
Wobec oficjalnego potwierdzenia, że Karim Benzema przedłuży swój kontrakt i będzie dalej grał w Realu (co chyba nikogo nie dziwi, bo facet po prostu wygrał los na loterii), wobec czego Królewscy nie są zainteresowani sprowadzeniem Falcao (który aż się pali do gry na Bernabéu), krótko przedstawię, jak na dzisiaj wygląda
sytuacja kadrowa pierwszego zespołu, który rozpoczyna pretemporadę i jutro leci na tournée do USA. Leci… bez napastnika. Cristiano Ronaldo regeneruje siły po wyczerpującym sezonie i problemach z niewyleczoną kontuzją. Benzema przebywa na wydłużonym urlopie i dołączy do ekipy po jej powrocie. Jesé nie może grać z przyczyn oczywistych – nadal trwa proces rehabilitacji po operacji kolana, z kolei Morata został sprzedany i już jest zawodnikiem Juventusu. W efekcie najbardziej bramkostrzelna drużyna Europy będzie grała bez napastnika.
Oczywiście Ancelotti zabierze ze sobą kilku młodych graczy drugiego zespołu, ale sytuacja nie jest normalna i musi budzić niepokój, bo już za 3 tygodnie walka o pierwsze trofeum w sezonie. Zakup napastnika powinien stać się
absolutnym priorytetem. Olanie najpierw Suáreza (który wzmocnił największego rywala Blancos), potem oferty Falcao, może odbić się mocną czkawką. Nie tylko dlatego, że obydwaj są o klasę lepsi od Benzemy, bo przecież i bez nich Królewscy zaliczyli ostatnio świetny sezon. Problem jest inny, i to pytanie stawiam od dawna: a co, jeśli Benzema odniesie kontuzję? Kto wtedy będzie na szpicy? To niedopuszczalne, by Real nie miał rasowego napastnika w odwodzie. A Falcao czeka…