Obowiązkiem Realu było wygrać w Cardiff mecz o Superpuchar Europy, ale chyba mało kto przypuszczał, że zwycięstwo przyjdzie tak łatwo. Wynik 2-0 nie oddaje przewagi, jaką osiągneli zawodnicy z Madrytu, którzy kontrolowali spotkanie od pierwszej do ostatniej minuty. Nie forsowali tempa, nie starali się upokorzyć rywala, ale w każdym momencie spotkania przeważali i prezentowali to, co dla ich trenera jest najważniejsze – równowagę. Z kronikarskiego obowiazku dodam, że oba gole dla Królewskich strzelił niezrównany Cristiano Ronaldo, który obecnie ma na koncie 70 trafień w europejskich pucharach – przed nim jedynie Raúl, który zdobył 6 goli więcej. Portugalczyk wyleczył kontuzję i powrócił w wielkim stylu. W 30 minucie wykorzystał świetną centrę Bale’a, zaś w 49 huknął po odegraniu piłki przez Benzemę. Okazji było znacznie więcej, ale kilka razy na wysokości zadania stawał bramkarz Sevilli Bento. Jednak pozostali Andaluzyjczycy (plus jeden Polak – nasz Grzegorz Krychowiak, który właśnie przeszedł z Lens) nie mieli wiele do powiedzenia. Starali się, ale przeciwko dobrze zorganizowanemu Realowi niewiele mogli zdziałać. Brakowało reżysera gry (Rakitić – najlepszy zawodnik poprzedniego sezonu odszedł do Barcelony) i oddali tylko 3 celne strzały – to wszystko, na co ich było stać. Puchar wygrała drużyna znacznie lepsza.
Kibiców Blancos najbardziej interesowały inne kwestie. Jak wypadną nowe nabytki Realu – Kroos i James, oraz jak wypadnie Casillas, którego reputacja została ostatnio moco nadszarpnięta. Iker nie zaliczył może wybitnych zawodów (niepewne wyjścia na przedpole), ale wyszedł z meczu obronną reką – nie miał wiele pracy, lecz raz uratował Real od utraty bramki po serii nonszalanckich zagrań obrońców. James wypadł nieźle jak na debiutującego 23-latka, ale średnio jak na najlepszego strzelca mundialu. Jeden świetny strzał wybroniony przez Bento i kilka niezłych dośrodkowań to trochę za mało jak na oczekiwania wobec zawodnika, który kosztował niemal tyle co Bale czy Cristiano. Jednak to dopiero pierwszy mecz i trzeba dać Kolumbijczykowi trochę czasu. Z kolei Kroos był obok CR7 najlepszym graczem Królewskich. Grał tak, jakby w Realu występował od lat – był prawdziwym reżyserem poczynań madrytczyków. Uparcie kreowany na następcę Xabiego Alonso Illarramendi przez cały rok nie rozegrał takiego spotkania, jak Kroos w swoim debiucie. Wygląda na to, że pozyskanie Niemca to wyjątkowo udany transfer.
Czy dzisiejszy mecz pokazał, na co stać Real AD2014/2015? Z pewnością nie. Sevilla nie zmusiła madrytczyków do maksymalnego wysiłku, z pewnością trudniejszy będzie dwumecz z mocno „przemeblowanym” Atlético o Superpuchar Hiszpanii za tydzień. Wtedy będziemy wiedzieć więcej. Jest jednak spora szansa, że początek sezonu nie będzie tak koszmarny jak rok temu. A już w sobotę będzie wyjątkowa okazja sprawdzić formę Królewskich w meczu z Fiorentiną na Stadionie Narodowym w Warszawie!
Kibiców Blancos najbardziej interesowały inne kwestie. Jak wypadną nowe nabytki Realu – Kroos i James, oraz jak wypadnie Casillas, którego reputacja została ostatnio moco nadszarpnięta. Iker nie zaliczył może wybitnych zawodów (niepewne wyjścia na przedpole), ale wyszedł z meczu obronną reką – nie miał wiele pracy, lecz raz uratował Real od utraty bramki po serii nonszalanckich zagrań obrońców. James wypadł nieźle jak na debiutującego 23-latka, ale średnio jak na najlepszego strzelca mundialu. Jeden świetny strzał wybroniony przez Bento i kilka niezłych dośrodkowań to trochę za mało jak na oczekiwania wobec zawodnika, który kosztował niemal tyle co Bale czy Cristiano. Jednak to dopiero pierwszy mecz i trzeba dać Kolumbijczykowi trochę czasu. Z kolei Kroos był obok CR7 najlepszym graczem Królewskich. Grał tak, jakby w Realu występował od lat – był prawdziwym reżyserem poczynań madrytczyków. Uparcie kreowany na następcę Xabiego Alonso Illarramendi przez cały rok nie rozegrał takiego spotkania, jak Kroos w swoim debiucie. Wygląda na to, że pozyskanie Niemca to wyjątkowo udany transfer.
Czy dzisiejszy mecz pokazał, na co stać Real AD2014/2015? Z pewnością nie. Sevilla nie zmusiła madrytczyków do maksymalnego wysiłku, z pewnością trudniejszy będzie dwumecz z mocno „przemeblowanym” Atlético o Superpuchar Hiszpanii za tydzień. Wtedy będziemy wiedzieć więcej. Jest jednak spora szansa, że początek sezonu nie będzie tak koszmarny jak rok temu. A już w sobotę będzie wyjątkowa okazja sprawdzić formę Królewskich w meczu z Fiorentiną na Stadionie Narodowym w Warszawie!