REAL-ALMERIA 3-0 Spokojna wygrana po nudnym meczu

Real Almeria 3-0 liga hiszpańska 2014/2015   Wygranie ligowego meczu z Almerią było nie tylko obowiązkiem Królewskich – w środowy wieczór na Bernabéu miało być lekko, łatwo i przyjemnie. Po wczorajszym koncercie Barcelony, która grając na luzie tylko w samej pierwszej połowie wsadziła Granadzie 5 bramek (jedna ładniejsza od drugiej), kibice oczekiwali podobnej goleady w Madrycie. Jakże się zawiedli! Real wprawdzie grał w eksperymentalnym zestawieniu, bez kilku podstawowych graczy, za to z beznadziejnym Illarrą w środku i równie kiepskim Jesé na skrzydle (to niemal tak, jakby grał w dziewiątkę), jednak to w niczym nie tłumaczy żałosnego spektaklu, jaki piłkarze zafundowli fanom. Panowie biegali tylko przez kilka minut, potem gra była apatyczna, schematyczna, bez wychodzenia na wolne pole czy gry na jeden kontakt – nie wiem, czy madrytczycy pod wodzą Ancelottiego w ogóle wiedzą, co oznaczają takie terminy. I dopóki Włoch będzie siedział na ławce trenerskiej, niewiele się zmieni. Przez pierwsze 45 minut trudno nawet było odgadnąć, która drużyna broni się przed spadkiem z ligi, a która podobno celuje w mistrzostwo. Zresztą po zmianie stron wcale nie było lepiej. Przykro było patrzeć, jak ligowi outsiderzy grają w dziada w madryckimi gwiazdorami w ich świątyni. Oczywiście niewiele z tego wyszło, bo gracze Almerii nie potrafią wykańczać swoich akcji i nie zagrozili bramce Navasa, lecz ich klepanie w środku pola i umiejętne wyzwalanie się z leniwego pressingu Królewskich naprawdę mogło się podobać. Ostatecznie przewaga umiejętności czysto piłkarskich wzięła górę i Real wygrał 3-0, ale swą grą pozostawił spory niesmak. Można zrozumieć potrzebę odpoczynku przed najtrudniejszymi starciami z Sevillą, Valencią i Juventusem, ale czy mimo to nie można grać efektownie, przeprowadzać ładnych akcji, nie gubić piłki w prosty sposób, pokazać coś na miarę królewskiego herbu?
To typowy mecz do zapomnienia i właściwie nie byłoby o czym pisać, gdyby nie jedno wydarzenie: gol nr 100 strzelony przez Real w Primera División, który był przedniej urody. Widząc bezradność kolegów niepotrafiących stwarzać żadnych klarownych sytuacji, tuż przed przerwą na strzał z 20 metrów zdecydował się James. Uderzył z powietrza i trafił idealnie wyprowadzając Real na prowadzenie ożywiając na moment zasypiających kibiców. Skoro Ronaldo od dawna nie wbija takich bramek, robi to Kolumbijczyk, prawdziwe objawienie tego sezonu. Jubileuszowe trafienie było ozdobą kolejki, a Real Madryt po raz szósty z rzędu łamie La Liga barierę 100 goli – to też swoisty rekord. Wcześniej, zanim nastała era Cristiano Ronaldo, w ponad stuletniej historii zdarzyło się to tylko raz – ot taka ciekawostka obrazująca znaczenie Portugalczyka i jego osiągnięć, choć akurat dzisiaj CR7 zaliczył przeciętne zawody i nie wpisał się na listę strzelców. Przy drugim golu w 49 minucie uprzedził go Dos Santos trafiając do własnej bramki, zaś w 84 minucie Arbeloa. Zgodnie więc z oczekiwaniami 3 punkty zostały w Madrycie, zaś fanom Realu pozostaje wierzyć, że forma Realu jest zupełnie inna, a dzisiejszy występ był tylko zasłoną dymną przed arcyważnym meczem z Sevillą na Pizjuán, gdzie o zwycięstwo będzie bardzo trudno.


Plus meczu: James
Minus meczu: Illarramendi, Jesé

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: