1/8 finału: BELGIA – USA 2-1 (De Bruyne 92′, Lukaku 105′ – Green 107′)
Jak po deszczu przychodzi słońce, tak to słabiutkim występie Argentyny na samo zakończenie 1/8 finału obejrzeliśmy najlepsze spotkanie tej fazy turnieju, stojące na jeszcze wyższym poziomie niż dotychczasowy lider Niemcy-Algieria. To tym bardziej zaskakujące, że Belgowie w spotkaniach grupowych rozczarowali – zwyciężali prezentując siermiężny, nieciekawy futbol. W meczu z USA zagrali szybko, pomysłowo i bardzo dokładnie. U nas określamy to mianem „futbolu na tak”. Jedyne, co zawodziło, to skuteczność – drużyna Marca Wilmotsa oddała 30 strzałów, 20 celnych (!), a wynik po 90 minut wciąż brzmiał 0-0. To w dużej mierze zasługa świetnego występu amerykańskiego bramkarza – Tim Howard grał mecz życia i bronił w niebywałych sytuacjach. Uległ dopiero w dogrywce po uderzeniach De Bruyne’a i Lukaku. Gdy wydawało się, że jest po meczu, bo przecież Amerykanie strzelali zaledwie kilkukrotnie, a do tego nie popisywali się skutecznością (m.in. zmarnowali piłkę meczową w ostatniej akcji spotkania), w drugiej części dogrywki drużyna Jürgena Klinsmanna dostała nagle wiatru w żagle. Julian Green zdobył bramkę kontaktową, a następnie przez kilka minut zawodnicy niemal nie schodzili z połowy Belgów, umożliwiając im szybkie kontrataki. Wprawdzie gole już nie padły, lecz emocji było co niemiara. Jeśli Belgowie utrzymają taki styl gry w ćwierćfinale, Argentyna ma się kogo obawiać.
Ostatecznie tradycji stało się zadość – zwycięzcy fazy grupowej awansowali w komplecie, to pierwszy taki przypdek w historii mistrzostw, od kiedy mamy 8 grup. Szkoda Amerykanów, podobnie jak świetnie grających ekip Algierii czy Meksyku, które zaprezentowały się znacznie lepiej, niż wiele drużyn obecnych w ćwierćfinale, ale taka jest piłka. Oto pary 1/4 finału:
BRAZYLIA – KOLUMBIA
HOLANDIA – KOSTARYKA
FRANCJA – NIEMCY
ARGENTYNA – BELGIA