REAL-VALENCIA 2-2 Valencia kończy marzenia Realu o mistrzostwie

Real Valencia 2-2 liga hiszpańska 2014/2015   Od porażki na Camp Nou wiadomo było, że mistrzem Hiszpanii prawdopodobnie zostanie mająca 4 punkty przewagi Barcelona, jednak Real nie odpuszczał walki, zaś Ancelotti obiecał wygrać wszystkie pozostałe 10 meczów. To dotychczas nigdy nikomu się nie udało w końcówce sezonu, lecz piłkarze poważnie wzięli się do pracy, a po siódmym kolejnym triumfie w Sewilli mission impossible czyli operacja 30 punktów zaczęła nabierać realnych kształtów. Do pełni szczęścia potrzebna była jedna wpadka rozpędzonych Katalończyków i wygrana dzisiaj na Bernabéu z Valencią. Przeciwnik to bardzo niewygodny – wystarczy dodać, że Real w La Liga nie potrafi wygrać u siebie z Valencią od 3 lat, zaś w styczniu to właśnie gracze Nuno Espirito Santo przerwali na Mestalla rekordową passę 22 kolejnych zwycięstw Królewskich. Teraz w Madrycie pozbawili ich mistrzostwa. Oczywiście matematyczne szanse nadal pozostały, ale nie ma co o nich nawet wspominać. Real nie będzie mistrzem bo po prostu na to nie zasłużył. Nie można wygrać Ligi rozgrywając w ważnych meczach tylko jedną dobrą połowę.
Mecz z Valencią był wielkim widowiskiem, jednak w pierwszej odsłonie obnażył wszystkie braki drużyny Ancelottiego, które są widoczne na tle każdego dobrze ułożonego rywala. Luki między formacjami, zupełnie odpuszczony środek pola, w którym goście rządzili jak chcieli, wolne tempo rozgrywania akcji, jak gdyby panowie od pierwszych minut byli zmęczeni, brak gry bez piłki, wychodzenia na pozycje, słabe zgranie zawodników. Chyba wystarczy, to nic nowego, piszę o tym od dawna. Jest to źle ułożona drużyna i jest to winą Carlo Ancelottiego. Dopóki on będzie szkoleniowcem Królewskich, nic się nie zmieni. Będą ciągłe nerwy, chwilowe zrywy, pojedyncze akcje, momenty chwały i wymęczone zwycięstwa, ale nie będzie wielkiej, pięknej piłki na miarę wielkości piłkarzy, jakich trener ma do dyspozycji.
Dzisiejszy mecz od początku źle się układał (już w pierwszej minucie groźną sytuację sprokurował Arbeloa) i choć madrytczycy nie grali zbyt dobrze, przy lepszej skuteczności spokojnie mogli prowadzić. Najpierw z rzutu wolnego kapitalnym strzałem w spojenie słupka z poprzeczką trafił Bale, potem główka Ronaldo wylądowała w podobnym miejscu, tylko po drugiej stronie bramki. W odpowiedzi świetna akcja Valencii – dośrodkował Gay?, mistrzowsko wykończył Alcácer i w 19 minucie goście objęli prowadzenie. Potem była niepokojąca kontuzja Kroosa (zastąpił go Illarramendi), a w 26 minucie kolejna bramka Valencii – tym razem uderzał Fuego. Skuteczność gości odwrotnie proporcjonalna do tego, co niedawno prezentowali na Camp Nou – tam mieli kilka lepszych sytuacji i rzut karny, a gola nie potrafili zdobyć. Przez moment Real wyglądał jak bokser po silnym ciosie, lecz i tak stworzył kolejne okazje. Znakomity strzał Bale’a z okienka wyjął Diego Alves, przewrotka Ronaldo trafiła w obrońcę, zaś Chicharito uderzył w słupek. Jeśli tego było za mało – w ostatniej minucie Real miał rzut karny. Cristiano uderzył nie najlepiej i Alves obronił. Jak nie idzie, to nie idzie. Warto dodać, że to czwarty rzut karny obroniony w tym sezonie przez Brazylijczyka.
Biała nawałnica ruszyła po przerwie. Wreszcie oglądaliśmy szybki, agresywny i zdecydowany Real Madryt, który co chwila stwarzał zagrożenie pod bramką Alvesa. Bramkarzowi udało się obronić strzał Chicharito, ale w 56 minucie bez bezradny, gdy po rzucie rożnym główkował Pepe. To jednak za mało. Kolejne okazje niewiele zmieniały, zaś w 73 minucie Alves jakimś cudem wybronił główkę Ramosa. Wreszcie w 84 minucie Isco wyrównał pięknym strzałem w okienko i emocji nie brakowało do samego końca. Obie drużyny miały swoje okazje ale wynik już nie uległ zmianie. Pytanie brzmi: dlaczego panowie nie grali tak agresywnie od początku? Wtedy wynik byłby zupełnie inny. Nawet jeśli dzisiaj brakowało szczęścia, to jednak trudno nie zauważyć, że brakowało też wielu innych elementów (wymieniłem je wyżej). Za drugą połowę duże brawa, ale to za mało. W środę z Juventusem trzeba przez 90 minut zagrać na pełnej intensywności. Teraz tylko Liga Mistrzów może uratować ten sezon, w którym Real miał zdobyć wszystko, a może wylądować z niczym.


Wybrane komentarze internautów:
Ten mecz z Valencią jak i cały sezon nie zależnie od wyniku w LM pokazał, jak słabą ławkę rezerwowych ma drużyna.
Nie ma napastnika TOP, który śmiało mógłby rywalizować z Benzemą, jakim był Higuaín – nie szło jednemu, to drugi strzelał i na zmianę.
Era Ikera również powinna po sezonie się zakończyć.
A co do Barcelony na koniec, bodajże w 7 ostatnich meczach strzelili 27 goli a stracili …… ZERO. I tym się różnimy od Barçy – oni mają i z tyłu, i z przodu, a my?
Jak mamy zdobyć tytuł, jak z drużynami z TOP4 La Liga zdobywany tyle punktów, że można policzyć dosłownie na palcach jednej ręki?
Sorry, ale żadne rekordy CR7 nie zmyją hańbiącego sezonu w naszym wykonaniu, tylko wygranie LM może to osłodzić, ale czy z taką grą jesteśmy w stanie pokonać Juve i prawdopodobnie Barçę w finale? Nie sądzę….
Jak to napisał wczoraj ktoś fajnie, Real nawet potrójnej korony nie był w stanie zdobyć (Liga,Puchar kraju i LM), co Barcelonie w ostatnich latach zdarza się kolejny raz…
Szroty typu Cziczarito i Iker out po sezonie, sentymenty sentymentami legendy legendami ale potrzeba zmian w zespole drastycznych i brutalnych, trzeba graczy z ambicją a nie rutyniarzy, co myślą, że wyjdą na boisko i mecz sam się wygra.
CR7 też w najważniejszym sezonie stracił formę, nastrzelał ogórkowym drużynom i radość dzieci była, a gdy doszło do meczów z Atlético, Barçą czy Valencią to gasł…. i to go własnie odróżnia od Messiego, który nie czeka na wyłożoną patelnię tylko sam ciągnie drużynę i jest decydujący. Karzeł jaki jest taki jest ale jedno podanie … jedno zagranie i jest gol…
Zobaczcie na radość Messiego i Neymara po golu na 3-0 z Bayernem… jak bracia, jak przyjaciele, jak rodzina. U nas tego nie ma tylko fochy gwiazdeczki z żelem na głowie Álvaro strzelił gola pierwszego od 100 lat… Tego mi właśnie brakuje, że u nas to jest takie sztuczne… piszę to jako kibic Realu od 20 lat….
Pozdrawiam kumatych i bez napinki, czasami w dupę trzeba dostać żeby się obudzić w końcu z letargu, a nasz zespół dalej w nim tkwi.


Jestem wielkim fanem Carlo, ale muszę z ciężkim bólem serca przyznać, że z tym trenerem mistrzostwa się nie doczekamy. Wuefista, żółtodziób, amator Lucho rotował składem, a ławkę miał mniej więcej taką samą jak my, i jak na tym wyszedł? Barcelona może zdobyć tryplet, bo się nie bał rotować, a Carlo jest tak doświadczonym trenerem, że powinien wiedzieć, że jednym składem nie da się grać wszystkich meczów.
Powracając jeszcze do rotacji – pewnie byśmy się ich nie doczekali, gdyby nie kontuzje Jamesa, Bale’a, Modrica i Benzemy.
Od początku roku rozegraliśmy dobre spotkania tylko z Atlético, Barceloną i slabą Granadą. Reszta to była szarpana gra z przebłyskami. Nasza obrona traci 34 bramki, a Barcelony tylko 19, mimo że mamy lepszych obrońców od Barcelony i to nie tylko wina słabego Ikera na bramce. Drugi raz z Ancelottim tracimy powyzej 30 bramek w lidze.
Carlo uratować może już tylko LM.


Szczęście jest potrzebne ale tłumaczenie przegrania ligi poprzez brak szczęścia jest co najmniej śmieszne i żenujące, by nie powiedzieć chore. Mamy trenera, który zna piłkarzy, mamy piłkarzy, którzy znają trenera, mamy za sobą udany sezon, przychodzą młodzi, świetni zawodnicy. Do tego wszystkiego dochodzi Barcelona z spiskami, sprawami w sądzie, kłótniami i zakazami transferowymi. Czy wtedy ktoś by powiedział, że Real co najwyżej może wygrać LM, a Barcelona 10.05.2015r zapewni sobie 5 w ciągu ostatnich 7 lat Mistrzostwo Hiszpani oraz będzie w Finale PK z Atlético Bilbao, które dostanie 3,4,5 w plecy? Czy przypuszczałby w grudniu, że Real na 8 meczy z AM wygra raz, a Barcelona ogra PSG, Man City, Atlético, Valencię, Bayern, Real? NIE, NIE i jeszcze raz NIE!
Jestem naprawdę zawiedziony tym sezonem, przecież to Barça nie miała NIC wygrać przez 2 lata, nie MY!


Tak na chłodno patrząc to jest mi wstyd, że od 2009 roku, gdy zaczął się kolejny wielki projekt Florentino i przez 6 lat do klubu przychodzili piłkarze pokroju Cristiano, Kaki, Benzemy, Xabiego, Özila, Di Maríi, Isco, Jamesa, Kroosa itd., Real zdobył TYLKO JEDNO mistrzostwo kraju. Na tak wielki klub to zdecydowanie za mało. Rok był Pellegrini, nic. 3 lata Mourinho, jedno mistrzostwo. 2 lata Ancelotti, nic, a nawet powiem więcej, 2 raz oddane mistrzostwa na własne życzenie w trochę frajerski sposób.


Nie ma się co rozwodzić nad przegranym sezonem. Gdyby Real miał zmienników na odpowiednim poziomie, to nie byłoby dziś takiej sytuacji. Niestety, ale na tym poziomie nie da się grać bez drugiej linii.
Mecz z Valencią nie podobał mi się taktycznie. Nie rozumiem nigdy tych wrzutek ze skraju pola karnego. Tak się nie da sforsować żadnej szczelnej obrony. Nie wiem, czy to Ancelotti każe im tak grać, czy sami walą głową w mur. W finale Ligi Mistrzów potrafili rozerwać obronę rywala grą po ziemi i bez dośrodkowań. Wczoraj łapałem się za głowę patrząc na ten wyspiarski futbol.


