Emocje w walce o Pichichi

Pichichi Cristiano Ronaldo kryzysKiedy dwa miesiące temu Cristiano Ronaldo bił rekordy strzeleckie i po 15 kolejkach miał na koncie 25 strzelonych goli, wydawało się oczywiste, że walka o trofeo Pichichi – tytuł najlepszego strzelca ligi hiszpańskiej, zostało rozstrzygnięte. Portugalczyk miał na koncie więcej bramek niż całe ofensywne trio Barcelony razem (Messi + Neymar + Suárez), a swego największego rywala wyprzedzał o 12 trafień. Od 5 lat ci dwaj panowie rządzą nie tylko w Primera División, lecz w całym światowym futbolu. To jednak Leo Messi ma na koncie 3 Pichichi (Cristiano 2) oraz dzierży absolutny rekord w ilości strzelonych goli (50 w sezonie 2011/2012). Po 15 kolejce można było sądzić, że i ten rekord zostanie w tym roku pobity. Nikt nie mógł przewidzieć, że Cris, a wraz z nim cały Real, wpadnie w największy dołek podczas swego pobytu w Madrycie. Portugalczyk od połowy grudnia rozegrał 10 spotkań, a trafiał tylko w trzech z nich! Zdobył 4 bramki, co daje średnią 0,4 gola/mecz, jakże odmienną od tej z grudnia (ponad 1,6). Cristiano nie strzelił gola od 3 spotkań i choć nie jest tajemnicą, że ma problemy w życiu osobistym (po 5 latach zakończył swój związek z Iriną), jak na tak efektywnego profesjonalistę nie jest to żadnym tłumaczeniem. Jak na złość, kryzys Ronaldo i całego Realu zbiegł się w czasie z eksplozją formy Barcelony (31 goli w 8 ligowych meczach) i Messiego, który właśnie dogonił portugalskiego cracka w liczbie hat-tricków Primera División (23). W czasie niemocy Cristiano (3 gole w La Liga od 15 grudnia) Messi zdobył 13 bramek i zniwelował dystans w walce o koronę najlepszego strzelca. Wynik na razie brzmi 28-26 dla gracza Realu, lecz jeśli nic się nie zmieni, Argentyńczyk za moment wyjdzie na prowadzenie. Już prowadzi w liczbie asyst (12-10), lecz to walka o Pichichi rozgrzewa emocje. Pozostaje trzymać kciuki za powrót wielkiego Cristiano, bo bez jego bramek Real gra w kratkę i jest jedynie cieniem wielkiego klubu. Oczywiście na ten kryzys ma wpływ wiele innych elementów, z nieudolnym prowadzeniem drużyny przez Ancelottiego i licznymi kontuzjami na czele, ale forma Portugalczyka ma kluczowe znaczenie.
   A propos przyczyn słabej postawy Królewskich w tegorocznych meczach, ciekawy artykuł niedawno zaprezentowała hiszpańska MARCA. Analizując grę Realu doszła mniej więcej do tych samych wniosków, co ja komentując poszczególne spotkania, gdzie nie szczędzę cierpkich słów piłkarzom, a przede wszystkim ich trenerowi. Rzeczowa analiza nie wyklucza bycia fanem, a nadmierne pochwały niczemu dobremu nie służą, o czym często zapominają bezkrytyczni fanatycy patrzący na Real przez różowe okulary. Od najlepszej drużyny świata mamy prawo wymagać znacznie więcej niż ostatnio otrzymujemy. We wspomnianym artykule trafnie zauważono, że środek pola Realu z autostrady z czterema pasami i płynnym ruchem stał się zakorkowaną drogą krajową. Brakuje świeżości w rozegraniu, szybkich podań i jasnych pomysłów na grę. Obok schematyczności i przewidywalności zwrócono uwagę na brak świeżości i wyobraźni w rozegraniu akcji, brak rotacji lecz również brak dobrych rozwiązań na ławce, plagę kontuzji, błędną politykę nienaruszalności BBC, słabość w sferze mentalnej oraz kiepską formę Cristiano – głównego goleadora drużyny, o czym wspomniałem wcześniej. Paradoksalnie lekiem na wiele problemów może się okazać powrót do Ligi Mistrzów i regularnych spotkań co 3-4 dni. Może wtedy zawodnicy złapią rytm meczowy, bo dłuższe przerwy im wyraźnie nie służą. O słuszności tej tezy przekonamy się już niebawem. Jeśli magia szybko nie powróci na Bernabéu, Real może zakończyć sezon z pustymi rękami. W takim klubie to nieakceptowalne. Zwłaszcza po najlepszym roku w historii.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: