Wprawdzie do rozpoczęcia hiszpańskiego sezonu ligowego pozostało jeszcze kilkanaście dni, jednak Real Madryt pod wodzą nowego szkoleniowca Rafy Beníteza zakończył właśnie główną (czyli wyjazdową) część pretemporady (do rozegrania pozostał tylko mecz o Trofeo Bernabéu z Galatasaray) i pora na wnioski, jakie nasuwają się po obejrzeniu kilku towarzyskich meczów. Istnieją zwolennicy teorii, że na tym etapie przygotowań wyniki nie mają żadnego znaczenia ponieważ spotkania te służą tylko przećwiczeniu pewnych wariantów, ograniu zawodników i wypróbowaniu nowych graczy. Ja jestem innego zdania – może sam wynik nie jest najważniejszy, ale styl już tak. Przyjście Beníteza, dbającego o szczegóły teoretyka i niezłego taktyka, miało odmienić grę Królewskich. Jak na razie poza solidnością w obronie niczego takiego nie było widać. W ostatnich meczach Real grał nieprzekonująco, nudno, bez polotu i finezji, przypominając raczej zespół z dolnych rejonów Ekstraklasy, a nie ekipę pragnącą nawiązać walkę z rozpędzoną Barceloną. Zaledwie remis z norweską V?lerengą, dwa ostatnie mecze bez strzelonego gola, a w sumie aż 4 spotkania zakończone wynikiem 0-0 chluby nie przynoszą. Tego dawno nie było i mała ranga meczów czy eksperymentalny skład nie są tu żadnym wytłumaczeniem. Real nadal nie ma pomysłu na grę, wielu graczy jest dalekich od optymalnej dyspozycji, a skuteczność woła o pomstę do nieba. Podobnie jak zgranie piłkarzy oraz gra na jeden kontakt. Znów oglądamy bezmyślne wrzutki, jakby trener zabronił zawodnikom atakować środkiem pola. Ja wiem, że za wcześnie, by wyciągać ostateczne wnioski, ale nie podoba mi się to, co widzę. A co widzę:
? nowe tegoroczne nabytki, czyli Casemiro, Danilo, Czeryszew i Vázquez na razie nie potwierdzają swoją grą, że w ogóle nadają się do gry w Realu. Zawodzi zwłaszcza Danilo, któremu niewiele wychodzi – piłka mu odskakuje, źle podaje, ale Carvajal też miał słaby początek więc trzeba poczekać. Jednak po słabym sezonie i zakupach na wyprzedaży w hipermarkecie nadal nie mamy kim straszyć z ławki rezerwowych. Ci zawodnicy mogą wchodzić przy prowadzeniu 3-0 ze słabeuszami, a nie stanowić wzmocnienie, gdy ktoś wypadnie lub jest pod formą.
? młodzi piłkarze z Castilli (Mayoral, Asensio, ?degaard) dobrze rokują, ale dla nich za wcześnie na grę w pierwszej drużynie. Najlepiej wygląda Asensio, ale oni wszyscy dla rozwoju potrzebują regularnych występów, a nie grania ogonów w końcówkach rozstrzygniętych meczów, dlatego lepiej, by zostali wypożyczeni do innych klubów Primera División.
? co u nas ciągle robi Illarramendi to nie wiem… sprzedać za każdą cenę.
? Marcelo wciąż gra bardziej w pomocy niż na obronie, a jego zmiennikiem jest wiecznie leczący niezidentyfikowane kontuzje Coentr?o, więc po prawej stronie obrona Realu ma spore braki.
? ciągle zawodzi toporny Jesé, który w niczym nie przypomina samego siebie sprzed kontuzji. Jeśli ma odbudować formę, powinien to zrobić w innym klubie i wrócić do Realu za rok. Jeśli zostanie – wiele nie pogra, więc i niewiele poprawi.
? forma strzelecka drużyny budzi niepokój. 4 mecze bez gola to jakiś ponury żart. Nawet jeśli skład bywał eksperymentalny, to nawet grając rezerwami wypada norweskiemu średniakowi strzelić chociaż jedną bramkę. Królewskim brakuje zgrania i zrozumienia, a samymi wrzutkami niczego nie wygramy – to pokazał już Ancelotti w poprzednim sezonie. Z Milanem Real grał słabo, z Bayernem nie istniał, a z V?lerengą optycznie przeważał, ale też koszmarnie się męczył i nie umiał stworzyć poważnego zagrożenia. Nie taki Real chcę oglądać.
