COLDPLAY
Ghost Stories
2014
Zespołu Coldplay nikomu chyba bliżej nie trzeba przedstawiać – to jedna z najpopularniejszych kapel ostatniej dekady. Nie do końca rozumiem dlaczego, ale tak właśnie jest, a ponad 60 mln sprzedanych płyt, liczne nagrody Grammy czy BRIT Awards tylko to potwierdzają. Brytyjczycy wciąż tęsknią za nowymi Beatlesami i choć Coldplay trudno w ten sposób postrzegać, to z pewnością ich uwielbienie w rodzimym kraju ma w sobie coś z beatlemanii. Ponieważ grupa regularnie co 3 lata wydaje nowy krążek, nadszedł już czas na następcę słabiutkiego Mylo Xyloto z 2011 roku. Tamtej płyty nie dało się słuchać więc nie oczekiwałem wiele po nowym wydawnictwie, ale ku mojemu zdumieniu zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Coldplay wrócił na właściwą ścieżkę i znów czaruje swą muzyką.
Ghost Stories powstawał w warunkach kryzysu małżeńskiego założyciela kapeli Chrisa Martina i aktorki Gwyneth Paltrow. Paradoksalnie czasami takie przeżycia i silne emocje powodują nagły przypływ weny twórczej, i chyba z takim przypadkiem mamy tu do czynienia. Tym bardziej, że przecież Coldplay nie jest stricte rockową kapelą – od lat piosenki grupy są subtelne i delikatne. Dokładnie tak jest na Ghost Stories, gdzie muzykę uzupełniają pełne zadumy i refleksji teksty. Znakomite melodie, efektowne refreny, a zarazem dużo ciepła i melancholii – to bardzo udana mieszanka. Taki właśnie, pełen magii jest singlowy kawałek Magic, z kolei zwolenników szybszych rytmów zadowoli kolejny singel A Sky Full Of Stars, nad którym pracował szwedzki producent Avicii (jedno z nagrań wyprodukował też Timbaland i wcale go nie zepsuł!). W utworach jest sporo elektroniki jednak użytej w sposób inteligentny i stonowany (laserowa harfa w przepięknym Midnight), kapitanie pracuje gitara basowa, a całości dopełnia czarujący wokal Martina. Gdy uzupełnia go jeszcze niebiański żeński głos w zwiewnej kompozycji Another’s Arms, ja taki Coldplay biorę w ciemno. Może mieli większe przeboje, może kogoś trochę znudzi ta wszechobecna tęsknota, ale jako całość nowy krążek wypada kapitalnie. Ghost Stories to bez wątpienia najlepsza płyta kwartetu.
Ghost Stories powstawał w warunkach kryzysu małżeńskiego założyciela kapeli Chrisa Martina i aktorki Gwyneth Paltrow. Paradoksalnie czasami takie przeżycia i silne emocje powodują nagły przypływ weny twórczej, i chyba z takim przypadkiem mamy tu do czynienia. Tym bardziej, że przecież Coldplay nie jest stricte rockową kapelą – od lat piosenki grupy są subtelne i delikatne. Dokładnie tak jest na Ghost Stories, gdzie muzykę uzupełniają pełne zadumy i refleksji teksty. Znakomite melodie, efektowne refreny, a zarazem dużo ciepła i melancholii – to bardzo udana mieszanka. Taki właśnie, pełen magii jest singlowy kawałek Magic, z kolei zwolenników szybszych rytmów zadowoli kolejny singel A Sky Full Of Stars, nad którym pracował szwedzki producent Avicii (jedno z nagrań wyprodukował też Timbaland i wcale go nie zepsuł!). W utworach jest sporo elektroniki jednak użytej w sposób inteligentny i stonowany (laserowa harfa w przepięknym Midnight), kapitanie pracuje gitara basowa, a całości dopełnia czarujący wokal Martina. Gdy uzupełnia go jeszcze niebiański żeński głos w zwiewnej kompozycji Another’s Arms, ja taki Coldplay biorę w ciemno. Może mieli większe przeboje, może kogoś trochę znudzi ta wszechobecna tęsknota, ale jako całość nowy krążek wypada kapitalnie. Ghost Stories to bez wątpienia najlepsza płyta kwartetu.