W koncówce sezonu odbija się nam czkawką ta świetna passa z jesieni. To jest tak, że człowiek po świetnej imprezie jest zajechany i ma kaca, tak samo Real jest zajechany w najważniejszym momencie sezonu.
Kogo to jest wina?
Oczywiście ciepłego misia, który przy prowadzeniach 3/4:0 robił zmiany w 85,88,90 minucie nie dając szans dla rezerwowych. Taki Chicharito pokazał na przykład to, że warto mu było dać więcej szans na pokazanie się. To samo tyczy się Toniego. Dla mnie dziś Illarramendi grając na pozycji Toniego się podobał. Dlaczego w meczach ze słabszymi przeciwnikami nie odciążyć Niemca i nie wpuścić Illarramendiego?
W koncu i niemiecka maszyna nie wytrzymała takiej ilości meczów. W tym spotkaniu mieliśmy jakąś niemoc. Kilkukrotnie obijaliśmy słupki i poprzeczki, mało tego został zmarnowany rzut karny. Jednak nie zmienia to faktu, iż z lepszym bramkarzem ten mecz byłby wygrany. W Barcelonie obaj bramkarze grają i obaj zjadają kreta na śniadanie formą. Valencia nie strzeliła bramek Barcelonie tylko dlatego, ponieważ w kryzysowych momentach ratował ich Brawo.
Nie da się wygrywać pucharów wychodząc w 10 a czasami nawet w 9.
Kolejny as to Ronaldo. Jak świetnie grał w 2014 roku, tak 2015 rok jest tragiczny w jego wykonaniu. Niby te bramki strzela, jednak nie ma w sobie tej iskry. W tym roku jedynie co może to pastować buty dla Messiego jak mu oczywiście pozwoli. Smutna prawda, ale prawdziwa. Między tymi graczami jest taka sama przepaść jak między Ikerem a Neuerem.
Drugi rok z rzędu przegraliśmy ligę koncertowo po frajersku. Mając lidera tracimy punkty z rezerwami Willarreal, ośmieszamy się z Bilbao, prowadząc 2:0 przegrywamy 2:4 z Realem Sociedad, w meczach z Valencią na 6 punktów zdobywamy 1, z Atlético 0, tak się mistrzostwa zdobyć nie da w tej lidze.
Wyjścia widzę dwa: albo wzmacniamy skład i Ancelotti nauczy się, co to jest rotacja, lub dziękujemy mu za współpracę, zatrudniamy Kloppa i dajemy mu pełną władze jeśli chodzi o wzmocnienia. Zdobyliśmy tą upragnioną ligę mistrzów tylko dlatego, że Ancelotti miał świetnie ułożony zespół po poprzedniku. Zmiany jakie on dokonał nazwać mogę kosmetycznymi. Ten rok pokazuje dobitnie, jak ten geniusz potrafi zarządzać zespołem. Zresztą w całej swojej trenerskiej karierze zdobył tylko 3 mistrzostwa kraju. O czymś to świadczy.


Mecz Barça – Valencia i Real – Valencia to idealny opis tego sezonu, po prostu chichot rzeczywistości. Każdy chyba wie o czym mówię, a jak nie to sprecyzuje – pierwsza połowa tamtego meczu i pierwsza połowa Naszego meczu 🙂 Dlatego tej ligi nie można było po prostu wygrać.
Po drugie piłkę oglądam dość długo, ale takiego pecha i przeciwności to ja dawno nie widziałem i naprawdę rzadko kiedy tłumaczę tak porażki, ale ten sezon to po prostu jakaś klątwa, nie da się wygrać nic mając takie „szczęście”, które w piłce jest bardzo potrzebne. Wygranie czegokolwiek będzie cudem.
Juventus wypoczęty, liga wygrana, pierwszy mecz z Nami wygrany. Jeśli nas nie przejdą to się mocno zdziwię. Poza tym dodając Nasze szczęście to zapewne ktoś jeszcze do tego meczu wypadnie, albo nie wiem, bramka nam się zarwie, piłka pęknie w czasie lotu na pustą i się zatrzyma… no coś w ten deseń na pewno.


