Na zakończenie rozgrywek hiszpańskiej Primera División Real Madryt pokonał na własnym stadionie Espanyol Barcelona 3-1 i efektownie zakończył ligowe rozgrywki. Dla mnie było to szczególne spotkanie, bo specjalnie wybrałem się do Madrytu i śledziłem je z trybun Santiago Bernabéu (stąd nieco opóźniona relacja, pisana po powrocie do Polski). Podobnie jak 2 lata wcześniej, gdy Królewscy wygrali ligę w imponującym stylu. Gdy ponad miesiąc temu kupowałem bilet, nie wiedziałem jeszcze, że będzie to mecz o przysłowiową pietruszkę. Wtedy Real miał spore szanse na ligowe zwycięstwo i nie podejrzewałem, że na samym finiszu odpuści krajowe rozgrywki. A wystarczyło wygrać dwa poprzednie spotkania i byłoby mistrzostwo. Stało się inaczej więc mecz z Espanyolem nie miał żadnej dramaturgii, piłkarze mieli polecenie grać spokojnie i oszczędzać siły na lizboński finał Ligi Mistrzów za tydzień.
Stadion nie był wypelniony, ale o dobrą atmosferę dbała niewielka, za to dość głośna grupka kibiców Ultras Sur. Ich obserwowanie było nieraz ciekawsze od tego, co się działo na boisku. Pierwsza połowa po prostu się odbyła, więcej nie warto pisać, bo Los Blancos wprawdzie dominowali, lecz poza świetną sytuacją Benzemy niewiele z tego wynikało. Dopiero w drugiej odsłonie było trochę emocji. W 64 minucie Karim idealnie obsłużył Bale’a, a ten pięknie wykończył akcję strzelając na 1-0. To jego 21 trafienie w brawach Realu Madryt (15 w lidze), co razem z 19 asystami składa się na znakomity sezon Walijczyka. Potem znów mieliśmy piłkarskie szachy z niezłymi szansami gości na wyrównanie, ale naprawdę ciekawie zrobiłło się dopiero pod koniec spotkania. W 86 minucie Ramos zainicjował świetną kontrę – podał do Di Maríi, zaś Argentyńczyk zagrał do Moraty, który wcześniej zastąpił kontuzjowanego Benzemę. Hiszpan podwyższył na 2-0, chociaż nie sprawiał wcześniej dobrego wrażenia. W 90 minucie chwila nieuwagi kosztowała Królewskich utratę gola, gdy po bardzo ładnej akcji gości Pizzi uzyskał honorowe trafienie. Real odpowiedział w mistrzowski sposób – w następnej akcji strzelił trzecią bramkę. Znów szybki kontratak, długi rajd Di Maríi i podanie do Moraty, który tylko dopełnił formalności. Okazało się, że można zagrać słabe spotkanie i strzelić2 bramki, zostając dzięki temu najskuteczniejszym zawodnikiem ligi w przeliczeniu na rozegrane minuty. To jest majstersztyk – Morata strzelał gola co 70 minut (Cristiano co 82), zwykle wchodząc z ławki w końcówkach spotkań. Gdy grał od początku, zawodził na całej linii. Z kolei Di María dzięki tym dwóm asystom zgromadził ich w sumie 17 (w samej lidze, bo jeszcze 5 w LM i 2 w PK) i został najlepszym podającym Primera División.
