Nerwy, nerwy, nerwy… Trudno inaczej reagować w dniu, na który czekałem 12 lat. Tyle minęło od ostatniego udziału Królewskich w finale Ligi Mistrzów. Wtedy pamiętny wolej Zidane’a dał Realowi dziewiąty Puchar. Dzisiaj pora na wymarzoną Décimę. Już za kilka godzin rozpocznie się mecz absolutnie wyjątkowy – po raz pierwszy w 59-letniej historii Ligi Mistrzów (wcześniej Pucharu Europy) w finale wystąpią dwie drużyny z jednego miasta. 5 razy grały ekipy z jednego kraju, ale nigdy nie dominowało jedno miasto. Bez względu na wynik starcia Madryt jest piłkarską stolicą Europy. Podkreślają to wielkie plakaty w wielu częściach hiszpańskiej stolicy. Choć poprzedni weekend należał do Atlético, które sięgnęło po tytuł mistrza kraju i hucznie go świętowało, nie wolno zapominać o wielkim marzeniu Realu Madryt.
La Décima – czyli zdobycie dziesiątego Pucharu Mistrzów to niemal obsesja Królewskich. Trzy lata z rzędu ekipa Mourinho była o włos od finału, teraz pod wodzą Ancelottiego wreszcie w nim zagra. Nie wolno jednak zapominać, że rywal zza miedzy ma równie wielkie ambicje. Drużyna Diego Simeone nigdy nie wygrała Ligi Mistrzów, a w finale wystąpiła tylko raz – 40 lat temu uległa Bayernowi. Dlatego chęci po obu stronach są równie wielkie, podobnie jak możliwości obu klubów. Real lepiej wypada pod względem indywidualnym, ale piłka nożna to gra zespołowa, a ta jest z kolei ogromnym atutem Atlético. Kto będzie lepszy – zobaczymy. Na pewno wygra Madryt.
Szaliki „A por La Décima” są obowiązkowym wyposażeniem każdego straganu z pamiątkami pod Bernabéu. Wierzę, że niesieni entuzjazmem po wygraniu ligi hiszpańskiej Los Colchoneros będą musieli uznać wyższość królewskiego rywala. Real nie po to tyle marzył o tym finale, by go teraz przegrać. Hala Madrid!
La Décima – czyli zdobycie dziesiątego Pucharu Mistrzów to niemal obsesja Królewskich. Trzy lata z rzędu ekipa Mourinho była o włos od finału, teraz pod wodzą Ancelottiego wreszcie w nim zagra. Nie wolno jednak zapominać, że rywal zza miedzy ma równie wielkie ambicje. Drużyna Diego Simeone nigdy nie wygrała Ligi Mistrzów, a w finale wystąpiła tylko raz – 40 lat temu uległa Bayernowi. Dlatego chęci po obu stronach są równie wielkie, podobnie jak możliwości obu klubów. Real lepiej wypada pod względem indywidualnym, ale piłka nożna to gra zespołowa, a ta jest z kolei ogromnym atutem Atlético. Kto będzie lepszy – zobaczymy. Na pewno wygra Madryt.
Szaliki „A por La Décima” są obowiązkowym wyposażeniem każdego straganu z pamiątkami pod Bernabéu. Wierzę, że niesieni entuzjazmem po wygraniu ligi hiszpańskiej Los Colchoneros będą musieli uznać wyższość królewskiego rywala. Real nie po to tyle marzył o tym finale, by go teraz przegrać. Hala Madrid!