Nie jest łatwo zmotywować graczy do pełnego zaangażowania w meczu o pietruszkę – o ile można tak nazwać półtora miliona euro, bo tyle UEFA płaci za grupowe zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Jednak sytuacja była jasna – Real już wygrał swą grupę i podejmując mistrza Szwecji z Malmö poza pieniędzmi walczył przede wszystkim o sympatię widzów, których zaufanie i cierpliwość zostały ostatnio mocno nadwyrężone. Dotychczas Rafa Benítez miał problemy, by nawet w istotnych spotkaniach jego piłkarze grali na pełnych obrotach dłużej niż 45 minut, lecz dzisiaj wzorowo przygotował drużynę. Bez odpoczywających Navasa, Modricia i Bale’a madrytczycy rozegrali jedno z najlepszych spotkań sezonu aplikując rywalowi aż 8 bramek i nie tracąc żadnej. Wprawdzie Malmö nie było trudnym rywalem ale to wcale nie umniejsza wagi wyniku. W Lidze Mistrzów takie goleady nie zdarzają się często – 8-0 to najwyższe zwycięstwo w historii rozgrywek, wyrównanie wyniku, jaki padł w sezonie 2007/2008, gdy Liverpool pokonał Besiktas. Ciekawostką jest fakt, że Anglików prowadził wtedy… Rafa Benítez, powszechnie uznawany za trenera defensywnego.
Nie ma potrzeby szczegółowego opisywania dzisiejszych wydarzeń na Bernabéu. Real zagrał ambitnie i był bardzo skuteczny (31 strzałów, 15 celnych, 8 bramek). Kanonadę rozpoczął Benzema, który ustrzelił hat-tricka tym samym stając się piątym snajperem Realu Madryt w historii Ligi Mistrzów (34 bramki w 58 spotkaniach). Swoje premierowe trafienie w białej koszulce zaliczył Kovačić, a bohaterem wieczoru stał się Cristiano Ronaldo, niezwykle aktywny, biegający i walczący. Najpierw dwukrotnie asystował przy golach Karima, potem w 20 minut zdobył 4 gole dopisując sobie kolejny rekord – w fazie grupowej zdobył 11 bramek (dotychczas najlepszy wynik to 9). Przypomnę, że w zeszłym sezonie 10 trafień wystarczyło do tytułu króla strzelców rozgrywek (!). Trzeba też odnotować, że pierwsza z jego bramek padła po bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego, co ostatnimi czasy zdarza się dość rzadko i zasługuje na osobną uwagę. Wreszcie!!!
Może dzisiaj nie wszystko się udało, kilka razy kulało ostatnie podanie i aż trudno uwierzyć, lecz wynik mógł i nawet powinien być jeszcze bardziej okazały (zwłaszcza kontry czterech na dwóch nie wypada tak marnować), ale kto o tym pamięta, gdy drużyna wygrywa 8-0? Najważniejsze, że Real wreszcie był zespołem, że grał do końca i bawił się tą grą. Piłkarze są zjednoczeni, a jedną z bramek zadedykowali Czeryszewowi, który po sytuacji w Pucharze Króla nie jest dobrze przyjmowany przez fanów. Taki Real chcemy oglądać i oby ten mecz był początkiem naprawdę dobrej, efektownej i skutecznej gry Królewskich, za którą madridismo tak tęskni.
Plus meczu: Cristiano Ronaldo, Benzema