Ostatecznie to zwycięstwo nie pozwoliło wyprzedzić Barcelony, która zremisowała swój mecz i też zgromadziła na finiszu 87 punktów (w Hiszpanii w takiej sytuacji o lokacie w tabeli decydują bezpośrednie mecze). Trzecie miejsce w lidze to najgorszy wynik Realu od 10 lat i chwały nie przynosi. Tym bardziej, gdy Barcelona miała słaby sezon i zakończyła go bez trofeum – wypadałoby ją wyprzedzić. Zważywszy na marny początek Ancelottiego trzeba pochwalić zawodników za grę w 2014 roku, kiedy to bili własne rekordy i dogonili rywali. Potem niestety sami zmarnowali swój wysiłek słabymi występami z Barceloną i Sevillą, a jednak gdyby nie zadyszka na końcu – mogli być mistrzami. Styl był daleki od oczekiwań, lecz wyniki całkiem przyzwoite. Źle było tylko w potyczkach z silnymi rywalami – porażki z Barceloną i Atlético przesądziły sprawę. 3 bramki strzelone w ostatniej kolejce Espanyolowi pozwoliły Realowi zakończyć sezon z liczbą 104 goli, co jest najlepszym wynikiem w Europie i trzecim wynikiem w historii klubu. To już piąty z rzędu sezon, gdy Blancos przekraczają setkę (kolejno były to 102, 102, 121 i 103 bramki). Liczymy na więcej za rok…
Stadion nie był wypelniony, ale o dobrą atmosferę dbała niewielka, za to dość głośna grupka kibiców Ultras Sur. Ich obserwowanie było nieraz ciekawsze od tego, co się działo na boisku. Pierwsza połowa po prostu się odbyła, więcej nie warto pisać, bo Los Blancos wprawdzie dominowali, lecz poza świetną sytuacją Benzemy niewiele z tego wynikało. Dopiero w drugiej odsłonie było trochę emocji. W 64 minucie Karim idealnie obsłużył Bale’a, a ten pięknie wykończył akcję strzelając na 1-0. To jego 21 trafienie w brawach Realu Madryt (15 w lidze), co razem z 19 asystami składa się na znakomity sezon Walijczyka. Potem znów mieliśmy piłkarskie szachy z niezłymi szansami gości na wyrównanie, ale naprawdę ciekawie zrobiłło się dopiero pod koniec spotkania. W 86 minucie Ramos zainicjował świetną kontrę – podał do Di Maríi, zaś Argentyńczyk zagrał do Moraty, który wcześniej zastąpił kontuzjowanego Benzemę. Hiszpan podwyższył na 2-0, chociaż nie sprawiał wcześniej dobrego wrażenia. W 90 minucie chwila nieuwagi kosztowała Królewskich utratę gola, gdy po bardzo ładnej akcji gości Pizzi uzyskał honorowe trafienie. Real odpowiedział w mistrzowski sposób – w następnej akcji strzelił trzecią bramkę. Znów szybki kontratak, długi rajd Di Maríi i podanie do Moraty, który tylko dopełnił formalności. Okazało się, że można zagrać słabe spotkanie i strzelić2 bramki, zostając dzięki temu najskuteczniejszym zawodnikiem ligi w przeliczeniu na rozegrane minuty. To jest majstersztyk – Morata strzelał gola co 70 minut (Cristiano co 82), zwykle wchodząc z ławki w końcówkach spotkań. Gdy grał od początku, zawodził na całej linii. Z kolei Di María dzięki tym dwóm asystom zgromadził ich w sumie 17 (w samej lidze, bo jeszcze 5 w LM i 2 w PK) i został najlepszym podającym Primera División.
Ostatecznie to zwycięstwo nie pozwoliło wyprzedzić Barcelony, która zremisowała swój mecz i też zgromadziła na finiszu 87 punktów (w Hiszpanii w takiej sytuacji o lokacie w tabeli decydują bezpośrednie mecze). Trzecie miejsce w lidze to najgorszy wynik Realu od 10 lat i chwały nie przynosi. Tym bardziej, gdy Barcelona miała słaby sezon i zakończyła go bez trofeum – wypadałoby ją wyprzedzić. Zważywszy na marny początek Ancelottiego trzeba pochwalić zawodników za grę w 2014 roku, kiedy to bili własne rekordy i dogonili rywali. Potem niestety sami zmarnowali swój wysiłek słabymi występami z Barceloną i Sevillą, a jednak gdyby nie zadyszka na końcu – mogli być mistrzami. Styl był daleki od oczekiwań, lecz wyniki całkiem przyzwoite. Źle było tylko w potyczkach z silnymi rywalami – porażki z Barceloną i Atlético przesądziły sprawę. 3 bramki strzelone w ostatniej kolejce Espanyolowi pozwoliły Realowi zakończyć sezon z liczbą 104 goli, co jest najlepszym wynikiem w Europie i trzecim wynikiem w historii klubu. To już piąty z rzędu sezon, gdy Blancos przekraczają setkę (kolejno były to 102, 102, 121 i 103 bramki). Liczymy na więcej za rok…