SPOCK’S BEARD Oblivion Particle

Spock's Beard Oblivion Particle recenzjaSPOCK’S BEARD
Oblivion Particle
2015

Nie da się ukryć, że amerykański Spock’s Beard to zespół w Polsce mało znany. Powszechnie przyjęło się kojarzyć rock progresywny z Wielką Brytanią jako ojczyzną powstałego pod koniec lat 60. gatunku i faworyzować tamtejsze kapele, jednak inne kraje też mają tu coś do powiedzenia. Spock’s Beard jest klasykiem prog rocka ostatnich dwóch dekad, a po ważnych zmianach personalnych (które szerzej opisywałem przy okazji recenzji poprzedniego albumu grupy Brief Nocturnes And Dreamless Sleep) niejako narodził się na nowo. Ted Leonard umocnił się w roli wokalisty, perkusję obsadził Jimmy Keegan i tym sposobem skład się ustabilizował. W tej sytuacji dziwić może fakt, że większość materiału na nową płytę napisał producent John Boegehold, a nie muzycy zespołu. Czyżby zabrakło im wiary w siebie? Liczy się jednak ostateczny efekt, a ten co najmniej spełnił, jeśli nie przerósł moje oczekiwania. Oblivion Particle to jeden z lepszych krążków w dyskografii kapeli, o której kondycję tak się obawiano po odejściu dwóch jej filarów: Neala Morse’a i ostatnio Nicka D’Virgilio.
Spock’s Beard to wyjątkowo niewdzięczny zespół do recenzowania i opisywania. Panowie trzymają poziom i dlatego trudno wyróżnić pojedyncze kompozycje czy albumy. Oblivion Particle to spora dawka współczesnej odmiany progrocka wywodzącej się od największych klasyków gatunku. Skomplikowanie melodii kojarzy się z Gentle Giant, melodyka z wczesnymi kawałkami Kansas (najlepszym dowodem singlowy numer Minion z całą serią krótkich improwizacji poszczególnych muzyków), nad wszystkim zaś daje się wyczuć ducha Yes (posłuchajcie zamykającego całość kapitalnego Disappear, zwłaszcza wokalu w środkowej części). Jak by nie patrzeć, to bardzo dobre referencje. Miłośników typowego rocka progresywnego urzekną dwie rozbudowane kompozycje: To Be Free Again A Better Way To Fly, może nieco schematyczne lecz pełne zwrotów tempa i solowych popisów. Podobnie skonstruowany jest opener Tides Of Time – to taki Spock’s Beard w pigułce: jak nie podejdzie, nie ma co słuchać dalej. A słuchać warto, bo potem jest równie dobrze lub jeszcze lepiej – najkrótszy w zestawie Get Out While You Can (5 minut) okazuje się kawałkiem najbardziej przebojowym (w pozytywnym tego słowa znaczeniu – jest dobra melodia, wyrazisty refren, czyli konkret bez przydługich popisów), czego też nie można odmówić utworowi o intrygującej konstrukcji Bennett Built A Time Machine. Najpierw 3 minuty dla prostego wokalu i zgrabnej melodii, potem nagły twist i kolejne 3 minuty klimatycznego grania na najwyższym poziomie. O wirtuozerii technicznej muzyków nie muszę wspominać, podobnie jak o perfekcyjnej produkcji krążka – brzmi świetnie, wszystko słychać jak należy, również drobne smaczki (jak skrzypce Davida Ragsdale’a ze wspomnianej już grupy Kansas w Disappear).
Dużo tu dobrego grania. Oblivion Particle to idealny album dla ludzi o progresywnych sercach – na wskroś współczesny i zarazem odwołujący się do przeszłości, zainspirowany klasycznymi dziełami gigantów. Nie wchodzi od razu lecz zyskuje z każdym przesłuchaniem, podobnie zresztą jak cała twórczość Spock’s Beard. Może dlatego panowie nigdy nie zyskali wielkiej popularności w przaśnym kraju nad Wisłą?

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: