SCHALKE-REAL 0-2 Spokojna wygrana w Gelsenkirchen

Schalke Real 0-2 Liga Mistrzów 2014/2015   Mając w pamięci fantastyczny mecz z ubiegłego roku wylosowanie Schalke 04 Gelsenkirchen w 1/8 finału Ligi Mistrzów uznano w Madrycie za całkiem korzystne zrządzenie losu. To było w grudniu, Real bił rekordy strzeleckie i wygrywał kolejne 22 mecze, więc nie było podstaw do niepokoju. Sytuacja jednak uległa diametralnej zmianie, a nękana kontuzjami drużyna Ancelottiego popadła w głęboki kryzys formy i w 2015 roku nie rozegrała jeszcze dobrego spotkania. O powtórzeniu w Niemczech wyniku 6-1 nie było więc mowy, lecz Królewscy pojechali licząc na zwycięstwo dające spokój przed rewanżem w Madrycie. Wygrać się udało lecz do stylu gry madrytczyków wciąż można i nawet trzeba mieć spore zastrzeżenia. Ale o stylu zapomnimy, a wygrana w Niemczech zawsze ma swoje znaczenie.
   Real rozkręcał się bardzo wolno. Niby kontrolował grę, nie dopuszczał do zagrożenia ze strony gospodarzy, lecz nie miał też pomysłu na sforsowanie szczelnej obrony Schalke. Pierwszy strzał dopiero w 18 minucie oddał… Lucas Silva, dla którego był to debiut w Lidze Mistrzów i pierwszy mecz rozgrywany od samego początku. Trzeba pochwalić Ancelottiego za tę decyzję, bo Brazylijczyk miał szansę udowodnić, że zjada Illarrę na śniadanie. Nie tracił piłek, naciskał na przeciwników i skutecznie je odbierał, a przede wszystkim nie zatrzymywał akcji i grał do przodu. Z boiska wiało nudą aż do 26 minuty, gdy piękne podanie Carvajala na gola zamienił Cristiano Ronaldo. Po tym trafieniu Real zaczął grać nieco lepiej, choć nadal bez magii. Szansę na podwyższenie wyniku miał jeszcze raz Portugalczyk w 34 minucie, gdy jego dobry i wreszcie celny strzał z rzutu wolnego obronił młody bramkarz gospodarzy. Pierwszą połowę zupełnie przespał notujący wiele strat Benzema, najsłabszy dzisiaj na boisku. Podsumowując trzeba napisać, że do przerwy nie było to zbyt interesujące spotkanie – spokojna gra dwóch nie najlepszych drużyn, z których jedna wyraźnie dominuje lecz nie potrafi tego udokumentować. Pełno było niedokładności i strat z jednej, jak i drugiej strony, sporo bezproduktywnego biegania, zabrakło wychodzenia na pozycje i konstruktywnych, zorganizowanych akcji.
   Po zmianie stron było jeszcze gorzej. Niczym w spotkaniu ligowym z Deportivo Królewscy byli kompletnie zagubieni. Wprawdzie kontrolowali grę z tyłu, ale z przodu przez pół godziny nie potrafili stworzyć żadnego zagrożenia. Nawet szkoda te żałosne popisy komentować. Zachęceni taką bezradnością gospodarze ruszyli do ataku i w 74 minucie Platte trafił w poprzeczkę bramki Casillasa. Niewiele brakowało do wyrównania lecz chwilę później to Real cieszył się z gola, i to z jakiego! Marcelo rozgrywający dotychczas przeciętne spotkanie zdecydował się na uderzenie prawą nogą (!) z 20 metrów prosto w samo okienko bramki Wellenreuthera. Prawdziwe golazo praktycznie zakończyło rywalizację. Realowi już się więcej nie chciało, a Schalke może i chciało lecz niewiele potrafiło. Tak to należy podsumować. Blancos rozegrali średnie spotkanie ale zbytnio się nie męcząc wygrali na terenie rywala i to jest najważniejsza wiadomość. A zwycięstwo to ma swoje dodatkowe znaczenie, jest to bowiem wygrana nr 10 z rzędu w Lidze Mistrzów, co stanowi wyrównanie rekordu Bayernu Monachium z roku 2013.


Minus meczu: Benzema

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: