BILLY IDOL Kings & Queens Of The Underground

BILLY IDOL
Kings & Queens Of The Underground
2014

Billy Idol to niekwestionowana gwiazda rocka lat 80. Może nie nagrywał wielkich płyt, ale wylansował kilka pamiętnych hitów, z Eyes Withous A Face, ostrym jak brzytwa White Wedding i niedoścignionym Rebel Yell na czele. Po dość słabym albumie z 1993 roku Cyberpunk artysta zamilkł na całe 12 lat, lecz wydany wtedy krążek Devil’s Playground tylko utwierdził fanów w przekonaniu, że jego czas się skończył. Ale muzykiem się jest przez całe życie i nigdy nie wolno się poddawać. Minęło 9 lat i oto Billy Idol uraczył nas kolejnym wydawnictwem. Kings & Queens Of The Underground to comeback pełną gębą i bardzo miłe zaskoczenie dla fanów Brytyjczyka. Płyta jest nierówna i choć nie ma tu hitów na miarę wspomnianych wyżej, wstydu na pewno nie przynosi i daje nadzieję, że 59-letni wokalista nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Billy odrobił pracę domową (miał na to 9 lat!) i wrócił do sprawdzonych patentów. Na gitarze gra stary znajomy Steve Stevens i jego mięsiste solówki są ozdobą albumu, zaś producentem jest inny weteran Trevor Horn, którego lista podopiecznych jest długa i imponująca (m.in. Tina Turner, Frankie Goes To Hollywood, Tom Jones, Paul McCartney, Seal, Grace Jones, Pet Shop Boys, Mike Oldfield, Genesis, Yes). Wszystko więc brzmi jak trzeba, Idol śpiewa doskonale (barwa głosu bez zmian), a same kompozycje mogą się podobać. Nie wszystkie, bo np. tytułowa to jakiś koszmarny walczyk, ale mocny opener Bitter Pill wcale nie jest gorzką pigułką, singlowy kawałek Can’t Break Me Down wprawdzie dupy nie urywa, lecz może się podobać (w teledysku muzykowi partneruje polska aktorka i tancerka Izabella Miko!), stadinowy Save Me Now to już prawdziwy hicior, zaś mój faworyt Postcards From The Past ma w sobie sporo nawiązań do Rebel Yell czy White Wedding (zgoda, nie ta klasa, ale coś w tym jest). Jest jeszcze niezła ballada Eyes Wide Shut (piosenki z „oczami” Billy’emu zawsze wychodzą) oraz nieco „cultowa” w klimacie One Breath Away, i choć reszta prezentuje się raczej bezbarwnie, to te kilka numerów wystarczy na w miarę przyzwoitą ocenę. Billy Idol powrócił w obiecującej formie i wypada jedynie życzyć, by poszedł za ciosem i na kolejny album nie kazał czekać 9 lat.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: