TONY BENNETT & LADY GAGA
Cheek To Cheek
2014
Czym nas jeszcze zaskoczy Stefani Joanne Angelina Germanotta, czyli inaczej Lady Gaga? Ma na koncie więcej skandali i ekstrawagancji niż hitów, a tych przecież też było całkiem sporo. Gagamania wydaje się przemijać, ostatni album artystki Artpop zrobił klapę, pora więc na zmianę stylu i zaszokowanie słuchaczy po raz kolejny. Jak inaczej nazwać nagranie albumu z 88-letnim wokalistą jazzowym? Taki krok to bardzo dobry ruch – płyta ze starymi, klasycznymi piosenkami jest bezpieczna i powinna spodobać się wszystkim. Nie szkodzi, że inni śpiewali te kawałki znacznie lepiej, bo zawsze liczy się to, co nowe. Podobny ruch wykonała kiedyś Madonna, także Thomas Anders z Modern Talking i cała masa wiekowych artystów z Rodem Stewartem na czele. Wyszli na tym bardzo dobrze. Płyta Cheek To Cheek jest więc skazana na sukces, zresztą już w pierwszym tygodniu sprzedaży zdobyła szczyt listy Billboardu w USA.
Przy ocenie tego wydawnictwa warto rozróżnić dwie rzeczy. Sam fakt wydania takiego albumu jest godzien pochwały, bo może dzięki temu facebookowo-iPhone’owa młodzież głucha na muzykę i słuchająca wyłącznie rytmu serwowanego do kolorowych, identycznych teledysków, dostrzeże, że istnieje też coś innego. Może komukolwiek otworzą się uszy i odmienna wrażliwość, na co nigdy nie jest za późno. Lady Gaga przybliżając muzykę Gershwina, Ellingtona, Portera i Berlina do młodych przemówi znacznie mocniej niż dziadek Stewart. Druga sprawa to sama zawartość krążka. W amerykańskich standardach Bennett czuje się jak ryba w wodzie, zaś Lady Gaga śpiewa bez kompleksów i na ogół dotrzymuje mu kroku. Przy tym nie przemyca swoich pomysłów, unika popowych udziwnień, rezygnuje z dotychczasowego emploi i to wychodzi płycie na dobre. Jest taka, jak być powinna: wyciszona, delikatna, klasyczna, swingująco-jazzująca, jakby żywcem wyjęta z prywatek w latach 50.. O klasie Bennetta pisać nie trzeba – to nestor amerykańskich wokalistów, ale cieszy nowa twarz Lady Gagi. To już nie ubrana w mięso skandalistka tylko prawdziwa muzyczna diwa. Na jak długo? Zobaczymy, pewnie tylko na moment, ale duże brawa za tę przemianę.
Nie będę wymieniał poszczególnych piosenek. Kilka mi się podobało, kilka zupełnie nie, jednak to nie ma większego znaczenia. Jest zachowany odpowiedni klimat wydawnictwa i to się liczy (za to dodatkowa gwiazdka), a że inni niektóre numery wykonali lepiej, to już inna sprawa. Ja z trudem wytrzymałem do końca, bo 16 tego typu piosenek (w wersji deluxe i z bonusem z iTunes) to trochę za dużo, jednak doceniam ponadczasową wartość krążka i wiem, że będzie on jednym z najchętniej kupowanych w najbliższym czasie. Jest bezpieczny i przyjemny dla ucha.