Carlo Ancelotti to człowiek spokojny, unikajacy zmian, niezdolny do ruchów nagłych i nieoczekiwanych, mogących zaskoczyć przeciwnika, dlatego skład Realu na dzisiejsze spotkanie z lokalnym rywalem można było bez trudu odgadnąć. Na 155 derby Madrytu sugerowano zmianę ustawienia na 4-4-2 – pozostało 4-3-3. Postulowano przesunięcie ofensywnego Ramosa na bok obrony – zagrał defensywny Arbeloa. Prognozowano debiut Chicharito, ale w wyjściowej jedenastce wybiegł Benzema, najsłabszy piłkarz Realu w sierpniowych meczach. Itd. Itp. I mecz na Bernabéu wyglądał dokładnie tak, jak tego oczekiwano, podobnie jak niedawne pojedynki tych dwóch madryckich ekip: Atlético ustawiło autobus we własnym polu karnym, a Real nie bardzo potrafił te zasieki przełamać. Zamiast wymieniania tradycyjnych grzechów gospodarzy (brak zgrania, pomysłu, bezproduktywne wrzutki, itp. – wystarczy poczytać moje relacje z poprzednich spotkań) napiszę tylko, że pierwszy celny strzał na bramkę Blancos oddali w 23 minucie po rzucie wolnym Garetha Bale’a, który wciąż jest o lata świetlne od formy z poprzedniego sezonu. Wtedy jednak już było 0-1, bo w 10 minucie po rzucie rożnym (wciąż pięta achillesowa Realu) Tiago zdobył prowadzenie dla Colchoneros. Nie przypilnował go Karim Benzema. W 26 minucie kolejny stały fragment gry przyniósł wyrównanie – Cristiano Ronaldo został sfaulowany w polu karnym i sam wykonał wyrok. Kilka minut później powinno być 2-1 gdy Cris wystawił idealną piłkę Benzemie. Wystarczyło tylko przyjąć i strzelić, ale tego Francuz zrobić nie potrafił. Real Madryt od dawna ma jeden problem w ataku – ten problem ma imię i nazwisko: Karim Benzema. W ostatnich 18 meczach Królewskich trafił 2 razy. 2 razy! Napastnik czołowego klubu świata! Wstyd i żenada, szkoda więcej słów. Facet w Legii by się załapał. Trzecioligowa Castilla ma lepszych piłkarzy. Piszę o tym od miesięcy, ale madryccy decydenci mają inne zdanie – dali mu nowy kontrakt, podwyżkę, i efekty widać. Co z tego, że do przerwy Real przeważał i oddał 11 strzałów (przy 3 Atlético)? Kompletnie nic. Piękna było niewiele, dużo walki w środku pola, a składnych akcji jak na lekarstwo.
Po zmianie stron nie nastapiły żadne zmiany w składzie (cóż za niespodzianka, prawda?) więc mecz nie wyglądał lepiej. Przeciwnie – stał się bezładną kopaniną bez sytuacji bramkowych. Zdekompletowani Rojiblancos (odeszło kilku bardzo ważnych graczy) byli do ogrania – wcale nie grali dobrze, ale na Real to wystarczyło (mimo „spektakularnych” wzmocnień). W 63 minucie na boisku zadebiutował Chicharito zastępując Benzemę, który w 2 połowie chyba nawet nie dotknął piłki, jednak gra Realu nie stała się przez to mniej toporna. Nie oczekujmy cudów – Chicharito to nie Neymar, który dziś po wejściu w kilka minut strzelił 2 gole i wygrał mecz Barcelonie (która nie straciła w 3 meczach żadnej bramki i mimo wielkiej rewolucji w składzie nadal gra ładnie i składnie, w przeciwieństwie do zwycięzcy Ligi Mistrzów). Poza Karimem najbardziej zawiedli ci, którzy kilka dni temu błyszczeli w reprezentacjach narodowych – przede wszystkim Bale (zmieniony w 72 minucie przez Isco) i Modrić, którzy w ogóle nie kreowali gry. Również Ramos kilka razy popisał się nonszalanckimi zagraniami, ale to norma u tego zawodnika. W 73 minucie Arda był o włos od zdobycia gola, lecz minimlnie przestrzelił – to była jedna z niewielu groźnych akcji gości, jednak to i tak nieźle, bo Real nie tworzył praktycznie żadnych sytuacji. Rozstrzygnięcie nastąpiło w 76 minucie – dwaj piłkarze Rojiblancos zostali pozostawieni sami sobie na 10 metrze (gdzie był Ramos i Pepe?), z prezentu skorzystał więc Arda Turan. Tym razem przymierzył lepiej i zrobiło się 2-1 dla Atlético. Piłkarze Simeone mieli mniej z gry, stworzyli mniej okazji, ale co mieli strzelić – strzelili (oddali 2 celne strzały – oba wpadły! Casillas nie zawinił, ale znów wpuszcza wszystko, co leci w bramkę). Nie mają partacza pokroju Benzemy i nie są zlepkiem bezmyślnych indywidualności – są drużyną świetnie zorgnizowaną przez trenera, który wie, co chce zrobić i wie, jak to robić. Carletto tylko udaje, że wie – jego Real nie ma stylu. Widać gołym okiem, że problem jest znacznie głębszy, niż przyznaje to włoski szkoleniowiec. W Realu klocki nie są poukładane (odejście Di Maríi i Alonso nie jest żadnym wytłumczeniem katastrofalnej formy piłkarzy), a zanim Ancelotti je poukłada, już nie będzie o co walczyć. Po 3 kolejkach strata Realu do Barcelony wynosi już 6 punktów. Miało być 6 trofeów – z taką grą nie będzie żadnego.
Plus meczu: Cristiano Ronaldo
Minus meczu: Benzema
PS (z pozycji fana):
O co chodzi w ogóle? Jak można tak upaść po wygraniu LM? Start sezonu i już trzeba gonić Barcelonę, która jest podobno w przebudowie! Całe życie będziemy gonić bo co roku trzeba od nowa „łapać równowagę” (którą inni jakoś łapią w czasie wakacji)? Jakim cudem Luis Enrique wymienił w Barcelonie połowę drużyny i potrafił wszystko na czas przygotować, nie musi łapać rytmu i gr od razu na miare oczekiwań? To samo Diego Simeone – przecież z Atlético odeszło 8 czy 9 graczy, a na boisku tego nie widać, gdy tymczasem u nas padaka totalna! A to zdaje się my mamy utytułowanego trenera! Akurat tym razem kompletnie spartolił robotę – piłkarze są bez formy i nawet nie mają siły biegać w drugiej połowie. Leży taktyka, leży forma i leży przygotowanie fizyczne i motywacja. Co w takim razie pan Ancelotti robił w wakacje? Delektował się Décimą? Zapomniał, jaki klub trenuje? Nie wie, że nowy sezon zaczynamy od zera, bez żadnych trofeów, i cele pozostają takie same? Na 6 oficjalnych spotkań Real przegrał 3 – to dyskwalifikuje trenera w takim klubie! Tego nie wolno robić! I jeszcze udawać, że to drobne problemy, że nic się nie stało, to dopiero początek, itd. Bullshit! Człowieku, obudź się! Wyjdź z tej swojej ławeczki, przestań żuć gumę i weź się do roboty, za którą dostajesz grube miliony. Mecze same się nie wygrają, powiedz pan to piłkarzom, bo ich postawa jest nie do przyjęcia. Panie Pérez: może kupić kolejne megagwiazdy sprzedające koszulki zamiast tańszych ale bardziej ambitnych piłkarzy, jakich za kilkakrotnie mniejszą kasę ma Atlético? Panie Ancelotti: wie pan, co to jest nowoczesny futbol? gdzie ta obiecywana rok temu piękna gra? ciągle nie potrzeba napastnika? Odpuściliście Suáreza, odpuściliście Falcao – może obaj przejrzycie na oczy? Bale padaka (myli futbol z biegami), Benz podwójna padaka (poziom 3 ligi), Modrić padaka (bez błysku), i tak można dalej wymieniać. Po co broni przylepiony do słupka Iker, skoro kupiono Navasa? Może pora dać szansę innym, zmienić ustawienie, zrobić coś, by odmienić sytuację? Cokolwiek! To nie jest jeden czy dwa (już teraz trzy) przypadkowo przegrane mecze – problem jest znacznie głębszy, ta drużyna nie potrafi tworzyć sytuacji. To nie jest drużyna w ogóle, bo drużyna to zgrana ekipa ludzi, którzy się rozumieją na boisku, którzy myślą, zmieniają coś jeśli nie idzie, próbują, walczą, biegają, kombinują, tworzą… Szkoda gadać, bo co to zmieni…