Na inaugurację rozgrywek o Puchar Króla Real Madryt wybrał się do Kadyksu na mecz z lokalną drużyną, która występuje w Segunda División B. Jak to często bywa w tej fazie rozgrywek, Królewscy wystąpili w mocno rezerwowym składzie, Rafa Benítez dał szansę gry zmiennikom, a ci spisali się poprawnie wygrywając 3-1. Spotkanie nie stało na wysokim poziomie – okazało się, że Real B ma te same problemy co Real A z dokładnością, rozgrywaniem piłki, wymianą kilku podań i grą pod pressingiem. Wprawdzie zaczęło się obiecująco, bo już w 3 minucie James popisał się genialnym podaniem do Czeryszewa i Rosjanin zdobył bramkę, potem jednak byliśmy świadkami nudnej gry, do jakiej przywyczaił fanów Real pod wodzą Beníteza. Nie ma znaczenia, czy Królewscy grają z ligowym średniakiem czy z trzecioligowcem, za każdym razem męczą się niemiłosiernie, a gra przeciwników wygląda lepiej. Cádiz nie ma w składzie gwiazd, ale ambitną postawą zasłużył na duże brawa. Piłkarze przeprowadzali składne akcje na jeden kontakt, którym brakowało wykończenia, lecz to mogło się podobać. Podobnie jak naciskanie rywala na jego połowie, pod którym madrytczycy często się gubili. Można było się pomylić, kto gra w III lidze, a kto walczy o mistrzostwo Hiszpanii. Z czasem oczywiście większe doświadczenie Los Blancos dało o sobie znać – w 66 minucie świetne podanie Casemiro na gola zamienił Isco, a kilka minut później Andaluzyjczyk zdobył kolejną bramkę, tym razem po podaniu Jamesa. Pod koniec meczu trochę radości mieli licznie zgromadzeni widzowie – Real się rozluźnił i gospodarze trafili na 1-3. W pełni na to zasłużyli.
Wbrew pozorom nie wynik był dzisiaj najważniejszy. W połowie meczu gruchnęła wiadomość, że Czeryszew nie był uprawniony do gry, powinien pauzować za żółte kartki pokazane w poprzedniej edycji Pucharu, gdy występował jeszcze w barwach Villarrealu. Benítez zareagował natychmiast – po przerwie w jego miejsce zagrał Kovačić, ale mleko już się rozlało. Gdy Cádiz złoży skargę, Real może zostać wyrzucony z rozgrywek. Byłaby to kolejna kompromitacja madryckiej ekipy, która ostatnio notuje fatalną passę. Jeśli tak się zdarzy, Benítezowi pozostanie jedynie walka o Ligę Mistrzów, bo w wygranie La Liga już chyba mało kto wierzy. Nie z tym trenerem, nie z tymi piłkarzami i nie z taką grą. A symptomów poprawy jak dotąd nie widać.