W tym sezonie Real zawiódł naprawdę zawiódł. Kiedy rozegraliśmy historyczny sezon, w którym odnieśliśmy spore sukcesy, padło zdanie „to jest początek cyklu”. Uśmiechnąłem się i pomyślałem, że to jest czysta prawda, ekscytowałem się kiedy oglądałem jaki mamy młody i utalentowany skład z najlepszym piłkarzem świata. Nadzieja na obronę LM była ale bardziej liczyłem na sukces w Lidze Hiszpańskiej, którą wygraliśmy ostatnim razem w sezonie 2011/2012. Kiedy trwała passa 22 zwycięstw z rzędu, kiedy ograliśmy w przepiękny sposób Barcelonę na Estadio Santiago Bernabéu, a kibice przy każdym podaniu krzyczeli „olee” pomyślałem „a więc to mieli na myśli mówiąc o początku cyklu”. Niestety piłka jest sportem pięknym ale również zaskakującym i nieprzewidywalnym. Do teraz pamiętam mecz z Milanem dla Arabów i pierwszą porażkę. Potem przyszła nieszczęśliwa Valencia i od tego momentu, od tego meczu Real NIE zagrał ani razu takiego meczu, który przypominał ten Real z passy zwycięstw. Czy mieliśmy pecha w tym sezonie? Tak, mieliśmy, i to wielkiego. Ale nie można zwalać porażki w lidze na pecha, bo jest to dosyć żenujące. Po prostu najmocniejszy od 10 lat Real przegrywa po raz kolejny Ligę ze słabą, przesiąkniętą aferami i kłótniami Barceloną. Skoro nie teraz, to kiedy Panowie? Kiedy!!?
Nie wierzę w zwycięstwo w LM, skoro nie udało się to Manchesterowi Fergusona, Bayernowi Heynckesa i Barcelonie Guardioli to Realowi Ancelottiego tym bardziej.


Liga to owoc całego sezonu, mozolnej pracy dzień w dzień. Zbierania punktów co tydzień. Potrafienia zarządzać kadrą tak, by mieć jak najmniej spadków formy. Szczęście czy pecha można mieć w jednym czy dwóch meczach, szczęście potrzebne jest do wygrania LM czy PK, gdzie jeden gorszy mecz czy nawet połowa niszczą marzenia. W tym sezonie okazaliśmy się po raz kolejny słabsi. Błędy popełniali wszyscy z Carlo na czele. 4 pkt na 18 z czołówką. To nie jest przypadek. Przypadkiem też nie są tylko 3 mistrzostwa w CV Carlo. Ten trener po prostu nie potrafi przygotować i zarządzać zespołem na dłuższą metę. Świetnie potrafi przygotować zawodników pod dwumecz, ale w lidze nie o to chodzi. Ja uważam że z tym trenerem nie zdobędziemy ligi. Gdyby on pokazywał podczas pobytu w Madrycie, że uczy się na błędach i wyciąga wnioski, to miałbym inne zdanie i nadzieje. Ale jestem przekonany, iż w następnym sezonie będzie tak samo. Zajeżdżanie pierwszej 11. Granie zawodnikami bez formy, zlewanie ławki. Tak naprawdę musimy wygrać 2 mecze. 2 mecze dzielą nas od czegoś historycznego. W tym sezonie dla mnie i pewnie dla większości liga była priorytetem. Była w naszym zasięgu, Barcelona co jakiś czas rzucała nam koło ratunkowe. Tylko ich trener potrafi uczyć się na błędach i tych kół było coraz mniej. Dla mnie to jest kompromitacja przegranie w tym sezonie ligi. W sezonie, w którym Carlo miał już rok pracy za sobą, miał przeciwko sobie niedoświadczonego trenera. Barcę, za którą ciągnie się smród afer. W grudniu i styczniu tam prawie doszło do rozłamu. I mimo tych sprzyjających okoliczności na 2 kolejki przed końcem mamy 4 pkt straty do Barçy. 5 mistrzostw Barçy przy naszym 1 w ciągu 7 lat. Nie bójmy się tego powiedzieć: to oni są hegemonem tej ligi i nic się nie zmieni jeżeli sztab, zawodnicy i Pérez nadal będą tak podchodzić do sytuacji.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: