MALMÖ-REAL 0-2 Spokojna wygrana po nudnym meczu w Szwecji

Malmo Real 0-2 Liga Mistrzów 2015/2016   Dla Realu Madryt cel wyjazdu do Szwecji na mecz z Malmö był jasny – wygrać drugi mecz w fazie grupowej Ligi Mistrzów jak najmniejszym nakładem sił bowiem już w niedzielę czeka drużynę najważniejsza jak dotąd potyczka pod wodzą Rafy Beníteza – derbowe spotkanie z Atlético na Vicente Calderón, gdzie rok temu ekipa Ancelottiego została upokorzona. Królewscy zadanie wykonali – na Malmö New Stadium bez większego wysiłku wygrali 2-0 po dwóch trafieniach Cristiano Ronaldo i pozostali liderem grupy A. W zasadzie na tym powinienem zakończyć relację z tego spotkania. Dlaczego? Choćby w ramach protestu przeciwko słabej grze madrytczyków. Ja wiem, że Real nie musiał się wysilać, ale najdroższej drużynie świata nie wypada grać aż tak źle. Jeśli wczoraj narzekano na Barcelonę, to dzisiaj można powiedzieć, że w porównaniu do Los Blancos Katalończycy dali prawdziwy koncert. O Bayernie i hat-tricku Roberta Lewandowskiego nawet nie wspomnę – u Bawarczyków jeden Douglas Costa robi więcej zamieszania niż cała ofensywa Realu razem wzięta.
   Zwycięzców się nie sądzi, ale pamiętajmy, kto był dzisiaj rywalem madrytczyków. Szwedzi nawet nie udawali, że wierzą w zwycięstwo. Drużyna o 40-krotnie niższym budżecie była tłem dla leniwych, niedokładnych, grających głównie w poprzek lub do tyłu piłkarzy z Hiszpanii. Kovačić był zagubiony i niedokładny, Benzema jakby w ogóle nie grał – zupełnie przeszedł obok meczu, całkowicie pozbawiony magii Isco gubił piłkę i przegrywał dryblingi (asysta w 29 minucie przy pierwszym trafieniu Ronaldo nie zmienia słabej oceny jego występu), Kroos grał w stylu Illarramendiego – czyli bezbarwnie i nijak, Carvajal szarpał z przodu ale często psuł ostatnie podanie, z drugiej zaś strony biegał Arbeloa więc pożytek zerowy. To nie jest forma na derby Madrytu. Być może to tylko zasłona dymna, ale dobra drużyna, pewna swojej wartości nie gra w ten sposób z niewymagającym rywalem. Nie wymienia setek podań, by stworzyć jedną sytuację. Problem w tym, że Real mimo tylu niepotrzebnych podań tych sytuacji nie tworzył. Z przodu nie był kreatywny, nie grał na jeden kontakt, nie atakował dużą ilością zawodników, a przecież Benzema, który ma kłopoty z przyjęciem piłki, sam wiele nie zdziała. Po stronie Madrytu zabrakło jakości – nie było widać chęci, by wygrać wyżej. Można śmiało powiedzieć, że Real Rafy Beníteza gra nudny i toporny futbol. Właściwie coś zaczęło się dziać dopiero pod koniec spotkania, gdy na boisku zameldowali się Lucas Vázquez i Czeryszew – młodzi piłkarze, którym się chciało. Lucas wprawdzie w idealnej sytuacji zepsuł dogranie do CR7, ale w 90 minucie obsłużył go już wzorcowo, a Portugalczyk okazję wykorzystał strzelając gola numer 2.
Mecz z Malmö nie był dobrym widowiskiem ale i tak przejdzie do historii. To dzisiaj dzięki dwóm strzelonym golom Cristiano Ronaldo został najlepszym strzelcem w historii Realu Madryt. Portugalczyk w 308 oficjalnych meczach strzelił 324 gole i wyprzedził inną wielką legendę Królewskich Raúla, który na swoje 323 trafienia pracował przez 741 spotkań. Wynik Ronaldo mówi wszystko i nie wymaga komentarza. Przypomnę tylko, że niektóre źródła nie zaliczają mu gola z Sociedadem z 2010 roku, gdy piłka odbiła się od pleców Pepe, i będą podawać wynik 323, ja jednak pozostanę przy oficjalnej wersji klubu. Ronaldo wyprzedził Hiszpana również w innej klasyfikacji – najlepszych strzelców Królewskich w Lidze Mistrzów. W barwach Realu uzbierał już 67 goli.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: