VILLARREAL-REAL 0-2 Szczęśliwa wygrana po nudnym spektaklu

Villareal Real Madryt 0-2 liga hiszpańska 2014/2015   Po 2 wysoko wygranych meczach ze słabeuszami dzisiaj przyszedł czas na ligowy test z drużyną znacznie lepszą. Real Madryt pojechał na El Madrigal, by stawić czoło szybkiej i dynamicznej ekipie Villarrealu. Mecz wyglądał dokładnie tak, jak można było przypuszczać: gospodarze biegali, przeprowadzali ładne dla oka akcje i co chwila zagrażali bramce Casillasa, zaś Królewscy byli ospali, leniwi, a ich ulubionym zagraniem w ataku było… podanie do tyłu. Nudno i bezbarwnie prezentował się zespół ze stolicy Hiszpanii, a popisy defensorów i swoboda zostawiana gospodarzom wołaly o pomstę do nieba. Zawiedli też napastnicy, zwłaszcza zagubiony w dryblingach Bale i Benzema, który przez pierwsze 30 minut chyba nawet nie dotknął piłki. Podobnie wyglądało spotkanie na tym stadionie przed rokiem, gdy Gareth debiutował w białych barwach. Wtedy komentator pozwolił sobie na pamiętne stwierdzenie: „To przypomina polowanie niedźwiedzia na myszy, które rozbiegły się po kuchni, gdy zapala się światło.” Dzisiaj aż tak źle nie było, jednak to gracze Żółtej Łodzi Podwodnej grali z polotem i fantazją, lecz ich akcjom brakowało wykończenia. W samej pierwszej połowie mieli 6 dobrych okazji na zdobycie gola – nie wykorzystali żadnej. Odwrotnie niż Real, który co miał to strzelił. Gdy gra zespołowa kuleje, od czego są indywidualności? Tych na szczęście Blancos mają w nadmiarze. W 32 minucie Luka Modrić pięknym strzałem z 20 metrów dał drużynie prowadzenie, a 8 minut później gola zdobył Cristiano Ronaldo po zagraniu Benzemy, który tym podaniem trochę zmazał swoje winy. Wreszcie (niestety tylko raz) zachował się jak na „dziewiątkę” przystało – świetnie wyszedł do znakomitego podania Jamesa, ograł obrońcę i jak na patelni wyłożył piłkę Portugalczykowi.
   O dalszej części meczu nawet nie ma co wspominać. W piłkę grali tylko gospodarze, a niemrawe kontry gości kończyły się jeszcze szybciej niż zaczynały. Dotrwanie z wynikiem 2-0 do końca należy uznać za spory sukces Królewskich, bo z gry zupełnie na wygraną nie zasługiwali (w całym meczu oddali raptem 3 celne strzały, znacznie mniej niż gospodarze). Spotkanie na El Madrigal tylko udowodniło, że przed Ancelottim nadal sporo pracy, bo drużyna jest bardzo daleka od optymalnej formy. Powiem krótko: wstyd tak grać. Wynik cieszy, ale wciąż wygrana z dobrym rywalem po efektownym i składnym meczu jest poza zasięgiem madrytczyków. To smutna konstatacja. Kibicom spragnionym hiszpańskiego futbolu na dobrym poziomie męczarnie Blancos wynagrodziła Barcelona, która nie miała problemów z Granadą – wygrała 6-0 grając i skutecznie, i efektownie, ani przez moment nie pozwlając przeciwnikowi dojść do głosu. Można? Okazuje się, że tak. Szkoda, że nie w Madrycie.


Plus meczu: Modrić
Minus meczu: Bale

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: