Real Madryt kontynuuje swą niesamowitą passę strzelecką. W ramach 8 kolejki Primera División Królewscy pojechali do Walencji, gdzie zaaplikowali gospodarzom kolejną manitę. Wprawdzie Levante jest zaledwie cieniem drużyny sprzed 2 lat, jednak 5 goli zawsze robi wrażenie, nawet gdy przeciwnik nie jest zbyt wymagający. Madrytczycy wygrali wysoko, ale przez dużą część spotkania grali niezbyt efektownie. Popełniali sporo błędów, notowali wiele prostych strat, a ich akcje nie zazębiały się. Wielokorotnie podkreślałem, że Real nie musi grać wielkiego meczu, by wysoko wygrać – tak właśnie było w Walencji. W 11 minucie po podaniu Jamesa sfaulowany został Chicharito, a rzut karny wykorzystał Cristiano Ronaldo. Potem nie działo się wiele, a nieporadność i niedokładność Blancos była wręcz denerwująca. Levante mogło nawet wyrównać, ale piłkę z bramki wybił Modrić, lecz w całym spotkaniu był to jedyny celny strzał gospodarzy. Mecz rozstrzygnął zastępujący Beznemę Chicharito – w 38 minucie Meksykanin po podaniu Jamesa zdobył gola na 2-0 i odebrał miejscowym wolę walki o korzystny rezultat.
Druga połowa to już pełna dominacja Królewskich (mimo wciąż sennego tempa spotkania) i kolejne 3 bramki. W 61 minucie indywidualną akcją popisał się Ronaldo i strzelił swą drugą bramkę – to gol nr 15 w 7 ligowym meczu Portugalczyka, osiągnięcie bez precedensu w historii Primera División. Jeszcze nigdy po 8 kolejkach nikt nie miał tyle trafień. To zarazem 32 dublet CR7 w Realu (nie licząc 22 hat-tricków, które wymieniłem w poprzedniej recenzji). 5 minut później pięknie zagrali bohaterowie letniego okienka tranferowego – Kroos idealnie obłużył Jamesa, a ten perfekcyjnie uderzył na 4-0. W 82 minucie błysnął Isco, który wcześniej rozgrywał bardzo słabe zawody. Świetnym strzałem ustalił wynik meczu, a jego bramka nieo zaciera złe wrażenie. Tego gracza stać na więcej. Podobnie jak cały Real Madryt, który sporo strzela, ale stylem nie zachwyca. To, co widzieliśmy na Estadio Ciudad de Valencia, wystarczyło na Levante, ale z pewnością nie wystarczy na Liverpool i Barcelonę. W kolejnych meczach trzeba zagrać znacznie lepiej – dokładniej i z większą intensywnością. Najbliższy tydzień to prawdziwy test dla Królewskich. Rywale będą bardzo mocni i dopiero te dwa pojedynki pokażą, w którym miejscu jest dzisiaj Real Madryt.
Plus meczu: James
Minus meczu: Arbeloa