? nasze ofensywne trio BBC bardziej śmieszy niż straszy i nie ma startu do barcelońskiego MSN. Tam Messi kreuje grę, czego u nas nie robi Cristiano; techniczny i szybki Neymar dryblingiem i skutecznością zawstydza naszego Bale’a, który swą najlepszą wersję zostawił w Tottenhamie; natomiast Suárez to rasowy killer i lis pola karnego, który wywalcza pozycję, umie się zastawić i jest decydujący dla wyniku, czyli wszystko zupełnie odwrotnie niż Benzema. Większe zamieszanie niż BBC robiło trio Ronaldo-James-Chicharito, ale tego ostatniego już u nas nie ma. Bez planu na grę w ataku i rezerwowego napastnika daleko nie zajdziemy. Znów więc grę musi ciągnąć Ronaldo, choć na razie ani on, ani Benzema nie pokazali się z dobrej strony. Bale się stara, ale wychodzi mu niezbyt wiele. I tu dochodzimy do kolejnego problemu:
? wielu piłkarzy gra nie na swoich pozycjach. To w dużej mierze wynik niemądrych (za to bardzo medialnych) transferów ale Benítez za to bierze pieniądze, by to jakoś poukładać. Bez sensownych wzmocnień będzie mu trudno. Grając systemem 4-2-3-1 Rafa chcąc odzyskać najlepszą wersję Walijczyka cofnął Bale’a na pozycję za napastnikiem, tzw. mediapunta. To kompletnie irracjonalna decyzja, przynajmniej te kilka spotkań jej nie obroniło. Szybki skrzydłowy ze słabym przyjęciem piłki i bez przeglądu pola gra na pozycji, która wymaga najwięcej techniki i orientacji. Tymczasem piłkarze, którzy owymi cechami dysponują (James i Isco), natomiast nie są demonami szybkości, grają na skrzydle. Także Kroos jest wciąż ustawiany jako defensywny pomocnik, chociaż jest stworzony do kreowania gry (i to robi w reprezentacji). Skoro brakuje innych piłkarzy na tej pozycji, dlaczego ich nie kuiono? I tak dalej…
Mógłbym długo jeszcze wymieniać lecz na tym etapie nie potrzeba więcej. Real Beníteza jest dopiero w fazie tworzenia więc na pierwsze podsumowania przyjdzie pora po kilku meczach o stawkę. Na razie widać nietrafione próby zmian oraz kompletną ignorancję okienka transferowego. Być może Florentino Pérez ma jakiegoś asa w rękawie, lecz dotychczas obserwujemy, jak obaj rywale skutecznie się wzmocnili, zaś Real – najbogatszy klub świata, wydaje po kilka milionów na zawodników drugiego i trzeciego sortu. Jeśli Barcelonę czy Atlético mają straszyć z ławki Czeryszewy i Vázquezy, a zmiennikiem naszego chimerycznego napastnika pozostanie równie zagubiony Jesé (notabene – także bardziej skrzydłowy niż typowa 9-tka), to przeciwnicy mogą pozostać spokojni o wynik. Po tak słabym sezonie potrzebne są konkretne wzmocnienia, a nie telenowele z De Geą i Ramosem oraz skupowanie szrotu na ławkę. Wielu kapitalnych zawodników na rynku już nie ma, bo inni byli szybsi od Realu, jednak wciąż można znaleźć graczy, którzy znacząco wzmocniliby drużynę. Potrzebny jest koniecznie przyzwoity napastnik – konkurent dla Benzemy, lub topowy napastnik w przypadku odejścia Francuza, o czym ostatnio głośno się mówi. Przydałby się koniecznie defensywny pomocnik w miejsce Illarry, którego należy się wreszcie pozbyć. Liczę też na wzmocnienie środka pola, bo wprawdzie panuje tu spory tłok (Isco, James, CR7, Bale, Jesé), lecz w przypadku jednej czy dwóch kontuzji znów może się okazać, że brakuje pełnowartościowych zmienników. Bez solidnych wzmocnień trudno będzie wygrać rywalizację z mądrze budowaną Barceloną. A i same nazwiska też niewiele pomogą, jeśli nie zostanie wypracowany właściwy, czytelny system gry. Jednak to już zadanie dla trenera. Rafa ma okazję się wykazać, bo jeśli nie poustawia tej kadry na nowo, jeśli nie wyzwoli w nich ambicji wygrywania i zaangażowania na 100 procent przez pełne 90 minut, jeśli nie stworzy z tych indywidualistów zgranego kolektywu oraz nie przywróci szybkich kontr, prostopadłych podań i gry na jeden kontakt, to z kilkoma graczami trzeba będzie się za rok pożegnać. Jedno, co się na razie udało, to uszczelnić obronę – Real Beníteza traci mało bramek (tylko 2 w 7 meczach) i to jest jedyny dobry prognostyk na przyszłość.