1960 roku), lecz sama gra pozostała daleka od ideału. Czy można narzekać na drużynę, która pobija rekord strzelecki? Można, jeśli przeciwnika nie było na boisku, a strzelać gole było łatwiej niż na treningu. Dzisiaj kibice najbardziej oczekują ładnej, widowiskowej gry, składnych akcji i pełnego zdominowania rywala. Rayo wysoko przegrało, ale dopóki goście grali w jedenastu, prowadzili na Bernabéu 2-1 i prezentowali się lepiej od gospodarzy. Potem dwie czerwone kartki odebrały im chęci do walki…
Mecz rozpoczął się od ataków ekipy Paco Jémeza, która jest znana z agresywnej, technicznej gry, lecz po 3 minutach to Real wyszedł na prowadzenie. Bale idealnie zagrał do Danilo, a ten bez problemu umieścił piłkę w siatce. Gdy kibice oczekiwali dalszych goli swoich piłkarzy, ci po raz kolejny szybko sprowadzili ich na ziemię. W 10 minucie przy biernej postawie stoperów wyrównał głową Amaya, a chwilę później w niemal identycznej sytuacji po podaniu Tito trafił Jozabed i zrobiło się 2-1 dla gości. Wśród głośnych gwizdów Królewscy wyglądali za zagubionych, a rywale mieli kolejną niezłą okazję. Z pomocą Realowi przyszedł „last action hero” Tito, który bezceremonialnie wyciął Kroosa i po czerwonej kartce musiał opuścić boisko. Blancos dalej nie zachwycali lecz w 25 minucie Danilo zrewanożował się Bale’owi – kapitalnie dośrodkował, a Walijczyk wyrównał stan meczu. Do tego momentu zupełnie niewidoczny był Benzema, James czy Cristiano. Portugalczyk dał o sobie znać w 30 minucie. Ramosa sfaulował Baena, arbiter wyrzucił zawodnika (druga żółta kartka) i podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił CR7, a Rayo od tej chwili grało w dziewiątkę. Mecz się praktycznie skończył, pozostała tylko kwetsia, ile bramek wpuści Yoel. W pierwszej połowie skapitulował jeszcze tylko raz, gdy wreszcie pokazał się James i perfekcyjnie obsłużył Bale’a, a ten zdobył swojego gola nr 2. Nie zmienia to faktu, że Real wcale nie zachwycił. Ma lepszych piłkarzy, ale drużyna wciąż jest źle ustawiona, nie tworzy zwartego zespołu, linie się nie przesuwają, piłkarze grają leniwie i schematycznie, popełniają proste błędy, jakie nie przystoją takim zawodnikom, a słowo pressing jest im zupełnie obce.
Po zmianie stron nastąpiła rzeź niewiniątek. Rayo w dziewiątkę nie miało szans ani wielkiej ochoty do gry, chociaż i tak zawodnicy Jémeza potrafili przeprowadzić kilka zgrabnych akcji, jednak kolejne bramki Blancos były tylko kwestią czasu. W 48 minucie obudził się Benzema i trafił na 5-2 po podaniu Jamesa, z kolei 5 minut później Kolumbijczyk wypatrzył Ronaldo i ten trafił na 6-2. Chociaż James nie grał wielkiego meczu, zanotował 3 asysty, to znakomity wynik. W 61 minucie Ronaldo sprezentował gola Bale’owi, a w 70 minucie najlepszy na boisku Walijczyk sam sobie wypracował gola nr 4. Trudno powiedzieć, z jakim wynikiem by skończył, gdyby Benítez nie zdjął go z boiska. Drużyna zachowała koncentrację do końca i dwa kolejne trafienia zanotował Benzema – w 80 i 90 minucie. Wynik mógł być bardziej okazały, bo sędzia nie odgwizdał dwóch ewidentnych jedenastek (po faulach na Benzemie i Jamesie) uznając zapewne, że to by było za wiele dla Rayo (za to wcześniej odgwizdał rzut karny w sytuacji bardziej dyskusyjnej). Licznik bramek zatrzymał się więc na 10. To robi wrażenie, ale nikomu nie może zamydlić oczu. Dzisiaj Rayo swoim głupim zachowaniem samo pozbawiło się szans na wygraną, a Real od 30 minuty nie miał przeciwnika. Z otwieraniem szampana poczekamy na wygrane z silnymi rywalami w pełnym składzie. Wtedy można będzie mówic o poprawie. Najbliższa okazja już 3 stycznia 2016 na Mestalla, gdzie rok wcześniej Real przegrał i rozpoczął marsz w dół. Może w Walencji poznamy prawdziwą wartość drużyny, do której dzisiaj uśmiechnęło się szczęście, co wykorzystała z zimną krwią aplikując rywalowi 10 bramek.


Plus meczu: Bale

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: