Grupa D: KOSTARYKA – ANGLIA 0-0
Grupa D: WŁOCHY – URUGWAJ 0-1 (Godín 81′)
Tabela grupy D
|
Punkty
|
Bramki
|
1
|
KOSTARYKA
|
7
|
4 – 1
|
2
|
URUGWAJ
|
6
|
4 – 4
|
3
|
Włochy
|
3
|
2 – 3
|
4
|
Anglia
|
1
|
2 – 4
|
Zakończono rozgrywki w najtrudniejszej grupie, zwanej grupą śmierci, ale po dzisiejszych spotkaniach można by ją nazwać grupą nudy i mizerii. Zaledwie 1 gol padł w 2 meczach grupy D, co po wczorajszej goleadzie Brazylii i Meksyku musi budzić niesmak. O meczu Kostaryki z Anglią nawet nie ma co pisać – obie drużyny próbowały, ale niewiele z tego wychodziło. Kostarykanie mogą być jednak dumni – nie ulegli Anglikom, wcześniej pokonali Urugwaj i Włochy, i w tej grupie wielkich mistrzów to oni są na 1 miejscu. Z kolei Anglia wyjeżdża z zaledwie 1 punktem, co się nie mieści w głowie, patrząc na nazwiska piłkarzy Roya Hodgsona. Niestety ofensywny styl gry nie przełożył się na wyniki, zabrakło nawet tego zwycięstwa na otarcie łez, by honorowo (jak Hiszpania) pożegnać się z turniejem. Dziś Anglia była słaba, a Kostaryka udowodniła, że jej wcześniejsze wygrane nie były przypadkiem.
Większą uwagę przykuwało spotkanie Włochów z Urugwajem, ale już po pierwszej połowie widać było, że to główny kandydat do najbardziej nudnego widowiska mistrzostw. Włosi w ogóle nie chcieli grać w piłkę – oddali 1 celny strzał i raczej ograniczali się do przeszkadzania rywalowi, z kolei Urugwaj wcale nie przypominał dynamicznej ekpiy z poprzedniego meczu. W 2 połowie było niewiele lepiej, a mecz ożywił się dopiero po brutalnym zagraniu i czerwonej kartce Claudio Marchisio. Będąc przez 30 minut w przewadze Urugwajczycy zaczęli śmielej atakować, a Włosi grali dalej swoje – czyli catenaccio i wytrącanie rywala z rytmu. Pokazali dobitnie, dlaczego nie sposób lubić ich futbolu. Do kuriozalnej sytuacji doszło w 79 minucie. Luis Suárez, któremu dzisiaj nic nie wychodziło i był zaledwie cieniem wielkiego zawodnika, niespodziewanie ugryzł Chielliniego, ale sędzia nie widział zdarzenia i puścił je płazem. To nie pierwszy „wampirzy” wybryk Urugwajczyka – zrobił to wcześniej w lidze holenderskiej i potem w angielskiej. W 81 minucie po rzucie rożnym gola zdobył głową rozgrywający kapitalny sezon Diego Godín (przypomnę, że miesiąc temu jego gol wygrał dla Atlético ligę hiszpańską) i prawdziwy mecz wreszcie się rozpoczął. Włosi rzucili się do huraganowych ataków, spychając rywala do rozpaczliwej obrony. Okazało się, że jak chcą, to jednak potrafią grać w piłkę. Ponieważ jednak chcieli tylko przez 10 minut, bramki nie zdobyli i odpadli z turnieju. Kto by to obstawiał po pierwszym meczu, gdy pokonali Anglię? Chyba dobrze się stało, bo antyfutbol trzeba tępić. Znów więc mamy sytuację typową dla brazylijskich mistrzostw: Europa wraca do domu, Ameryka gra dalej.