Lekko, łatwo i przyjemnie pokonał Real Osasunę na Estadio Santiago Bernabéu w ramach 35 kolejki Primera División. Czyż mogło być inaczej w meczu z ligowym średniakiem po zwycięstwach z Barceloną i Bayernem? Królewscy nawet specjalnie się nie wysilali, a Ancelotti w swoim stylu nawet się nie uśmiechał po strzelonych bramkach. Swoją drogą ciekawe, czy ten facet kiedyś się ucieszy z pracy zawodników i okaże jakiekolwiek emocje. Byłoby miło… Dzisiaj dał odpocząć wielu podstawowym graczom (Bale, Benzema, Alonso, Pepe), a eksperymentalny skład poradził sobie lepiej niż dobrze. Blancos dominowali przez całe spotkanie, a stojący w bramce Diego López nie miał nic do roboty. Zupełnie inaczej niż jego vis-?-vis – Andrés Fernández 4 razy skapitulował, ale i tak kilkukrotnie uratował swój zespół przed wyższą porażką.
Bohaterem spotkania był Cristiano Ronaldo. The king is back! W 6 minucie popisał się świetnym uderzeniem z ponad 25 metrów, a jego słynny „spadający liść” zaskoczył golkipera gości i zatrzepotał w bramce. Potem swoje okazje mieli Ramos, Modrić i Marcelo, ale do przerwy wynik się nie zmienił. Real nie forsował tempa, grał spokojnie, momentami nawet nudno, ale gdy tylko przyspieszał, robiło się gorąco. Druga połowa zaczęła się niemal identycznie jak pierwsza – znów w głównej roli wystąpił Cristiano, a jego uderzenie z 52 minuty było jeszcze piękniejsze niż to na 1-0. Silny strzał z 20 metrów wylądował w samym okienku bramki Fernándeza. Prawdziwe golazo. Kilka minut później błysnął Di María idealnie podając na głowę Ramosa. Obrońca podwyższył na 3-0 i praktycznie zamknął mecz. Gdy z boiska zszedł Cristiano Ronaldo i Luka Modrić, a niedługo potem także Argentyńczyk, wiadomo było, że nie wydarzy się już wiele ciekawego. O sile ataku mieli stanowić zagubiony w dryblingach Isco i słabiutki tego dnia Morata. Królewscy niby atakowali, ale było to mocno pozorowane, podobnie zresztą jak niemrawe ataki piłkarzy z Pampeluny. Nudę ostatnich 30 minut ozdobiła bramka nr 4 strzelona po pięknej akcji duetu Isco-Carvajal. Ten pierwszy zauważył idealnie wychodzącego na pozycję obrońcę i posłał mu perfekcyjne podanie. Carvajal dostawił głowę i zdobył swoją 2 bramkę w sezonie, ustalając wynik meczu na 4-0.
Ten mecz miał tak wyglądać. Efektowne zwycięstwo osiągnięte bez większego wysiłku, bo ten będzie potrzebny za 3 dni w Monachium. Tutaj należało wygrać, tam nie wolno przegrać. Pierwszy cel został osiągnięty, a Real ma na koncie już 98 bramek strzelonych w lidze. Setka powinna pęknąć już za tydzień…
Bohaterem spotkania był Cristiano Ronaldo. The king is back! W 6 minucie popisał się świetnym uderzeniem z ponad 25 metrów, a jego słynny „spadający liść” zaskoczył golkipera gości i zatrzepotał w bramce. Potem swoje okazje mieli Ramos, Modrić i Marcelo, ale do przerwy wynik się nie zmienił. Real nie forsował tempa, grał spokojnie, momentami nawet nudno, ale gdy tylko przyspieszał, robiło się gorąco. Druga połowa zaczęła się niemal identycznie jak pierwsza – znów w głównej roli wystąpił Cristiano, a jego uderzenie z 52 minuty było jeszcze piękniejsze niż to na 1-0. Silny strzał z 20 metrów wylądował w samym okienku bramki Fernándeza. Prawdziwe golazo. Kilka minut później błysnął Di María idealnie podając na głowę Ramosa. Obrońca podwyższył na 3-0 i praktycznie zamknął mecz. Gdy z boiska zszedł Cristiano Ronaldo i Luka Modrić, a niedługo potem także Argentyńczyk, wiadomo było, że nie wydarzy się już wiele ciekawego. O sile ataku mieli stanowić zagubiony w dryblingach Isco i słabiutki tego dnia Morata. Królewscy niby atakowali, ale było to mocno pozorowane, podobnie zresztą jak niemrawe ataki piłkarzy z Pampeluny. Nudę ostatnich 30 minut ozdobiła bramka nr 4 strzelona po pięknej akcji duetu Isco-Carvajal. Ten pierwszy zauważył idealnie wychodzącego na pozycję obrońcę i posłał mu perfekcyjne podanie. Carvajal dostawił głowę i zdobył swoją 2 bramkę w sezonie, ustalając wynik meczu na 4-0.
Ten mecz miał tak wyglądać. Efektowne zwycięstwo osiągnięte bez większego wysiłku, bo ten będzie potrzebny za 3 dni w Monachium. Tutaj należało wygrać, tam nie wolno przegrać. Pierwszy cel został osiągnięty, a Real ma na koncie już 98 bramek strzelonych w lidze. Setka powinna pęknąć już za tydzień…