Trzecioligowa Cornell? była pierwszym przeciwnikiem Królewskich w walce o Puchar Króla. Na mecz w Barcelonie (rozgrywany wyjątkowo na stadionie Espanyolu) nie pojechało kilku najważniejszych graczy pierwszej drużyny więc trudno było oczekiwać piłkarskich fajerwerków, jednak celem było zwycięstwo i zapewnienie sobie spokoju przed grudniowym rewanżem. Przypomnę, że rok temu Real męczył się z trzecioligową X?tivą i uzyskał wstydliwy bezbramkowy remis. Wprawdzie potem były same zwycięstwa i to bez straty bramki (aż do finału wygranego 2-1 z Barceloną), jednak tamto spotkanie pozostawiło spory niesmak. Inaczej było dzisiaj – wprawdzie drugi garnitur Blancos nikogo swą grą nie porwał, lecz zadanie wykonano i to zachowując dobrą skuteczność. Real wygrał pewnie 4-1, a gospodarze mogli się cieszyć z bramki strzelonej mistrzowi Europy. Od porażki z Atlético to dziesiąte kolejne zwycięstwo madrytczyków, którzy w tym czasie strzelili rywalom 42 bramki, tracąc zaledwie 7.
Sam mecz nie wymaga długiego opisu. Zgodnie z oczekiwaniami Real przeważał przez całe spotkanie i chociaż z przodu grał bezbarwnie, z tyłu kasował wszystkie akcje ambitnych i nieźle się prezentującyh gospodarzy. Wszystkie za wyjątkiem jednej, kiedy to w 20 minucie Óscar Mu?oz ucieszył trybuny wyrównującym golem. 10 minut wcześniej po zagraniu Jamesa z rzutu rożnego gola strzelił bohater wieczoru Raphaël Varane, który był najlepszym „napastnikiem” drużyny w pierwszej połowie. To najlepiej świadczy o grze ofensywnej Realu. W 36 minucie po podaniu Isco znów najwyżej wyskoczył Varane i zdobył drugiego gola. Po przerwie błysnął Chicharito. W 53 minucie Meksykanin precyzyjnym uderzeniem zdobył trzeciego gola i praktycznie przesądził o losach rywalizacji. W 60 minucie na boisku pojawił się Marcelo i nieco ożywił ataki swojej drużyny, a kwadrans później sam strzelił bramkę ustalając wynik spotkania. To mecz do zapomnienia – najważniejsze, że mimo niewielkiego zaangażowania udało się wysoko wygrać praktycznie przesądzając sprawę awansu do kolejnej rundy Copa del Rey, gdzie czekać będzie już znacznie trudniejszy rywal – mistrz Hiszpanii Atlético Madryt.