Drodzy Czytelnicy! Wprawdzie piszę tutaj głównie o Realu Madryt, jednak dział nosi nazwę „Piłka nożna” i komentuję w nim również wydarzenia, ktore uważam za ważne i chcę o nich wspomnieć. Początkowo miałem zignorować dzisiejszy mecz Polska-Irlandia i poczekać na zakończenie eliminacji Euro 2016 we wszystkich grupach, jednak emocje mi się udzieliły i napiszę kilka słów już teraz. Nie byłbym sobą, gdybym przy okazji narodowej euforii nie wsadził kija w mrowisko, ale to za moment. Zacznę od gratulacji. Nie ukrywam, że nie jestem fanem polskiej piłki nożnej, bo też nasza reprezentacja od lat nie grała na tyle dobrze, by się nią ekscytować. Nie pomagały zmiany trenerów – czy to był mruk Janas, czy prostak Smuda, czy wyjęty z kapelusza Fornalik, efekt był zawsze ten sam czyli żaden. Nawet Beenhakker, który jako pierwszy awansował na Euro, tam już się nie popisał. Coś drgnęło dopiero wraz z przyjściem Adama Nawałki. Polska wreszcie zaczęła grać, pierwszy raz w historii wygrała z Niemcami, aktualnymi mistrzami świata, strzeliła w eliminacjach najwięcej bramek, a Robert Lewandowski został królem strzelców. Drużyna Nawałki wywalczyła awans na przyszłoroczny turniej we Francji i trzeba jej tego serdecznie pogratulować. Takie czasy, że już samo to uznajemy za sukces, bo wcześniej dosięgnęła nas wielka piłkarska mizeria i wreszcie mamy szanse z niej wyjść. Przynajmniej widać światełko w tunelu. I teraz ta zapowiadana drobna łyżka dziegciu… lub raczej refleksja, czy naprawdę jest tak dobrze.
Można długo dyskutować, dlaczego niemal 40-milionowy kraj jest tak słaby piłkarsko. Od 20 lat polskie kluby bezskutecznie kołaczą do drzwi Ligi Mistrzów, które wciąż pozostają zamknięte, a przecież grają tam drużyny z Cypru, Białorusi, Kazachstanu i innych podobnych futbolowych potęg. Podobnie było z reprezentacją – kiedyś trzecia na świecie, od 30 lat zbierała cięgi, nie grała w mistrzostwach świata, a na Euro pełniła rolę obserwatora, nawet na własnym terenie. Nawałka to zmienił. Stworzył grupę, której się chce, zmotywował zawodników, poukładał ich na boisku i przywrócił dobrą atmosferę i wiarę, że mogą. Wiarę wśród graczy i wśród kibiców. I rzeczywiście awansowali. Ale czy drużyna mająca w składzie Glika, Krychowiaka, Błaszczykowskiego, Milika i jednego z najlepszych napastników świata Lewandowskiego miała prawo przegrać te eliminacje? Czy miała prawo nie wejść do turnieju, w którym zagra Islandia i Albania? W którym ilość uczestników podwyższono do 24? Przecież teraz gra tam pół Europy! Czy mogło zabraknąć Polski? Teoretycznie wszystko jest możliwe, jednak powiem otwarcie: nie, nie mieliśmy prawa nie awansować. Nie chcę umniejszać sukcesu lecz drużyna narodowa 40-milionowego kraju ma obowiązek być wśród 24 najlepszych piłkarsko krajów Starego Kontynentu. Szczęśliwa wygrana z Niemcami narobiła apetytu, ale przypomnę, że Polacy aż do dzisiaj nie byli w stanie pokonać ani Szkocji, ani Irlandii, a to nie są piłkarscy giganci. To solidne średniaki bez wielkich nazwisk. Wygraliśmy jedynie z Gruzją i Gibraltarem, co nie jest wielką sztuką. Dlatego uważam, że jest za wcześnie, by pompować balonik nadmiernych oczekiwań. Byliśmy o sekundy od porażki ze Szkocją i gdyby dzisiaj padł kolejny remis, nasz dorobek nie powalałby na kolana. Dalej nie powala (bo rekordy bramkowe mamy tylko dzięki kelnerom z Gibraltaru), ale pozwala na odrobinę optymizmu. Trzeba wierzyć w pracę Nawałki, bo tę ekipę stać na znacznie więcej niż dotąd pokazała. Dla mnie najważniejsze, że pokazała serce. Może więc we Francji rozgegramy więcej niż tylko trzy mecze (mecz otwarcia, mecz ostatniej szansy i mecz o honor), jak to bywało we wszystkich turniejach tego stulecia, w których braliśmy udział. Nadeszła pora, by przynajmniej wyjść z grupy (co ostatni raz udało się na mundialu w 1986 roku). Bez względu na to, jak ta grupa będzie wyglądać (a nie możemy liczyć na Gruzję i Gibraltar). I tego życzę naszym chłopakom jeszcze raz gratulując awansu.
Na koniec osobny szacun dla Roberta Lewandowskiego, nie tylko za 13 bramek (rekord eliminacji), lecz także za styl gry w ostatnich meczach, zwłaszcza dzisiaj: umiejętność zastawiania się, zwalniania kiedy trzeba, utrzymanie świeżości przez pełne 90 minut. Utrafił z formą i na tę chwilę jest to piłkarz kompletny.