CELTA-REAL 2-0 Wstydliwa porażka po fatalnej grze

Celta Real 2-0 liga hiszpańska 2014 primera   W rezerwowym składzie rozpoczął Real Madryt swoje przedostatnie spotkanie ligowe z Celtą Vigo. Nawet nie chodzi o to, że trener oszczędza zawodników przed finałem Ligi Mistrzów, lecz drużynę dotknęła plaga kontuzji. Nie mogli zagrać Pepe, Varane, Carvajal, Benzema ani Di María, na boisku zabrakło też odczuwającego dyskomfort Cristiano Ronaldo. Na dodatek na ławce usiadł Gareth Bale, więc trudno tu mówić o pierwszej drużynie Blancos. Wiadomością dnia był powrót Samiego Khediry po kilku miesiącach przerwy, zaś na boku obrony wystąpił Arbeloa, również nieobecny w kadrze przez wiele tygodni (notabene obaj zagrali słabo). Z kolei rezerwę tworzyły tak egzotyczne nazwiska, jak Jorge Burgui, Willian José czy Raúl de Tomás, więc trudno było liczyć na wielkie wzmocnienie drużyny, gdyby mecz jej się nie układał. Wprawdzie liga wydawała się praktycznie przegrana, więc noża na gardle nie ma, ale miło byłoby powrócić do zwycięskiego rytmu, który ekipa Acelottiego po meczu z Bayernem gdzieś zagubiła.
   Jak łatwo przewidzieć, mecz nie był fascynującym widowiskiem. Real nawet w lepszym składzie ostatnio nie zachwyca, nic więc dziwnego, że w Vigo męczył się niemiłosiernie. Nieporadność w akcjach zaczepnych i wyprowadzaniu piłki aż kłuła w oczy. Z pierwszej połowy warto odnotować tylko 2 sytuacje: niezły strzał Isco wybroniony przez Álvareza oraz nonszalancję Sergio Ramosa z 43 minuty, po której Charles zdobył prowadzenie dla gospodarzy. Juniorski błąd bohatera ostatnich tygodni spowodował, że na przerwę Real schodził w minorowych nastrojach.
   Drugą połowę Królewscy rozpoczęli z animuszem i chęcią odrobienia strat. Zapewne dowiedzieli się, że rywale do tytułu zaledwie remisują, a takie rozwiązanie pozostawiłoby madrytczykom cień szansy na mistrzostwo. Pytanie tylko, czy zawodnicy Realu naprawdę chcą je wygrać. Nie wygląda na to. Tak czy inaczej Blancos przyspieszyli grę i zaczęli stwarzać sytuacje bramkowe. Niewiele tego było, ale jednak. Nie wykorzystali ich Morata i Isco, w odpowiedzi Celta w 63 minuta strzeliła drugiego gola. Tym razem fatalny błąd popełnił Xabi Alonso i podał do Charlesa, który dopełnił formalności. Szkoda to nawet komentować. Może lepiej, że go nie będzie w Lizbonie… Celta nie grała wielkiego meczu, ale trudno nie korzystać z takich prezentów, jakie robili dzisiaj gracze z Madrytu. Dwa błędy, dwa gole i ostatecznie stracona szansa na mistrzostwo Hiszpanii. Stracony też honor, bo tak grać w białej koszulce po prosto nie wolno. Gdyby Real wygrał, skróciłby dystans do Atlético, które też ma zadyszkę i niespodziewanie zremisowało z Malagą (podobnie jak Barcelona z Elche), a wtedy pozostałby w grze do końca. Wygranie ligi było w zasięgu, ale Ancelotti jej wygrać po prostu nie chciał. Zamiast wpuścić na boisko Bale’a wstawił Williana José – z całym szacunkiem: kto to w ogóle jest? Pewnie i Bale by nie pomógł, bo Królewscy grali wyjątkowo słabo, ale kto wie… Lech Poznań wczoraj z Górnikiem grał dwa razy lepiej od milionerów z Madrytu. Wstyd i tyle. Oczywiście Ancelotti wie, że jeśli zdobędzie upragnioną Décimę, wszystko zostanie mu wybaczone i marna gra ligowa odejdzie w zapomnienie. Jeśli jednak nie wygra finału w Lizbonie…
   Nie pora teraz na podsumowywanie sezonu, jednak 3 ostatnie mecze znów poddały w wątpliwość kwalifikacje Ancelottiego. Czy tylko na spotkania pucharowe potrafi zmotywować zawodników? Czy ten jego słynny spokój i równowaga to na pewno właściwa filozofia dla Madrytu? Skoro drużyna jest zjednoczona, nie ma pretensji czy animozji, to dlaczego piłkarze nie walcza na boisku? Dlaczego kompromitują herb? To nie trener gra na murawie, ale to on odpowiada za mentalne przygotowanie. Po raz pierwszy w historii Realu była szansa na wygranie 3 torfeów i panowie tak po prostu odpuścili? W kilka dni zamrnowali wysiłek poniesiony w 34 meczach? To po co się było wcześniej starać? Nie wierzę, że brak im umiejętności – przegrali Ligę we własnych głowach, a właśnie trener powinien im w tych głowach poukładać. To jest właśnie różnica między Ancelottim a Mourinho – Portugalczyk potrafił zrugać piłkarzy prowadzących 3-0 za to, że momentami grają jak amatorzy, zaś Włoch na kolejnych konferencjach obiecuje poprawę i walkę na całego, a potem obserwujemy piłkarzy na niedzielnym spacerku, a nie w meczu o mistrzostwo. Tak po prostu nie wolno. Nie w takim klubie! Nie muszę dodawać, że gdyby Real wygrał ostatnie 3 mecze, byłby liderem z bezpieczną przewagą nad rywalami, a Ancelotti byłby noszony na rękach. Może jeszcze będzie, ale niesmak pozostał i nic tego nie zmieni. Może piłkarze chociaż w Lizbonie udowodnią, że mają jaja, bo w lidze ani im, ani trenerowi to się nie udało.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: