H.E.A.T. Tearing Down The Walls

H.E.A.T. Tearing Down Walls recenzjaH.E.A.T.
Tearing Down The Walls
2014

Prosty, melodyjny rock, bez specjalnych ambicji artystycznych, może na dłuższą metę człowieka znużyć, chyba że jest grany z werwą i pasją oraz proponuje dobre melodie. Tak właśnie jest w przypadku szwedzkiej grupy H.E.A.T., która właśnie wydała swój 4. album. Poprzednie raczej nie zachwycały, utworom brakowało wyrazistości, nie pomogła nawet zmiana wokalisty, którym został zwycięzca lokalnego „Idola” Erik Grönwall. Album Address The Nation był kompletnie bezpłciowy, co wcale nie zmniejszyło popularności H.E.A.T. w rodzimej Szwecji. Nie ma się co dziwić, wszak grupa wskrzesza klimaty lat 80. (pamiętacie Europe?), jest radiofriendly, a na koncertach nikt nie szuka artyzmu – jest równo i jednostajnie czyli jest dobrze. Dlatego też bez większych oczekiwań sięgnąłem po krążek Tearing Down The Walls, a tu niespodzianka. Nie, H.E.A.T. nie zmienił stylu, ale zagrał wreszcie tak, jak należy: konkretnie, wyraziście (na tyle, na ile to możliwe w takiej muzyce), ogniście i przebojowo.
To nie jest muzyka, o której można wiele ciekawego napisać. Wszystkie utwory są skonstruowane według jednego schematu, jest tu cała masa zapożyczeń, czasem dziwnych i nieoczekiwanych (np. taki Mannequin Show nieodmiennie kojarzy mi się z… The Woman In Love Barbry Streisand!), ale co z tego, skoro to działa? Brzmienie jest świetne, riffy siarczyste, melodie wpadają w ucho, ballady mogą się podobać, wokalista się doskonale wpasował w stylistykę kapeli – czego trzeba więcej? Hitowy Point Of No Return to niezły opener, za nim jeszcze lepszy A Shot At Redemption, trudno się uwolnić od  Eye For An Eye, fajnie wypada Enemy In Me, itd. Nawet ballady dają radę – może mniej utwór tytułowy (takie mdłe Bon Jovi), ale podniosła, śpiewana głównie przy akompaniamencie fortepianu All The Nights to już bardzo urokliwa piosenka. Ballady są tylko dwie, to też plus, bo więcej nadmiernie przesłodziłoby płytę. Nie chcę popadać w nadmierny zachwyt, bo Tearing Down The Walls to w sumie dość przeciętny album, daleki od dzisiejszych trendów, ale wigorem i melodyką bije na głowę takich klasyków, jak np. wspomniane Bon Jovi, a co najważniejsze – grupa H.E.A.T. zaskoczyła, wróciła z niebytu, i trzeba to docenić dodatkową gwiazdką w ocenie. Zgodnie z tytułem tą płytą Szwedzi rzeczywiście burzą ściany – ściany nijakości.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: