ANEKDOTEN
Until All The Ghosts Are Gone
2015
Mogło się wydawać, że Anekdoten – szwedzki zespół grający rocka progresywnego inspirowanego dokonaniami King Crimson, już na dobre zamilkł. Muzycy nigdy nie rozpieszczali fanów, wydawali płyty rzadko, lecz przynajmniej dość regularnie (co 4 lata), tym razem jednak nie nagrali nic od 2007 roku, gdy na rynek trafił album A Time Of Day. Na szczęście ciągnie wilka do lasu i panowie w końcu zawitali do studia. Efekt ich pracy jest adekwatny do oczekiwań i długości procesu twórczego – po 8 latach ciszy zespół nagrał jeden ze swoich najlepszych krążków. Poważny i dostojny, mniej piosenkowy od poprzednika, zawierający 6 rozbudowanych kompozycji utrzymanych w klimatach znanych z genialnego, debiutanckiego Vemod z 1993 roku. Jak mówi basista Jan Erik Liljeström: „Kiedy zaczynaliśmy pracę nad albumem przyświecała nam ambicja, by wznieść się na wyższy poziom i chyba nam się udało. Słuchając jednego utworu można się przenieść w kilka różnych miejsc, a całość to niezwykła podróż. Czuję, że ta muzyka może wywrzeć spore wrażenie”.
Wrażenie robi album jako całość, począwszy od dopieszczonej, sugestywnej okładki, poprzez równie mroczą treść, a skończywszy na samej muzyce dowodzącej niezwykłej dojrzałości artystyczno-wykonawczej członków kapeli. Nie szkodzi, że nagrywają rzadko – na ich płyty zawsze warto czekać, bo są dopracowane i przemyślane w najdrobniejszym szczególe. Utworów z Until All The Ghosts Are Gone nie powinno się słuchać pojedynczo – tylko zebrane razem wytwarzają niepowtarzalny, baśniowy, zarazem trochę niepokojący i tajemniczy klimat. Wchodzimy do świata, gdzie główne role grają nie tylko gitary, lecz także organy Hammonda, melotron i harmonijne głosy Nicklasa Barkera i Jana Erika Liljeströma. Niektóre nagrania ubarwia też flet i saksofon zaproszonego gościnnie Theo Travisa, znanego ze współpracy ze Stevenem Wilsonem oraz King Crimson. A same kompozycje potrafią oczarować i rosną z każdym kolejnym przesłuchaniem i właściwie wszystkie mają w sobie to coś, co nie pozwala przejść obojętnie obok tej muzyki i każe słuchać dalej. Ja najbardziej polecam melancholijną, 9-minutową Writing On The Wall, jedną z najpiękniejszych chwil w dyskografii Anekdoten, ale równie wielkie wrażenie robi dynamiczny, pełen ognia opener Shooting Star, bardziej akustyczny utwór tytułowy czy godnie zamykający album epicki instrumental Our Days Are Numbered. Zmieniają się tytuły, ale dusza tej muzyki pozostaje ta sama i dlatego tak dobrze działa na muzycznych wrażliwców. Nową płytą Skandynawowie udowodnili, że z przydługich wakacji powrócili w znakomitej formie.