KELIS
Food
2014
Właśnie mija 15 lat od płytowego debiutu Kelis, amerykańskiej piosenkarki i autorki tekstów, byłej żony rapera Nasa. Pamiętacie hit Trick Me z 2004 roku? Jeśli nie to nic nie szkodzi, bo Kelis niczym kameleon zmienia się niemal na każdej płycie i jej wcielenie z roku 2014 jest zupełnie inne niż kiedyś. Na szczęście po tanecznej elektronice i klubowych bitach z koszmarnego albumu Flesh Tone sprzed 4 lat nie ma śladu, zaś artystka powróciła do korzeni – soulu, funku i R&B. Nagrała niezwykle dojrzały krążek, który rośnie wraz z każdym kolejnym przesłuchaniem. Tytuł Food (jedzenie) nie jest przypadkowy – to prawdziwa uczta dla zmysłów i pokarm dla ducha, lecz także ukłon w stronę ostatniej pasji wokalistki, która ukończyła kilka kursów kulinarnych, napisała książkę kucharską, prowadzi program o gotowaniu w jednej z amerykańskich stacji telewizyjnych, została też szefową kuchni kalifornijskiej restauracji Le Cordon Bleu.
Jakim posiłkiem zaczynamy każdy dzień? Śniadaniem oczywiście. Popowy kawałek Breakfast to znakomity opener nowego krążka, udany przedsmak wybornego dania. Singlowy Jerk Ribs (okraszony pomysłowym wodnym teledyskiem), funkujący numer z pulsującym basem i soczystymi dęciakami, zaraża bujającym rytmem i wpadającym w ucho refrenem. Podobny charakter ma Friday Fish Fry, kolejny utwór z radiowym potencjałem, ale to jedyne hitowe kawałki z albumu. Reszta nagrań hipnotyzuje w inny sposób – nie samym rytmem, lecz klimatem i zmysłowym wokalem. Kelis jest w znakomitej formie oferując różnorodne pod względem melodii, wysmakowane i świetnie zaaranżowane kompozycje. To muzyka na poziomie, o jaki nie podejrzewałbym tej wokalistki bazując na jej ostatnich dokonaniach. Uwielbiam takie zaskoczenia. Nie ma znaczenia, czy to rytmiczny Forever Be, czy akustyczny, utrzymany w stylu duetu Simon & Garfunkel Bless The Telephone, zniewalający Change czy stonowany, wydany na kolejnym singlu Rumble – niemal każdy kawałek to prawdziwa muzyczna perełka dla wrażliwych uszu, a dwa tęskne utwory – Floyd i Runnin’ po prostu powaliły mnie na kolana (zwłaszcza ten pierwszy, i bynajmniej nie ze względu na jednoznacznie kojarzący się tytuł). Od tygodnia słucham tego albumu codziennie i to samo polecam Państwu. Po nieudanej współpracy z Davidem Guettą i Bennym Benassim Kelis odpuściła tandetne granie pod publikę i powróciła na właściwą drogę tworzenia piosenek ponadczasowych, niezależnych od chwilowej mody. Food ma coś, czego poprzednim płytom zawsze brakowało – wyrazistość kompozycji to wielki plus nowego albumu. Kelis pokazała klasę i mam nadzieję, że na kolejnym krążku utrzyma ten poziom i nie powróci do przeciętnych, bezbarwnych piosenek, jakie zwykle wypełniały jej krążki. I oby się zbytnio nie zmieniła – w końcu to kameleon…
Jakim posiłkiem zaczynamy każdy dzień? Śniadaniem oczywiście. Popowy kawałek Breakfast to znakomity opener nowego krążka, udany przedsmak wybornego dania. Singlowy Jerk Ribs (okraszony pomysłowym wodnym teledyskiem), funkujący numer z pulsującym basem i soczystymi dęciakami, zaraża bujającym rytmem i wpadającym w ucho refrenem. Podobny charakter ma Friday Fish Fry, kolejny utwór z radiowym potencjałem, ale to jedyne hitowe kawałki z albumu. Reszta nagrań hipnotyzuje w inny sposób – nie samym rytmem, lecz klimatem i zmysłowym wokalem. Kelis jest w znakomitej formie oferując różnorodne pod względem melodii, wysmakowane i świetnie zaaranżowane kompozycje. To muzyka na poziomie, o jaki nie podejrzewałbym tej wokalistki bazując na jej ostatnich dokonaniach. Uwielbiam takie zaskoczenia. Nie ma znaczenia, czy to rytmiczny Forever Be, czy akustyczny, utrzymany w stylu duetu Simon & Garfunkel Bless The Telephone, zniewalający Change czy stonowany, wydany na kolejnym singlu Rumble – niemal każdy kawałek to prawdziwa muzyczna perełka dla wrażliwych uszu, a dwa tęskne utwory – Floyd i Runnin’ po prostu powaliły mnie na kolana (zwłaszcza ten pierwszy, i bynajmniej nie ze względu na jednoznacznie kojarzący się tytuł). Od tygodnia słucham tego albumu codziennie i to samo polecam Państwu. Po nieudanej współpracy z Davidem Guettą i Bennym Benassim Kelis odpuściła tandetne granie pod publikę i powróciła na właściwą drogę tworzenia piosenek ponadczasowych, niezależnych od chwilowej mody. Food ma coś, czego poprzednim płytom zawsze brakowało – wyrazistość kompozycji to wielki plus nowego albumu. Kelis pokazała klasę i mam nadzieję, że na kolejnym krążku utrzyma ten poziom i nie powróci do przeciętnych, bezbarwnych piosenek, jakie zwykle wypełniały jej krążki. I oby się zbytnio nie zmieniła – w końcu to kameleon…