DIETER MEIER
Out Of Chaos
2014
Czy słyszeliście o debiucie płytowym w wieku 69 lat? Wprawdzie Dieter Meier na rynku muzycznym jest doskonale znany – wraz z Borisem Blankiem tworzył szwajcarską elektro-popową, bardzo popularną w latach 80. grupę Yello, a jego charakterystyczny głos był równie ważny jak i eksperymentalna muzyka młodszego kolegi. Meier ze swoim zamiłowaniem do samplowania znacznie wyprzedził swoją epokę, on też wyreżyserował wszystkie teledyski zespołu. Gdy świat nieco zapomniał o Yello, Dieter postanowił zaskoczyć po raz kolejny – właśnie wydał swój pierwszy solowy album, nad którym pracował kilka lat. Album zdecydowanie bliższy stylistyce Toma Waitsa i Nicka Cave’a (notabene na perkusji gra Thomas Wydler z zespołu Cave’a Bad Seeds) niż Yello. Album chaotyczny (Out Of Chaos) i różnorodny stylistycznie, z syntezatorowymi brzmieniami, bluesem i piosenkami kabaretowymi. Pewnej spójności muzyce nadaje głęboki głos Meiera, który – nie oszukujmy się, nigdy wielkim wokalistą nie był i nadal nie jest.
Nie przekonuje mnie twórczość Nicka Cave’a, zaś Toma Waitsa uważam za jednego z największych nudziarzy, trudno mi więc wykrzesać entuzjazm dla mruczanych piosenek Meiera. Przez sentyment do Yello dałem im szansę, ale to ciągle nie moja bajka. Co na plus? Na pewno yellowaty opener Lazy Night, ozdobiony skrzypcami transowy Busy Going Nowhere, radosny Night Porter, zaraz po nim przejmujący Loveblind, dostojny i mroczny The Ritual – coś w tym jest, nie mogę zaprzeczyć. Są też zupełne nieporozumienia – Another Day czy Jimmy to tylko niesmaczne żarty, ale przecież Meier zawsze był żartownisiem i tak postrzegał swój udział w Yello. Obaj panowie się dobrze bawili, a publika razem z nimi. Tu jednak jest na poważnie i nie wszystko wypada. Z drugiej strony – Dieter nigdy nie był tuzinkowym ani przewidywalnym artystą, a takim wolno więcej. Jego solowy debiut wypada oficjalnie odnotować, ale raczej jako barwną ciekawostkę. Wysłuchałem i zapomniałem. Za to do niektórych kawałków Yello jeszcze nieraz chętnie wrócę.