DISTURBED
Immortalized
2015
Disturbed to amerykański zespół metalowy pochodzący z Chicago, który ma na koncie kilkanaście milionów sprzedanych płyt, a jego 4 kolejne krążki debiutowały na szczycie listy Billboardu, co udało się dotychczas jedynie kilku zespołom rockowym. Amerykanie wystartowali albumem The Sickness w 2000 roku, czyli dokładnie wtedy, gdy Linkin Park szturmem zdobyli rynek swoją biblią muzyki numetalowej Hybrid Theory. Podobieństwo stylistyczne spowodowało, że nazwa nu metal przylgnęła do Disturbed, lecz muzycy sami wolą określać się mianem kapeli grającej hard rock. I to hard rock niezmienny do tego stopnia, że czasem trudno rozróżnić poszczególne utwory, co często jest głównym zarzutem w stosunku do zespołu. Nawet najlepsze danie serwowane codziennie może się znudzić. Może dlatego panowie zrobili sobie 5-letnią przerwę od grania? By pewne sprawy przemyśleć, coś urozmaicić, zatrzymać spadający trend w sprzedaży? Wokalista David Draiman komentuje to tak: „Plan polegał na tym, by zejść ze sceny, kiedy byliśmy u szczytu swoich możliwości i wrócić wtedy, kiedy znów poczujemy potrzebę”. Perkusista Mike Wangren dodaje: „Od 1998 roku działaliśmy praktycznie bez przerwy. Każdy z nas miał inne sprawy, którymi chciał się zająć. Nie musieliśmy jednak długo czekać, by ręce znów zaczęły nas świerzbić”.
Disturbed powrócili w dość kontrowersyjny sposób: w tekście pilotującego nowy album utworu The Vengeful One pojawia się fragment o wściekłych mediach, które swoimi transmisjami wojny i walki między społeczeństwami podsycają nienawiść, zaś teledysk zawiera scenę, gdy znana z okładek płyt zespołu postać strzela do reporterów w telewizyjnym studio. Ten fragment wykorzystano w internetowej reklamie Immortalized, a wszystko to działo się w czasie, gdy podobny mord stał się faktem (26 sierpnia 2015 roku w amerykańskim stanie Wirginia 24-letnia Alison Parker i 27-letni Adam Ward zostali zastrzeleni podczas wywiadu na żywo, na oczach widzów zgromadzonych przed telewizorami). Wejście z przytupem nie odwróci jednak uwagi od samej muzyki Disturbed, która… wcale się nie zmieniła. Muzycy zafundowali słuchaczom kolejny identyczny krążek, który na pewno ucieszy fanów, ale chyba nikogo więcej. Chyba że za nowinkę należy uznać cover hitu The Sound Of Silence duetu Simon & Garfunkel – przeróbkę może i niezłą, ale kompletnie niepotrzebną i niczego nowego niewnoszącą, mającą się nijak do reszty albumu i w ogóle stylu Disturbed. To co dostaniemy następnym razem – Yesterday Beatlesów? Wcześniejsze covery numerów Genesis, Faith No More i Judas Priest zdecydowanie bardziej pasowały.
W zasadzie lubię Disturbed. Lubię ostre granie, nie wadzą mi zapętlone motywy czy charakterystyczny głos Draimana traktowany jako główny instrument. Przeszkadza mi, że zespół jest do bólu schematyczny, wciąż stosuje ograne patenty, nie ma za grosz kreatywności, a identyczna struktura utworów sprawia, że każdy z nich zapominamy zaraz po wybrzmieniu. Nie ma sensu ich analizowanie bo de facto słuchamy jednej piosenki w kilku wariantach. Wygłodniali fani to kupią (może temu służyło zawieszenie działalności?) lecz na dłuższą metę to droga donikąd. Na Immortalized brakuje nie tylko zmian tempa (poza Save Our Last Goodbye – tutaj coś się dzieje) i nowatorskich pomysłów, ale przede wszystkim dobrych melodii. Muszę jednak uczciwie przyznać, że to problem, który był widoczny i na poprzednich dwóch krążkach. Na ich tle nowa muzyka wypada całkiem przyzwoicie – Immortalized nie jest ani lepszy, ani gorszy niż Indestructible czy Asylum. Jest taki sam. Ma fajne rockowe momenty, choćby wspomniany singel, mocny utwór tytułowy czy What Are You Waiting For, ma chwytliwe i niebezpiecznie popowe refreny (niepotrzebne „ooooo” w Open Your Eyes) oraz kawałki mdławe i bezbarwne jak np. The Light czy Fire It Up. Niestety tej nijakości tu zbyt wiele, by można było wystawić pozytywną ocenę. Cieszy powrót Disturbed do muzycznej aktywności, ale wypadałoby choć trochę odświeżyć formułę.