EMIGRATE Silent So Long

Emigrate Silent Long recenzja Rammstein kruspeEMIGRATE
Silent So Long
2014

Na nowy album grupy Rammstein w najbliższym czasie się nie zanosi, fani muszą więc na razie zadowolić się krążkiem Silent So Long zespołu Emigrate, który został powołany do życia w 2005 roku przez Richarda Kruspe, gitarzystę i założyciela niemieckiej kapeli. Jeśli chodzi o popularność to Kruspe wprawdzie pozostaje w cieniu charyzmatycznego wokalisty Tilla Lindemanna (co nikogo nie powinno dziwić – to norma, że frontman zbiera wszystkie laury), jednak to właśnie Kruspe jest liderem i głównym motorem napędowym tej potężnej machiny. Niemieckich klasyków tanz metalu (czy jak kto woli: industrial metalu) przedstawiać nie trzeba, lecz ich przyszłość stoi pod sporym znakiem zapytania. Ostatni album wydali 5 lat temu, a i tak były to tylko słabe echa tego, co proponowali w latach 90. Zrozumiałe są więc duże oczekiwania wobec Emigrate, lecz od razu zaznaczę – to zupełnie inny zespół i jeśli ktoś oczekuje powtórki z Rammstein, może poczuć niedosyt.
Płyta Silent So Long to już drugi krążek gitarzysty. Ten sprzed 7 lat zawierał więcej odniesień do macierzystej formacji, teraz jest nieco inaczej. Kruspe lawiruje między alternatywą a rockiem, ochoczo korzystając z elektroniki i tylko czasem dodając elementy industrialne. Właściwie mamy tu wszystkiego po trochu, a ponieważ wokal jest nieco bezbarwny, całość nie robi wielkiego wrażenia. Brak spójności stylistycznej to na pewno wada wydawnictwa lecz poszczególne piosenki mogą się podobać. Sytuację komplikują liczni goście – trudno o spójność, gdy 6 na 11 piosenek śpiewa ktoś inny! I tak utwór tytułowy, gdzie słyszymy Jonathana Davisa, brzmi jak Korn; Rock City z udziałem Lemmy’ego to wypisz wymaluj Motörhead; z kolei Hypothetical całkowicie zdominował Marilyn Manson. To są naprawdę fajne kawałki, ten ostatni najmocniejszy w zestawie, ale każdy inny i widać (słychać), że Richard Kruspe wciąż szuka własnej tożsamości. A wydawało się, że już na debiucie ją znalazł… Ale to jeszcze nic – w najbardziej przebojowym numerze Get Down śpiewa Kanadyjka Peaches, ale to nowofalowy mainstream, zupełnie odległy od reszty propozycji. Na szczęście są też utwory industrialne, mocno rammsteinowate, bo tak naprawdę tego oczekuję od mózgu niemieckiej kapeli. Niewiele tego, ale taki Faust, a jeszcze bardziej My Pleasure rysują banana na zawiedzionej twarzy. Oba te kawałki przebija Rainbow – konkretny riff, chwytliwy refren, zdecydowanie numer jeden w całym zestawie.
Dobrze, że Kruspe wydał kolejny krążek. Szkoda, że zabrakło na nim duszy i artysta nie może się zdecydować, w jakim kierunku chce podążać. Oby tę drogę jak najszybciej odnalazł. Silent So Long ma niezłe momenty, lecz jako całość zupełnie nie przekonuje.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: