
Z kronikarskiego obowiązku dodam, że Real przegrał z Fiorentiną 1-2. Zaczęło się idealnie, bo już w 4 minucie Cristiano Ronaldo zainicjował akcję, w której wykorzystał podanie od rozgrywającego świetne spotkanie Ángela Di Maríi i zdobył prowadzenie. Potem były kolejne szanse, ale to włoscy piłkarze (konkretnie Mario Gómez) wyrównali po błędzie Xabiego Alonso. Fiorentina potem trafiła w poprzeczkę, z kolei Di María strzelił gola z minimalnego spalonego. Po zmianie stron i składów Real znów przycisnął – bramkę zdobył Benzema, lecz ponownie sędzia jej nie uznał (i ponownie miał rację). W 69 minucie z dobrej strony pokazał się grający w Fiorentinie wychowanek Realu Marcos Alonso. Wykorzystał błąd Khediry, urwał się słabiutkiemu Arbeloi i strzelił na 2-1. Real wprowadził na boisko 3 młodych wychowanków i wynik już się nie zmienił. Rozczarowanych pocieszę, że przed zdobyciem Superpucharu Europy Real też przegrał swoje towarzyskie potyczki, trzeba więc ten wynik uznać za dobrą prognozę przed workowym spotkaniem w Madrycie. Oczywiście, że Real powinien bez problemu dać radę Fiorentinie, ale to Włochom bardziej zależało i poważniej podeszli do tego spotkania. Brawa dla nich, brawa także dla Królewskich, że wystawili najlepszych zawodników i momentami stworzyli piękne widowisko na koszmarnej murawie Stadionu Narodowego w Warszawie.
W bramce Realu zadebiutował pozyskany niedawno Keylor Navas, kostarykański gwiazdor brazylijskich mistrzostw, i spisał się znakomicie. Za 2 wpuszczone gole nie ponosi winy, a w kilku sytuacjach potwierdził swą klasę. Zwłaszcza obrona strzału Vargasa w 72 minucie zasługuje na najwyższe uznanie. Z bardzo dobrej strony pokazał się Toni Kroos. Bez błysku, ale całkiem nieźle w roli fałszywej 9-tki wypadł James Rodríguez. Cały mecz rozegrał Ángel Di María, motor napędowy akcji Królewskich, który mimo zmarnowanej szansy na wyrównanie pod koniec meczu udowodnił, że jego odejście będzie sporą stratą dla drużyny. Najgorzej wypadli dwaj drewniacy – bezproduktywny Khedira i kompletnie nijaki Arbeloa, ale ich postawa chyba nikogo nie zaskoczyła. Na zakończenie proponuję krótką fotorelację z opisanego wydarzenia:
Najpierw była narada i krótka rozgrzewka
Potem już wejście w oparach dymu na łaciatą murawę Stadionu Narodowego
Zdjęcie dresów i rzut oka na wielką flagę wywieszoną przez polskich fanów
Ostatni łyk wody Cristiano i można rozpoczynać
Jeszcze rzut oka na cały stadion i gratulacje dla Cristiano Ronaldo po strzelonym golu
Pozdrowienia od fanów i podziękowania za dziesiąty Puchar Europy
A w nadchodzącym sezonie prosimy o powtórkę… i jeszcze więcej. Hala Madrid!